Ruda Recenzuje
-
Regularnie sięgam po materiały dotyczące II Wojny Światowej i związanych z nią wydarzeń. Relacje, reportaże, opracowania, biografie. Takie materiały stanowią ważne świadectwo tego, co wydarzyło się nie tak znowu dawno temu, a o czym zdaje się coraz mniej mówić i pamiętać. Syberia należy właśnie do tych tematów, kwestii, które wygodniej przemilczeć. Dlatego tak ważne są podobne do tej publikacje, dlatego tak dużą rolę odgrywają.
Kiedy Włodarczyk był małym dzieckiem, jego rodzina została zesłana na Syberię. Rodzice chłopca zmarli w Tajszetłagu, a on sam trafił do domu dziecka w Małej Minusie. Autor „Syberyjskich peregrynacji” wraca myślami do okresu, który w jego życiu odegrał tak znaczącą rolę i na kartach książki dzieli się z czytelnikami swoimi wspomnieniami z tamtego miejsca. Bardzo poruszyła mnie świadomość, że autor odnalazł w tamtym miejscu opiekę, nie zabrakło mu również zrozumienia, a nawet przyjaźni i miłości.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o Diet Domu- miejscu, które przyjmowało polskie dzieci. Nie jest łatwo znaleźć cokolwiek na ten temat, tym ważniejsze w tym kontekście stają się wspomnienia Włodarczyka. Najbardziej zdziwił mnie fakt, jak mocno na jego przyszłość wpłynął kilkuletni pobyt w tym miejscu. Jak mocno zapisał się w jego pamięci i po części również go ukształtował, doprowadzając do tego, że jest dziś taką, a nie inną osobą.
Może nie powinno zatem dziwić, że mężczyzna po latach postanowił wrócić na Syberię. Ponownie znaleźć się w miejscu, które miało dla niego tak duże znaczenie. Na Syberię wracał zresztą aż siedmiokrotnie, a w roku 2001 odsłonił tablicę upamiętniającą dom dziecka w Małej Minusie. Historia tych podróży i poszukiwań to najlepszy dowód na to, jak cenna jest dla każdego z nas nasza tożsamość i świadomość pochodzenia.
Przeczytałam kiedyś, że wielu mieszkańców Syberii nazywa się „Sybirakami” bowiem nie są przekonani, czy większa bliskość łączy ich z Polska czy z Rosją. To stwierdzenie bardzo utkwiło mi w pamięci, dając do myślenia i nakłaniając do refleksji. Poznając wspomnienia Włodarczyka nie mogłam uwierzyć, że jego potrzeba powrotu na Syberię mogła być aż tak silna, tym bardziej jednak magnetyzowały mnie kolejne strony tej opowieści, próba zrozumienia i lepszego poznania człowieka, który coś takiego przeszedł.
Włodarczyka poznajemy jednak nie tylko jako byłego wychowanka domu dziecka w Małej Minusie. To także człowiek, który mimo trudnego dzieciństwa i bolesnych doświadczeń potrafił wieść wartościowe życie i docenić to, co miał. Bardzo lubię takich wyrazistych bohaterów, których historie mają mocne i dające do myślenia przesłanie. Pan Bolesław to najlepszy przykład tego, że skomplikowana przeszłość nie musi być przeszkodą w drodze ku pięknej przyszłości.
„Syberyjskie peregrynacje” to historia o poszukiwaniu siebie i własnego miejsca. To zbiór wspomnień i tęsknot. Opowieść o lepszych i gorszych momentach. Świadectwo zastanawiające i przykuwające uwagę. To również książka o charakterze motywacyjnym i dowód na to, że nie można się zasłaniać trudnymi doświadczeniami i w ten sposób szukać sobie wymówek.
Szkoda, że tak mało się mówi o tym utworze, że zaginął on wśród głośniejszych (niekoniecznie bardziej interesujących) publikacji. Warto w takie historie się wsłuchać, warto pamiętać. A może to także najlepszy moment, żebyśmy porozmawiali ze swoimi bliskimi i przekonali się, co oni mają do powiedzenia o własnej przeszłości?