Michał Lipka
-
Serii dla dzieci z detektywistycznym zacięciem nie brakuje na naszym rynku. Zawsze trochę tego było, bo przecież w disnejowskich komiksach, a te na rynku obecne są od paru dekad, Myszka Miki jest detektywem właśnie – okej, bywa, w zależności od wersji – a przecież Donald nieraz nie pozostaje za nią w tyle. Teraz jednak mamy większą różnorodność tego wszystkiego, bo te disnejowskie historie o Kaczkach i Myszach nadal są obecne, a jednocześnie mamy różne inne serie, jak „Śledztwa EnoliHolems”, „Pamiętniki Wisienki” czy właśnie „Sprawy kryminalne Filipiny Lomar”. Które z nich są najlepsze? To już kwestia gustu i preferencji, ale dla mnie wszystkie trzymają zbliżony poziom i seria o Filipinie jest przyjemna i sympatyczna.
Poznajcie Filipinę Lomar. Może i ma tylko trzynaście lat, ale jest już prywatną detektywa i rozwiązuje, skutecznie zresztą, powierzone jej zadania. A rozwiązywać ma co.
Tym razem z prośbą o pomoc przychodzi do niej Maxime, chłopak w jej wieku, który chce wydostać z więzienia kuzyna. Kuzyn ów, Jason, narobił sobie problemów u ludzi, którzy zatruwają okoliczną rzekę, a w efekcie został przez nich niesłusznie oskarżony o kradzież i teraz trzeba go ratować. Filipina się nie waha – tym bardziej, że chłopak jest bardzo przystojny – ale znów, jak to u niej bywa, nic nie idzie tak, jak powinno. Pomaga jej przyjaciel Gégé, ale czy i tym razem uda im się poradzić z problemami?
Kiedy czytam rzeczy, bo nie tylko komiksy, familijne, sporo ożywa we mnie wspomnień. Nostalgiczny jestem, co ja poradzę, w sumie chyba nie ma człowieka, który za dzieciństwem w ten czy inny sposób by nie tęsknił, więc takie lektury – i filmy, oczywiście, także – to taka szansa, by choć na chwile wrócić, mentalnie, ale jednak, do tych lat. I poczuć taką namiastkę tego wszystkiego. A historie detektywistyczne kojarzą mi się z dzieciństwem, także przez to, że to wtedy zainteresowałem się Sherlockiem Holmesem, jego przygodami i poznawałem pierwsze historie o nim. Więc fajnie czytało mi się ten album.
„Sprawy kryminalne Filipiny Lomar” to nie tylko miła lektura, ale przede wszystkim także i doceniona. Bo zdobyła niejedno wyróżnienie ba festiwalach komiksowych m.in. Imagin’Artois, Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême i Targach Książek Kryminalnych w Nemours. Ale co się dziwić, skoro za scenariusz odpowiedzialny jest francuski pisarz, dramaturg i scenarzysta, który stworzył sporo rzeczy dla dzieci, więc na robocie się zna. A jednocześnie swoją historię snuje z iście filmowym stylu, oferując szybką akcję, ciekawe fabuły i sympatyczne postacie. Klasyk, standard, ale zawsze mile widziany.
A szata graficzna? Przyjemna jest, ekspresyjna, szczególnie w mimice głównej bohaterki, co mnie bez dwóch zdań kupuje, ale zarazem i realistyczna, kiedy wymaga tego opowieść. Może postacie czasem są za bardzo upiększone, może zbyt kolorowe to wszystko bywa, nie zmienia to jednak faktu, że wygląda całkiem przyjemnie, nie zawodzi i ma coś, co spodoba się i dzieciom, i nastolatkom (w końcu bohaterka ma trzynaście lat, więc do tej grupy wiekowej głównie dedykowana jest to lektura). I pewnie starszym, pielęgnującym w sobie wciąż coś dziecięcego, też przypadnie do gustu. Choć już nie w takim stopniu.
Efekt finalny jest wart polecenia. Sympatyczna, ciekawa rzecz. Pouczająca, ale podana bez nachalnego dydaktyzmu. Po prostu fajna rzecz – a dla grupy docelowej, czyli wkraczających w nastoletniość dziewczyn, lubiących komiksowe opowieści i zagadki na pewno o wiele lepsza jeszcze.