Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Zielone Sari

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Zielone Sari | Autor: Ananda Devi

Wybierz opinię:

Doris

       Ananda Devi jest reprezentantką bardzo mało znanej u nas literatury maurytyjskiej. Piszę „reprezentantką”, choć jest to jedyna znana mi autorka z tego rejonu świata. Zabrałam się więc do lektury „z pewną taką nieśmiałością”, nie wiedząc ani trochę, czego się mogę spodziewać.

 

       Zaskoczenie było ogromne. Jakżeż ja lubię odkrywać nowe obszary literatury, poznawać kolejnych autorów, tonąć z radością w niezgłębianych nigdy wcześniej treściach. Nieduże „Wydawnictwo w Podwórku” zdobyło się na nie lada odwagę i wydało, jeden po drugim, utwory Anandy Devi, dając im śliczne, pastelowe okładki. Jestem mu wdzięczna za tę decyzję. To wspaniała, mocna literatura, wrośnięta silnie korzeniami w tradycję, wierzenia i folklor Mauritiusa. Jednak Mauritius oglądamy tu oczami jego mieszkańców. Bez kolorowania, epatowania egzotyką plaż, fauny i flory, bez przesłaniającego rzeczywiste problemy tej niewielkiej wyspy blichtru wykwintnych hoteli.

 

       Otwieram więc książkę i czytam: „Jestem stary i niedługo ulegnę rozkładowi. Jeśli spodziewacie się dobrej zabawy, idźcie swoją drogą. Jeśli myślicie, że wyjdziecie stąd z brzuchem pełnych dobrych uczuć, pomyliliście drzwi. A wy, ludzie, którzy krzyczycie zbyt głośno, nie mając nic do powiedzenia, wysłuchajcie mnie, jeśli chcecie, a jak nie, to spieprzajcie stąd. Wszystko mi jedno.”

 

       Jednego jestem już więcej niż pewna. Oj, nie polubimy się z tym panem, aroganckim, pewnym siebie grubianinem. Obym potrafiła go chociaż trochę zrozumieć. Co za wulgarna pogarda wobec ludzi, i to w obliczu rychłej śmierci!

 

       Trzy kobiety: żona, córka i wnuczka, a naprzeciw nich on jeden, ponad wszystko, najważniejszy, najmądrzejszy, władczy. Mówi o kobietach z tak wyraźnym lekceważeniem, że wprost wylewa mu się ono spomiędzy zębów, wyszczerzonych w złośliwym uśmiechu, zionie pogardą w spojrzeniu, skrapla się wszystkimi porami starczego, zwiędłego ciała.

 

       Słuchając krzątających się wokół niego kobiet, mężczyzna myśli: „Szepcze to ze wstydu, szepcze to ze strachu, szepcze to ze złości, wyszeptuje toto wszystkie sekreciki, których potrzebuje, żeby czuło się ważne. To tajemnice, które rozdymają je jak gazy, to ich lekarstwo na nudę.” Czyżbym obok pogardliwej zjadliwości czuła tu jeszcze coś więcej, coś gorszego, zapiekłą nienawiść? Te powtarzające się w różnych konfiguracjach deklaracje: „muszę sprawować swoją przemożną władzę nad tymi dwoma nędznymi egzemplarzami rodzaju ludzkiego, które gniją na stojąco”. I skąd tyle w całej książce odniesień do ludzkiego ciała, fizjologii, rozkładu wreszcie? Może epatowanie brzydotą jest sposobem na ukazanie wnętrza głównego bohatera, zatrutego smrodliwymi wyziewami brutalności?

 

       „Zielone sari” to studium przemocy, pokazuję całą drogę, jaką ta przemoc kroczy, od pierwszego uderzenia, inicjacyjnego, które u sprawcy wyzwoliło uczucie euforycznej radości, „wybuchło we mnie coś, jakby erupcja triumfalnego szczęścia, tak wspaniałego i tak rozgrzewającego, że od razu uderzyło mi do głowy.” Doktor to człowiek niezdolny do miłości. Pochodzący z nizin społecznych, z biednej, nic nieznaczącej rodziny, jest bardzo czuły na punkcie swojej obecnej pozycji i honoru oraz etykiety. Jak ognia boi się ośmieszenia i okazania słabości.

 

       Lęk, posłuszeństwo, potulność, jeszcze wzmagają jego agresję, dodają mu paliwa. „Przemoc jest łaską”, daje mu ogromną przyjemność, także fizyczną. To sadyzm w czystej postaci, jego kobiety, jego własność, „Łatwe do zniszczenia, kruche, są szmacianymi lalkami, które wykręcam wedle własnego widzimisię”. Ta zabawa w kotka i myszkę, prowokowanie, by mieć pretekst do ukarania, czując przy tym radosne bicie serca. Kobiety to samice, mające w pokorze wypełniać swoje zadania. Tak też je nazywa, choć częściej stawia nawet niżej od zwierząt.

