Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Anna Gawęda

Personal Info

Biography

,

Interview

Aniu, niech Pani sobie wyobrazi poezję jako kobietę. Jakie by miała cechy? Wzrost, oczy, włosy. Jaki zawód, wykształcenie. Za kogo wyjdzie za mąż? Dzieci? A może pokusi się Pani o krótki życiorys.

To pytanie zostawiłam sobie na koniec. Chyba nie mogłam dostać lepszego i od razu za nie dziękuję. Byłaby indywidualistką. Jednym wielkim niedoścignionym indywiduum. Byłaby oryginałem samej siebie, a nie marną kopią czegoś. Ze swoim kolorem włosów, oczu, skóry. Na swój sposób byłaby niemal doskonała. A życiorysem będą wersy, które stworzy sama. Niepowtarzalne.

Dla kogo jest poezja? Również dla nas? Czy tylko dla czytających? Z tyłu głowy słyszę powiedzenie, że poeci piszą dla innych poetów. Czy to prawda?

Dla kogo jest poezja? Odpowiadam, że zdecydowanie dla każdego, ale dodaję, że w odpowiednim wieku. A rozumiem przez to dojrzałość, którą każdy osiągnie na innym etapie życia. Pewnie znajdą się i tacy, który do poezji nie dojrzeją. Każdy wiek niesie ze sobą rożne spisane prawdy w poezji, ona może nas nakierować, podsunąć świetne rozwiązania, ukazać perspektywę, nie tylko przez pryzmat np. okna czy wyjścia na spacer. Chodzi o perspektywę z góry. Jakbyśmy się nieco wzbili ponad. Nie wyobrażam sobie świata bez poezji, podobnie jak bez muzyki. Wręcz sądzę, że taki świat nie ma prawa istnieć.

Czy również dla nas? Czy tylko dla czytających?

Przypominają mi się szkolne lata, kiedy to mogliśmy zderzyć się z brutalną oceną nauczyciela „błędna interpretacja”. Nie zamierzam szukać tutaj winnych, czy to uczniów, nauczycieli, programu nauczania bądź systemu. Nie do tego chcę się odnieść, ale zapewniam, że każde dziecko, absolutnie każde znalazłoby dla siebie odpowiedni wiersz. Sztuką byłoby jednak odnaleźć go, by pasował jak druga skóra.

Miałam wiele przypadków w rozmowach towarzyskich „wiesz poezja to nie dla mnie. Nie rozumiem jej, nie wiem co poeta miał na myśli”. Wiersza nigdy nie czyta się raz, więc jakież było jego zdziwienie, kiedy po kilkukrotnym przeczytaniu robił wielkie oczy ze zdumienia, a na twarzy widać było niedowierzanie…Być może to przekonanie pozostałe po przymusowych klasykach, mozolnie przerabianych, a potem wręcz znienawidzonych. Dajmy poezji drugą szansę.

Czy poeci piszą dla innych poetów- odpowiadam- też.  (śmiech) W końcu to poeta najszybciej sięga po tomik poetycki…

Poezja nie jest raczej zawodem. Mówi się że poetą się bywa. Z drugiej strony jednak chodzimy na „kursy udoskonalające”. Czy nie widzi Pani w tym sprzeczności?

I tak i nie. Z zasobem, z którym się urodziłam, żyłam i pisałam tak, jak potrafiłam, ale ileż to wierszy władowałam do kosza! Wiersze ze szkoły podstawowej spaliłam doszczętnie… Zła, sfrustrowana wówczas, bo nie robiły na mnie wrażenia. Na koleżankach owszem, ale to było za mało.
Zapytam więc, czy chciałby ktoś otrzymać list z błędami ortograficznymi? Pewnie nie. Elementarne podstawy są obowiązkowe. Styl zawsze można doskonalić. Po dłuższym czasie jednak zwyczajny już dla mnie rym-do-rymu nie wystarczał. Ja w swojej drodze zatoczyłam koło. Wracam do moich rymów, ale w innym stylu. I dodam ciekawostkę: wiersze na ogólnopolskich warsztatach były diametralnie różne. Nawet kiedyś usłyszałam stwierdzenie: Kraków to Kraków. Tam pisze się inaczej. O dziw wówczas poezją pasowałam do Wrocławia . Zrobiłam nawet dla samej siebie test, wysyłając te same wiersze w różne miejsca. Opinie jury były sprzeczne! I choć tak się zdarzyło to nie widzę w tym sprzeczności, być może jest potrzeba, by zatoczyć koło. I nie tylko w poezji…

Pani Aniu – czy podział na poetów – amatorów i poetów zawodowych jest potrzebny? Stosowny wobec poezji? A jeśli już założymy, że taki podział istnieje – kiedy amator – poeta staje się zawodowym poetą?

