Morrigan
-
Agent specjalny Will Trent - zamknięty w sobie dyslektyk, stworzony przez amerykańską pisarkę Karin Slaughter - po raz pierwszy pojawił się w 2006 r., w dobrze przyjętej przez czytelników powieści pod tytułem "Tryptyk". Teraz, blisko czternaście lat później, w Polsce ukazuje się dziewiąty tom serii - "Ostatnia wdowa". Will znów musi stawić czoła bezwględnym bandytom - tym razem śmiertelne niebezpieczeństwo grozi komuś bardzo drogiemu jego sercu.
Cała historia zaczyna się od tego, że Michelle Spivey - matka jedenastoletniej dziewczynki - po wyjściu ze sklepu zostaje uprowadzona przez nieznanych sprawców. Mija miesiąc. Policja nie ma żadnych tropów, a rodzina porwanej traci nadzieję, że Michelle wróci do domu cała i zdrowa.
Tymczasem Will spędza popołudnie u bliskich Sary. Nagle ziemią wstrząsają dwa potężne wybuchy. Sara i Will pędzą na miejsce zdarzenia, gdzie udzielają pomocy kilku rannym mężczyznom. Ale coś jest nie tak...
Pierwsze strony nie wzbudziły mojego zachwytu - szczerze mówiąc, prolog nie wydał mi się szczególnie interesujący, a kiedy narracja przeszła do Sary i Willa, wcale nie było lepiej. Zazwyczaj lubię, kiedy autor czy autorka pokazuje wydarzenia z perspektywy więcej niż jednej postaci - to pomaga zżyć się z bohaterami, lepiej ich zrozumieć, naprawdę wczuć się w ich położenie. Problem polega na tym, że na początku "Ostatniej wdowy" Karin Slaughter niemal w całości powtarza jedną scenę rozmowy między Sarą a Willem, którą nawet za pierwszym razem czytałam z lekkim znudzeniem. Spojrzenie na ten moment oczami Willa niczego nie wnosi i lepiej byłoby, gdyby nie pojawiło się w fabule.
Mimo niezbyt dobrze rokującego początku, historia szybko nabiera tempa i okazuje się całkiem emocjonująca - może nie czytałam jej z zapartym tchem, ale na pewno z zainteresowaniem. Karin Slaughter dała się poznać jako świetna pisarka, wpadająca na ciekawe pomysły i sprawnie operująca słowem - "Ostatnia wdowa" potwierdza jej umiejętności. Postaci są nieszablonowe, a fabuła sprawia wrażenie solidnie przemyślanej. Trzeba jednak powiedzieć, że książce nie zaszkodziłyby małe cięcia - niektóre fragmenty mogłyby zostać nieco skrócone nie tylko bez uszczerbku, ale nawet z korzyścią dla całości.
Chciałabym móc napisać, że wydawnictwo zadbało o każdy szczegół, jednak w rzeczywistości nie ustrzegło się dość poważnego (i dziwnego) błędu. Na ostatniej stronie okładki pojawia się fałszywa informacja dotycząca Michelle - możemy tam przeczytać, że "mąż błaga o jej uwolnienie", choć w rzeczywistości postać ta nie mieszka z mężem, lecz z żoną."Ostatnia wdowa" to zupełnie przyzwoicie napisany thriller. Z pewnością nie nazwałabym go książką "nieodkładalną" - przyznaję, że robiłam dość długie przerwy w lekturze, nie miałam poczucia, że nie będę mogła spokojnie zasnąć, dopóki nie przewrócę ostatniej strony, choć właśnie na takie poczucie liczyłam - miałam nadzieję, że ta historia pochłonie mnie bez reszty i pod tym względem trochę się rozczarowałam.
Stosunkowo często sięgam po literaturę kryminalną i czasem drażni mnie powtarzalność pewnych motywów, banalne rozwiązania, zakończenie, które przestaje być zagadką już w połowie książki. Nowej powieści Karin Slaughter nie mogę jednak nazwać przewidywalną - autorka kilka razy naprawdę mnie zaskoczyła. Nie sądzę, by był to tytuł, który zostanie ze mną na zawsze, ale będę dobrze go wspominać.