 

       Czyżby kompleks niższości próbował leczyć w sobie poniżaniem żony pochodzącej z „dobrego domu”? Delektuje się, patrząc na jej zniszczone ręce, zmęczoną twarz, które stały się takie w wyniku pracy dla niego, pana domu.

 

       Czytając, zszokowana, zadawałam sobie raz za razem pytanie, natarczywie kołaczące w mojej głowie – skąd w doktorze tak wiele nienawiści do kobiet. Jaka krzywda go z ich strony spotkała? Może jakieś poniżenie, niespełniona miłość? A może rozczarowanie, że to tylko tyle, a spodziewał się dużo więcej? „One są jak pałace o nieskończonych obietnicach, w których po sforsowaniu drzwi, odkrywa się tylko zmurszałość i pustkę”. Ale skąd w takim razie wzięły się jego niewytłumaczalne rojenia? Może kiedyś kochał za bardzo i wyczerpał już cały przydział uczuć w tym życiu? Tyle tu pytań.

 

       Dręczą go wizje zmarłej żony, pojawia się ona w jego snach, rozmawia z nią. Jest w tym jakaś tajemnica, której nie sposób się domyśleć, a która zaczyna dręczyć też czytelnika.

 

       Czemu doktor lituje się nad ranną krową, koniem, potrafi szczerze przejąć się ich cierpieniem, a najbliższym sobie kobietom z radością to cierpienie systematycznie zadaje?

 

       Przemoc została tutaj rozłożona na czynniki pierwsze, obejrzana dokładnie, z każdej strony, przez autorkę, by ukazać nam ją w całej rozciągłości i wielości kontekstów, oraz przez głównego bohatera, chcącego przekonać nas, a może też po trosze samego siebie, że te kobiety są same sobie winne, że prowokowały, eskalowały i w końcu, nie do wiary, ale, że nie potrafiły skutecznie się obronić przed agresją. „Przemoc? Być może to ona się jej domagała. Czemu się nie zmieniła, skoro to pozwoliłoby jej uniknąć razów? (…) Przemoc? W istocie była to miłość.”

 

       Dokładnie wie, jak najbardziej zranić, co najbardziej zaboli. Życie bez matki jest już dostatecznie trudne. Ale życie bez żadnego o matce wspomnienia, w kompletnej ciszy tę matkę zastępując. Imię matki do tego stopnia jest przez tę ciszę wessane, że ani razu nie pojawia się na kartach książki. To wprost nie do wyobrażenia. Kitty musi się z tym pogodzić. Jej matka „została podwójnie zabita, najpierw przez śmierć, a potem przez zapomnienie.”

 

       W tle burzliwy los małej wyspy. Mauritius, dobrze znający i pamiętający ciężar kolonializmu, pragnie wyzwolenia. Wśród ludności wrze, płynie krew, powstają barykady, słychać strzały i głośne, urywane krzyki. Toż to etniczny tygiel. Kreole, muzułmanie, Hindusi, Tamilowie, Chińczycy. Wzajemne animozje i urazy palą żywym ogniem. Nie jest ani trochę bezpiecznie. „Piętno fanatyzmu malowało się na wszystkich tych wykrzywionych nienawiścią twarzach.”

 

       To historia godzenia się z przemijaniem i własnym, nieuchronnym odchodzeniem. Godzenia niełatwego, przepełnionego agresją i gniewem, pełnego sprzeciwu wobec odwiecznych praw natury. Dotąd doktor zawsze potrafił znaleźć winnego i przerzucić na niego ciężar odpowiedzialności. Ale nie w tym przypadku. Tu winne jest życie, czas, i może Bóg, jeśli w niego wierzymy.

 

       Nie zawsze do końca wiadomo, czy bohater w danej chwili rzeczywiście prowadzi rozmowy z kobietami swego życia, czy też nawiedzają go one w niespokojnych snach lub wspomnieniach. Nawet będąc już u kresu życia, obolały i niedołężny, wykorzystuje własną słabość, by dręczyć córkę i wnuczkę, przekuwając tę słabość w niszczącą moc. Wie, że najprawdopodobniej ta próba sił będzie jego ostatnią, ale, a może właśnie dlatego, nie ma zamiaru odpuścić.

 

       „Zielone sari” to realizm połączony z magią, powidokiem sennym, halucynacją. To pradawne, maurytyjskie, indyjskie wierzenia nakładające się na brutalną rzeczywistość, być może też chora perwersja, przemożne pragnienie panowania, wejścia w skórę Pana Boga. Tyle tylko, że ostatnie zdanie ma tu właśnie Bóg, czy jak kto woli, los. A nad nim doktor nie ma żadnej władzy.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial