Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Pomaluj To Na Czarno

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Pomaluj To Na Czarno | Autor: Janet Fitch White

Wybierz opinię:

Falka

Fitch, znana jako autorka jednego bestsellera, popularnego ze względu na genialną adaptację filmową, z główną rolą Michelle Pfeiffer (mowa oczywiście o Białym oleandrze), po latach zaszczyciła nas nową powieścią. Nie jest to książka świeża, nie zrobiła zawrotnej kariery jak jej poprzedniczka, nie jest nawet zaskakującym odkryciem, bo porusza tematy, o których powiedziane zostało już wszystko. Mimo tego autorka kolejny raz trafia w margines przestrzeni, gdzie można mówić o miłości i śmierci i nie trąci to kiczem, co więcej fascynuje na tyle, że zanurzam się w chory świat bohaterek Fitch po raz kolejny, choć nie jest to lektura miła, lekka i przyjemna.

 

Zaczyna się banalnie. Dwoje ludzi wkracza w dorosły świat bez planu na życie. Josie dziewczyna bez przeszłości i pieniędzy, która zarabia pozując jako modelka, oraz Michael – ukochany syn bogatej matki, nadwrażliwy malarz, który swoim skomplikowanym postrzeganiem, mógłby podzielić się z połową ludzkości. Niezależna ekstrawertyczka jak kolorowy ptak nagle wpada w życie Michaela i staje się dla niego wszystkim, o czym do tej pory marzył. Sny o wolności kończą się równie szybko, jak się zaczęły: sielankową miłość przerywa samobójstwo Michaela. I tu rozpoczyna się właściwa opowieść. Josie przeżywa żałobę i stara się zrozumieć motywacje ukochanego. W tle jak cień krąży jego matka, która nienawidzi dziewczyny i obwinia ją za śmierć syna. Gdzieś po drodze muszą się spotkać i dogadać (lub nie). Czas w końcu musi wyleczyć rany, a wszyscy pogodzić się ze stratą i zacząć nowe życie. Zakończenie nie będzie prawdopodobnie dobre, ale pokaże, że takie jest życie. To bardzo w stylu autorki.

 

Już w Białym oleandrze Fitch za cel objęła sobie ukazanie psychiki młodej kobiety w obliczu trudności dorastania. Tutaj mamy sytuację ekstremalną, bo bohaterka, która nie ma nic, nagle dostępuje ogromnego szczęścia, a potem z hukiem spada na dno. Autorka każe jej pokonać drogę ku odrodzeniu, bez nadmiernego patosu i pouczenia. Z tym, że Josie wyszła znikąd i zbyt duże jest prawdopodobieństwo, że tam właśnie znów trafi. Nie nastraja to zbyt optymistycznie, ale nie taki był cel pisarki. W kategorii realnego przedstawienia smutnego świata, jak zwykle spisuje się na szóstkę.

 

Interesująco rozkładają się relacje matka-syn-kobieta syna, kiedy środkowy element tej układanki nagle przestaje istnieć. Mimo wzajemnej nienawiści panie, potrzebują wzajemnego kontaktu, jako nośnika resztek ukochanego człowieka. Żadna z nich, nie chce się tym dzielić, a każda pragnie zgromadzić całość wspomnień o Michaelu na własność. W dobrej, optymistycznej powieści kobiecej, między Josie i Meredith narodziłaby się wielka przyjaźń. Na szczęście autorka nam tego oszczędza.

 

Pomaluj to na czarno może irytować. Depresja Josie powracająca przez setki stron, parafrazowanie wspomnieć raz już opowiedzianych, zbyt kliszowe postacie (artysta, dziewczyna znikąd i zła matka) mogą nie zachęcać do lektury. Nie jest to również powieść na leniwe popołudnie, chociaż autorka przy pisaniu nie wzniosła się na wyżyny intelektu. Nie jest nawet napisana doskonałym językiem. Mimo tego darzę ją wielkim sentymentem. Mnie urzekła. Traktuję ją trochę zbyt osobiście, a za zakończenie chciałabym Fitch zdzielić po głowie. Chociaż całość kończy się poprawnie. I daje nadzieję.

 

To książka o miłości i śmierci, ale wcale niebanalna. Polecam co wrażliwszym, cierpliwszym, do rozmyślania „jaki jest najlepszy rodzaj mgły". Do zanurzenia w dziwnych relacjach ludzi, którzy nie chcąc się znać. Do uczenia się zostawiać przeszłość za sobą.

