Katarzyna Georgiou
Siekierezada, Czyli Zapijalnia U Biesa I Czada...
"Tak bym chciał (...) bandycie wygarnąć z kałacha, i księdzu pokazać gdzie Bóg, jeszcze się trochę napiję, bym wszystko to zrobić mógł." (A. Glinczewski, "Łysy", zakapior)
Jadąc do Cisnej, taki oto znak ukazał się nam przy drodze...
Pomyślałam sobie, to znak, że napić się dla odwagi trzeba i gdzie jak nie w magicznym barze bieszczadzkiej bohemy... tym bardziej, że właśnie wracaliśmy ze spotkania w Ustrzykach Górnych z jednym z zakapiorów, Adamem "Długim" Gałeckim, który podpisał się na kartach mojej nowo nabytej literatury bieszczadzkiej, w której jest rozdział poświęcony właśnie jemu.
Podobno w Bieszczadach jak nie pijesz, to coś jest z tobą nie tak... a przynajmniej tak mówi fragment z książki "Majster Bieda czyli Zakapiorskie Bieszczady" Andrzeja Potockiego.
"No bo prawdziwy zakapior bieszczadzki w wolnych chwilach, a tych ma zdecydowanie najwięcej, wprawia się w stan upojnej nieświadomości, a nie pisze wiersze. Jeżeli ktoś nie pije, to znaczy jest poważnie chory lub z przyczyn od niego niezależnych nie może. Na przykład ma żonę, która go bije, lub właśnie wszyty esperal."
W świetle powyższych słów, nie dziwi tekst jaki usłyszałam w jednym z najbardziej znanych barów w Cisnej, który nie jest z tych starszych mordowni, ale za to najbardziej klimatyczną knajpą w Bieszczadach... Siekierezada, to w zasadzie galeria nad barem, bo ów słynny jest szynkiem "Pod Biesem i Czadem", ale jedno z drugim powiązane i tak się przyjęło.
Gdy zamówiłam piwo, oj, dobre niepasteryzowane, to barman nie mrugnął nawet okiem, ale gdy zapytałam czy mają lody, to gromkim głosem ryknął - "Kobieto, my tu się zapijamy na śmierć, a ty o lodach tu?" Ja mu na to, iż dzieci lubią się zajadać nimi na śmierć, ale on tylko wysyczał "Dzieci też niech się zapijają na śmierć - takie czasy!"
Drwale i węglarze na umór pili wonczas, często na kreskę albo za co kto miał - rzeźby, obrazy, wiersze lub pieśni... czasem to nawet klucze zostawiali... a Bies i Czad ręce zacierali i liczyli te klucze od pasów cnoty rozdziewiczanych panien...
Menu i owszem, jest bogate... we wpisy tych znanych i mniej znanych artystów i wędrowców. Czegokolwiek do jedzenia nie sposób się dopatrzyć wśród ciekawych obrazków i poezyj, więc każdy zamawia kwaśnicę, bo wiadomo, iż to zawsze jest na podorędziu i pyrkocze na piecu...
Wpisałam się i ja...
spoglądając na sufit...
Po czym poszłam sprawdzić przybytek, do którego sam król piechotą chadza... I taki oto widok mnie przywitał, hihi... fantazji to tu nie brakuje tym "bieszczadnikom" :)
Wstąpiłam do pomieszczenia oznaczonego "Poradnia dla dzieci zdrowych", gdyż dla panów przeznaczony był kibelek pod zgoła innym szyldem, hehehe...
I tym akcentem, jak i fragmentem wiersza Barda Bieszczadu, zakończę tę piwną przygodę ze szlaku Biesa i Czada...
"...dziecku memu nie daj wina
niech tak jak ja nie zaczyna
niech nie bedzie wciąż na czadzie
to nie zgubi się w Bieszczadzie..."
(Rysiek Szociński, fragment poetyckiego listu do żony)
© Katarzyna Georgiou
BIBLIOTECZKA