Wtedy, kiedy sobie na to pozwoli. Powiedziałam z przekąsem ja- dyplomowany psycholog biznesu. A kiedy ktoś jest aktorem? Czy tylko, jeśli ma dyplom? Odpowiadam, kiedy da sobie przestrzeń do tego, żeby móc siebie tak określać.
Moglibyśmy nieustannie negować swoje osiągnięcia, te małe i większe, a może i te ogromne, bo np. to tylko wyróżnienie, to tylko nagroda, to tylko ten wywiad…To przecież jeszcze nie Nobel…

Kiedy stajemy się poetami? Tylko wtedy gdy piszemy wiersze? Czy w innych okolicznościach także? Przy odbiorze nagród, w czasie wieczorków poetyckich?

W czasie wieczorków poetyckich? Hmmm, sądzę, że rzecz się zadziała dużo wcześniej. Może niech odpowiedzią będzie mój wiersz,

do obrazu Vjaczesława Kursjejewa:

podwórko bez fal
rejestru obrazu
mówi ten i patrzy

i poeta patrzy
czyli tak osiada para
i patrzy

ukradkiem ociera
ramiona od deszczu

http://svistanet.com/wp-content/uploads/2018/09/xudozhnik_Vyacheslav_Kurseev_10.jpg

Jeszcze niedawno pisała Pani wiersze rymowane. Teraz próbuje Pani pisać wiersze białe, nierymowane. Gdzie widać największą różnicę? Jak się przechodzi z wierszy rymowanych do białych, boleśnie czy raczej jakbyśmy zażyli szczepionkę?

W moim przypadku było to jak złapanie wiatru w żagle. Urodziłam się z rytmem i rymem. Szlifowałam jak odrzucić jedno i drugie. Teraz z tym zasobem, który mam mogę sprytnie lawirować, zmieniać rytm, bo wcześniej potrafiłam go sumiennie zachować. Teraz go rozrywam, ucinam, podkreślam- tam gdzie chcę. Czasem nawet wplatam w biały wiersz- dla kontrastu, a może i kontrowersji. Wie Pan, ile to daje wolności?

Wiersze rymowane są dłuższe, bardziej rozgadane. Wiersze białe – mieszczą się w małej pigułce strof. Co wpłynęło na zmianę zapisywania wiersza?

Wyjście poza utarty styl, nie mogłam dłużej pozwolić sobie na to, żeby odtwarzać wiersze jak przysłowiowa „katarynka”, choć to nie oznacza, że nie potrafię tak pisać. Wciąż potrafię. Potrafię też zmieścić się w małej pigułce strof, a nawet więcej- w spacji. W braku znaków interpunkcyjnych, w stylach czcionki, bawię się tym. Lubię te szyfry. Mam coś z Bonda. Mam swój język poetycki. I lubię go szlifować. Widzę czasami konsternację na twarzy odbiorcy, kiedy czyta mój wiersz. A potem jest o czym rozmawiać. Albo dyskretnie ociera łezkę.

Jest Pani przed debiutem. Jakie są Pani plany po wydaniu tomiku?

Materiał na tomik skrzętnie chowam, obiecując za każdym razem, że podeślę, podeślę… Wszystko musi mieć swój czas i miejsce. Moje być może nadchodzi…Odbiorcy potrzebują tego czegoś, czegoś co ich urzeknie, ujmie i itd., a ja nie dopuszczę, żeby tak nie było. Też jestem uparta. Pewnie dlatego zwlekam.