 

[1] J. Fitch, Pomaluj to na czarno, Warszawa 2008, s. 321.

Agnesto

Ta powieść jest i dobra i zła jednocześnie, co widać w opiniach na jej temat. Co recenzja, to inna ocena, co czytelnik to inne zdanie – ale przecież o to w końcu chodzi. O dyskusje i rozmowy o tym, o czym się przeczytało. Po to są książki po części, dlatego prócz uczty dla wyobraźni i samego ducha swego warto jeszcze mieć na temat przeczytanej powieści jakąś opinę.

 

Pomaluj to na czarno” to powieść o dziewczynie cierpiącej po samobójstwie ukochanego. Bierze na siebie całą winę, owija się wyrzutami sumienia, pamięć nie daje spokoju. Wszystko w niej cierpi i wpada w czarną rozpacz, w depresję i używki. Nie wie, czy chce pomocy, nie wie dokąd idzie, bo liczy się tylko dziś i teraz. Ukojenie bólu teraz, a w jaki sposób? W każdy możliwy, nawet uwłaczający samej sobie. I zacznę od złych stron. Autorka chwyciła świetny temat, zarys fabuły i tła lecz jak to się przemieniło w treść? Zbyt dużo powtórzeń i maglowania jednego zdania w kółko i w kółko. Odczuwam w tym pragnienie uwypuklenia i podkreślenia samotności oraz rozpaczy dziewczyny, jednak stosowanie potrójnych dywagacji na ten sam temat nie daje nic pozytywnego w odbirze. Do tego dochodzi wiele niepotrzebnych i czasem nie trafionych porównań. Odnosiłam wrażenie, jakby autorka nie wiedziała już jak podreślić ten, czy tamten aspekt lub ważność poruszanych tematów. A sama bohaterka? 22 -latka a'la zbuntowana Madonna, piosenkarka z włosami na zapałkę, tleniona, z odrostami, wiecznie paląca, ćpająca i pijąca. Niedorosła dorosła, zbyt dorosła na nastolatkę. Ta powieść, właśnie poprzez jej osobę osnuta jest dymem papierosowym i zapachem wódki. Albo nieprzetrawionego alkoholu, bo czasem ilości spożywane przez samotną nastolatkę są wręcz horrendalne. I przekleństwa, całkiem zbyteczne, niepotrzebne. Do akcentowania zdań można używać innych słów, a przekleństwa same w sobie świadczą o niskim poziomie kultury, co przeczy intelektowi Josie. 

 

A jakie są plusy? Pierwszym jest choćby tło tego dramatu. Chłopak popełnia samobójstwo i pozostawia w tragedii matkę - już samotną, oraz dziewczynę. Obie kochał na swój pokrętny sposób. Po śmierci okazuje się, że żadna z nich go tak na prawdę nie znała. Ani Josie ani matka, Meredith. Czy był malarzem? Muzykiem? Sportowcem? Czy znał sztukę, czy może lawirował między nią bawiąc się tylko dla zapchania czasu? Kim był? I która wersja była tą prawdziwą?

 

Wiele pytań powstaje już w czasie, gdy ciało leży w grobie. Żadna z kobiet nie umie sobie poradzić z jego brakiem i mimo, że się nie tolerują, nie szanują i nie poważają, coś je do siebie ciągnie. Dokąd ta znajomość prowadzi? Do częściowej destrukcji – tak, ale czy z tej znajomości może wypłynąć i coś budującego? Czy degradacja jest lekiem na żałobę? A może złudne marzenia i nadzieje są sposobem na poranne budzenie, wstawanie i życie? Mimo smutku, łez i bylejakości?

 

Tą ksiązkę, gdy już się przez nią przedrzesz, trzeba przegadać. W końcu to powieść o miłości, a o takich książkach się mówi, analizuje się je i rozkłada na czynniki pierwsze. Tu mamy obraz miłości w kolorze czarnym. Czasem wydaje nam się, że przechodzi w szarość, acz może to mylne odczucie? Personalizacja w tej powieści często mimo własnego oporu dokonuje się samoistnie. I raz wchodzisz w Josie, młodą już wdowę bliską bruku, a raz w Meredith, matkę, wdowę, doświadczoną przez życie kobietę. Nie umiesz rozstrzygnąć tej patowej sytuacji. I chyba ten koniec ksiązki nadaje jej dopiero walor WARTOŚCI. Ale to warto ocenić już samemu.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj


Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial