Uleczkaa38
-
Klimat wiktoriańskiej Anglii, wielkie tajemnice, niepokojące wydarzenia z udziałem duchów oraz śledztwo, które zaprowadzi tam, gdzie nikt nie mógłby się tego spodziewać... - to i znacznie więcej czeka na nas na kartach komiksowego albumu pt. „Jenny Finn”, który ukazał się właśnie w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Egmont i który z pewnością spotka się z niezwykle wielkim zainteresowaniem czytelników. Zapraszam was do poznania recenzji tego komiksu.
Oto mroczny, wypaczony złem, przedziwny Londyn XIX stulecia, w którym to w najpodlejszych jego dzielnicach dochodzi do makabrycznych morderstw. W ślad z nimi pojawia się zawsze tajemnicze dziewczyna - tytułowa Jenny Finn, która wydaje się tyleż przerażać, co i fascynować. Co więcej, okolicę nawiedza niezwykła epidemia, powodująca potworne okaleczenia ciała, upodabniając je do morskich stworzeń. Bardzo szybko okaże się, że w centrum tych mrocznych zdarzeń znajdzie się młody, poczciwy, ciężko pracujący na chleb - Joey. To właśnie on odkryje prawdę o tym, co nadchodzi...
Autorami tej opowieści są dwaj uznani i bardzo charakterystyczni w swej twórczości autorzy - Mike Mignola i Troy Nixey. I dlatego też nie może dziwić to, że mamy oto przed sobą mroczną, niezwykle enigmatyczną i wieloznaczną historię grozy z elementami steampunkwej fantastyki, kryminału i dramatu. Historię, która pozornie skupia się na zbrodniach i zarazie, ale za której to powierzchownością kryje się mocna ocena człowieczeństwa - tak tego sprzed wieków, jak i tego nam współczesnego, które poprzez czynienie zła, zgodę na nie i brak oporu wobec wynaturzonych żądz, zmierza ku przepaści. To mocna opowieść dla dorosłego odbiorcy.
U Mike'a Mignoli nic nie może być prostym, oczywistym, podanym na tacy... I nie jest również w tej opowieści, gdzie tak naprawdę każdy z zaprezentowanych wątków wydaje się być jedną z wielu składowych bardzo skomplikowanej całości, której odkrywanie i zrozumienie zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Bo mamy tu morderstwa, mamy potwory i związaną z nimi klątwę, jak i mamy wreszcie uciekanie się do poszukiwania odpowiedzi w zaświatach, które nie dadzą niczego dobrego. Z drugiej strony jest bieda, przemoc, ludzkie okrucieństwo i smutek życia. I dopiero nałożenie na siebie tych dwóch płaszczyzn daje nam pełnię tej wyjątkowej, zagadkowej, tak naprawdę nie do końca wyjaśnionej opowieści, od odkrywania której nie można się oderwać...
Bardzo ważną rolę w kontekście odbioru tej opowieści odgrywają tu znakomite ilustracje - autorstwa Troya Nixey'a oraz Farela Dalrymple'a. To właśnie oni stworzyli na potrzeby tego komiksu niezwykle klimatyczne, pociągnięte surową i zamierzenie niechlujną kreską, jak i również odpowiednio brzydkie, rysunki. Brzydkie są twarze bohaterów, brzydkim jest ten londyński świat i brzydkie są te wszystkie sceny rodem z horroru. Jednakże w brzydocie tej tkwi ilustracyjne piękno tej opowieści, gdzie nic nie może być dobrym, ładnym, szczęśliwym - po prostu nie może, i nie jest. To również znakomicie dobrane, mroczne kolory, które potęgują klimat tej historii.
Nie sposób nie docenić jeszcze jednej rzeczy - strachu. Strachu, którego zazwyczaj próżno szukać w komiksach grozy, ale który w tym przypadku kryje się w tych wszystkich obrazach, w wypowiadanych dialogach i tym, co pozostaje gdzieś poza słowami i kadrami, a co rodzi się w naszej głowie podczas tej lektury. Myślę, że to wielki sukces autorów, że w dzisiejszych czasach udało im się wywołać w nas niepokój i poczucie swoistej niepewności - czyli dokładnie to, czego oczekujemy od literackiej grozy. I to też sprawia, że możemy cieszyć się za sprawą tej opowieści naprawdę znakomitą rozrywką.
Komiksowa opowieść „Jenny Finn”, to rzecz interesująca, w jakiejś mierze przedziwna, pięknie niepokojąca tym, co przedstawia. I w mej ocenie warto sięgnąć po nią z uwagi choćby na to, że będzie nas czekać za jej sprawą wiele wspaniałych zaskoczeń, które przyniosą wielkie emocje i zapewnią wyborną, czytelniczą zabawą w klimatach grozy. Polecam – naprawdę warto.