Po wydaniu tomiku poetyckiego marzyłabym o tym, żeby móc uczestniczyć w spotkaniach autorskich, wieczorkach poetyckich. Mentalnie uważam siebie za osobę wewnętrznie dojrzałą, więc wyobrażam sobie seniorów, bo zawsze przysłuchiwałam się ich opowieściom. Nikt nie ma takiego bagażu doświadczeń, a to również źródło inspiracji. Ciekawe czy ja, mogłabym zainspirować ich. Wszyscy inni również byliby mile widziani.

Proszę opowiedzieć o kursach poetyckich prowadzonych przez Jacka Bieruta. Była Pani uczestniczką kursów prowadzonych przez Magdę Koperską. Co te kursa dają? Na jakie oczekiwania odpowiedziały?

Bardzo chciałam dotrzeć do tego fragmentu pytań. To była niesamowita przygoda dla mnie. Coś w stylu jakby odkryć się na nowo. Pan Jacek Bierut to świetny prowadzący z niespotykaną wrażliwością poetycką oraz refleksją i bardzo ciekawym sposobem bycia. Jako jedyny dostrzegł w moich wierszach muzykalność i ja z tej muzykalności i z tego rytmu byłam przepytywana. Na jednych z warsztatów online (czas pandemii) mieliśmy za zadanie ułożyć wiersz rymowany, przykładowo 8 wersów z podzieleniem na 2 strofy po 4 wersy w jednym wersie 8 sylab, średnik po 4 sylabie i należało zachować w nim sens. Dostaliśmy czas 10 minut, skończyłam jako pierwsza. Dla mnie to nic prostszego. Takie wierszyki pisałam na poczekaniu. Widzę wtedy siatkę, schemat który został narzucony i mi wskakują tam słowa. Myślałam, że każdy tak ma… Okazało się, że nie i wyraźnie słyszałam braki w wersach, kiedy inni uczestnicy odczytywali swoje wiersze. Wtedy o tym usłyszałam. I nadal to słyszę.  Dziękuję mu za to. Za to odkrycie i za to, że mogłam wyjść ze swoich siatek i schematów- być poza nimi w poezji. Schematy na dłuższą metę bywają uciążliwe. I na tych warsztatach powstały moje pierwsze wiersze białe. Wydarzyło się samo dobre.
Magda Koperska to wspaniała kobieta, działaczka, uparta (chyba bardziej niż ja). Magda miała zupełnie inne metody. Cieszę się, że mogłam się z nimi zmierzyć. Poleciła i wciąż poleca ciekawe pozycje, teksty, inspiracje do poszerzania horyzontów poetyckich- dziękuję jej za to jak kobieta-kobiecie. Jak na wydawcę przystało, potrafiła wyłapać perełki poetyckie. I uparcie dążyła do swoich wizji, nie raz i nie dwa dochodziło do wymiany zdań, ale to pomaga. Upierać się przy swoim to był dla mnie zaszczyt. I dyskusja o tym, recenzje, korekty Magdy. Na koniec wychodziły naprawdę dobre wiersze. Zabawa słowem to niesamowita frajda, zwłaszcza jeśli jest się w gronie innych uczestników. Odnośnie jednego słowa każdy miał inne koncepcje. To był dobry czas. Dziękuję za zapał, humor i świetną przygodę. Kiedyś usłyszałam, że poezja lubi ciszę. Może i tak, ale wtedy ciszy nie było. Czasami dobrze jest wyrzucić myśli przy takiej burzy mózgów, wtedy jest miejsce na nowe.

Warsztaty spełniły moje oczekiwania. Postawiłam sobie wyżej poprzeczkę, by powędrować inną ścieżką. I tak się stało. Wracam do tych wierszy. Pamiętam uczestników i ich świetny styl. Każdy inny. Z niektórymi mam kontakt do dziś. Trzeba brać udział w poezji. Wtedy nie umrze.

Czym jest dla Pani Peron Literacki? Jak długo Pani należy do tego klubu? Co on daje?

Od trzech lat jestem na peronie. Daje serdeczność. Potrzebowałam takiego miejsca dla samej siebie. Nic oprócz serdeczności. Jestem typem obserwatora. Lubię patrzeć na interesujących mnie ludzi, otaczające przedmioty i tworzę z tego kolejne kadry. Z kadrów powstają miniatury, wiersze. To miejsce cennych wskazówek udzielanych przez najlepszych prowadzących: Jadwigę Malinę oraz p. Michała Piętniewicza. Przez ogrom ich wiedzy i szerokie spektrum często padają jakże cenne wskazówki! A Mistrzowie na peronie, którzy wyróżniają twój wiersz, omawiają go- czy może być coś lepszego? I antologia, w której moje „maleństwa” zostały opublikowane. Tym mogę oddychać. Otwarły się dla mnie nowe drzwi, bo odważyłam się spróbować swoich sił przy mikrofonie. Jest szansa na więcej. Ale póki co- cicho sza.

Na zakończenie – proszę opowiedzieć o ulubionej powieści. O ulubionym wierszu, tomiku poezji. Ma Pani Autora, którego książki Pani kupuje „w ciemno”? A jakie wiersze ze swojej twórczości poleciłby Pani innym? I dlaczego?

„Tajemniczy ogród” był dla mnie pierwszym odkryciem. Miejsce, które widzę w głowie, TEN ogród właśnie, duszący zapach dzikich róż, zapuszczonych traw, bujnych pnączy i tajemnica, która kryje się za czyimś głosem. I to coś co działo się poza. W ogóle zawsze interesowało mnie nie to co się dzieje w centrum wydarzeń, a poza nimi. Ileż to razy byłam w myślach główną bohaterką! Dziś pogłębiam sferę duchową- pod spodem dzieje się tak wiele… ale to magia- zdecydowanie magia tamtego miejsca ujęła mnie w tamtym czasie i możesz wierzyć lub nie, ale zapach tego ogrodu czuję do dziś.

Cenię poezję Wisławy Szymborskiej („Cebula”, „Dłoń”), Czesława Miłosza, („Piosenka o końcu świata”) Zbigniewa Herberta, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, ks. Jana Twardowskiego, Ewę Lipską, Michała Zabłockiego i wiele wiele innych, których nie sposób wymienić. Wracam do humoru Aleksandra Fredry. Czytam tomiki polecane przez współczesnych poetów oraz tymi, związanymi z peronem literackim i to, co wpadnie w ręce. Odsyłam również do tomików, które zostają nagrodzone w różnego rodzaju konkursach np. Biura Literackiego. Kupuję poezję regularnie. I czytam. I wracam. Kartkuję. Lubię ten odgłos.

Książki, które kupuję w ciemno- Jadwiga Malina. Bo na to zasługują. I książki. I Jadzia. I nie jest to kokieteria, tylko świetna poezja. Trafiają do mnie te wiersze, choć nie zawsze je rozumiem- nie kończyłam filologii polskiej.  Opieram się na swojej intuicji i warsztacie, który zdobyłam. Nie mogę powiedzieć, że są moje, ale czasem czuję jak gdyby były. Mam nadzieję, że się Autorka nie obrazi, ale cóż poradzić kiedy nie ona jedna słuchała Cyndi Lauper…
Tworzę wiersze o przedmiotach, bo to one w mojej głowie zajmują miejsce number one i ja tym przedmiotom nadaję różnego rodzaju cechy. O moich wierszach mówiono, że zawierają drugie dno, pisane z żartem i przekąsem (a to podobno cenne w poezji). Prostota w wierszu jest dla mnie kluczowa. Nie widzę powodu, by na siłę je komplikować. W tworzeniu poezji nie ma miejsca na fałsz. Poleciłabym również miniatury, które wychodzą poza inny wymiar. Mam zdolność do zapamiętywania przedmiotów i szczegółów z nimi związanych. Wtedy mogę nadać im nowe znaczenie, wyjątkową rolę i ukryć drugie dno. Umiejscawiam je w kadrze, dodaję światło, kontrast. I w głowie i na papierze. I jest to absolutnie moje. I takie są moje wiersze.

trzewiki w kolorze brązu

ktoś zarzucił jak rzecz
szukam ich
tyle przeszły

stopy

sięgają zenitu
a stoją na ziemi

rejs

tkwię bez widoku
odpływam chwiejną szalupą
jestem na wznak
a szermierkę niech przejmie wiosło

za okno

zapach ciasta
wypełnił nozdrza
łzy wypełniły oczy
a truskawki chodnik

puenta

koniec końców
początkiem nowego

 Wywiad przeprowadził Adam Miks

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial