Może najpierw ustalmy czym jest zawód. Jeśli uznamy, za powszechnie przyjętą definicją, że jest to zbiór zadań, będących świadczeniami na rzecz innych. Wykonywanym stale lub z niewielkimi zmianami i wymagający odpowiednich kwalifikacji zdobytych w wyniku kształcenia lub praktyki. Kategoryczność stwierdzenia „nie ma takiego zawodu”, wydaje się bezpodstawna. Jeśli ktoś (znam takich autorów) przez całe życie pisał wiersze, powiedzmy przez sześćdziesiąt lat, i dzięki temu mógł zarabiać, wydając książki, ucząc, tłumacząc, redagując, biorąc udział w festiwalach, pisząc teksty piosenek, to jak inaczej nazwać ten rodzaj aktywności, jeśli nie zawodem. Poeta jest pisarzem i tyle. Jeżeli chodzi o mnie, to prawie całe dorosłe życie zajmuję się działalnością okołoliteracką, która, warto to uściślić, tylko w niewielkim stopniu dotyczy pisania wierszy. Na poezji się nie zarabia, ale dzięki temu, że się ją pisze, dostaje się różne, związane z literaturą, zlecenia. Z zawodu jestem fotograficzką, ale nigdy nie zarabiałam robiąc zdjęcia. Nigdy też nie marzyłam o stałym etacie. Uprawiam wolny zawód. Piszę, czytam, redaguję, robię wywiady, przygotowuję projekty, prowadzę spotkania autorskie, warsztaty, juroruję w konkursach. To szereg różnych zajęć, dzięki którym poznaję wyjątkowych ludzi, bywam w miejscach, których normalnie nie mogłabym być. Jednym słowem prowadzę ciekawe, intensywne życie. Można nawet powiedzieć, że życie pełne przygód. I praca w „Czasie Literatury”, też była taką przygodą. Na szczęście dla mnie, niezbyt długą.