Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Chłopki. Opowieść O Naszych Babkach

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Chłopki. Opowieść O Naszych Babkach | Autor: Joanna Kuciel Frydryszak

Wybierz opinię:

Hossula

  Życie biedoty i ludzi na wsi nigdy nie było proste i łatwe. W czasach wcześniejszych ciemiężeni przez swoich panów, żeby nie powiedzieć właścicieli, po zniesieniu pańszczyzny często wcale nie mieli lepszego życia. Bez wykształcenia, związani ze swymi gospodarstwami, nie mieli perspektyw na rozwój, ani chęci na zmianę swojego położenia. Kobiety w tych realiach miały najgorzej. Stały nisko w hierarchii społecznej, mentalność wiejska umieszczała je w rodzinie jako niemal całkowicie podporządkowane mężom i dzieciom istoty. 

 

Autorka dogłębnie analizuje sytuację kobiet w okresie międzywojennym, rozdział po rozdziale pokazuje jak żyły, czym się zajmowały, jak wychowywały dzieci. Wyłania się z tego smutny obraz życia naszych babć w czasach ciężkich, przed, albo niewiele po uzyskaniu praw wyborczych, które kobiety w Polsce dostały nawet na tle Europy dość wcześnie, bo w 1918 roku. Jednak regulacje prawne to jedno, a życie i tak pisze swoje scenariusze. W czasie, gdy model społeczny zakładał, że kobieta ma zostać żoną i matką, nie było dla niej pola manewru. Młode dziewczęta, mające swoje marzenia, aspiracje, po wyjściu za mąż najczęściej musiały z nich zrezygnować. Wpadały kierat codziennych obowiązków, do nich  należało prowadzenie domu, praca w gospodarstwie, gdzie wszystko robiło się ręcznie, mechanizacja rolnictwa to odległe czasy powojenne, na wychowanie dzieci zostawało niewiele czasu. Jak wspomina autorka, babcie często kojarzą się z chłodem emocjonalnym, choć dzieci, czy wnuki  są zaopiekowane pod względem ubrania i jedzenia. Jest to efekt czasów, w których  przyszło im spędzić swoje dzieciństwo i młodość. Życie było tak trudne i wymagało tak ogromnego wysiłku fizycznego, że nieustannie zmęczone, nie miały już sił na czułości, ale też same nienauczone tego, nie umiały okazywać miłości swoim dzieciom. Nie znaczy to jednak, że im nie zależało. Robiły wszystko, co w ich mocy, by zapewnić dzieciom jak najlepszy stert w dorosłość. To one najczęściej chciały, by dzieci się uczyły, zdobywały zawód, który zapewniłby im dobre życie, a przede wszystkim niezależność, której one nie miały. 

 

Przed zamążpójściem młode kobiety ze wsi miały niewielki wybór, jeśli chodzi o pracę zarobkową. Najczęściej zostawały służącymi we dworach i pracowały tam do ślubu. Czasem wyjeżdżały do miasta, by tam pójść na służbę. Po ślubie prawie wszystkie kobiety przestawały pracować. Zamykane zostawały w czterech ścianach gospodarstwa, w którym miały pracować do końca życia. Mężowie nie uczestniczyli w pracach domowych. Chodzili do pracy na roli lub, rzadziej, w zakładach przemysłowych - wówczas jeszcze więcej obowiązków spadało na żonę. 

 

Jak to w czasach międzywojennych, wiele osób wyjeżdżało za chlebem, do pracy za granicą. Joanna Kuciel-Frydryszak przedstawia realia pracy u gospodarzy we Francji, w której pracowało przed wojną wiele polskich kobiet, zarówno niezamężnych, jak i mężatek, zmuszonych biedą na opuszczenie rodziny i życie w oddaleniu, w obcym państwie i środowisku. Wiązało się z tym wiele dramatów ludzkich. 

 

Bardzo smutno brzmi to co napisałam. Trzeba jednak pamiętać, że to były wrażliwe kobiety, z marzeniami, interesujące się światem, często pisały pamiętniki, a choć wiele z nich było niepiśmiennych, to one dbały o wykształcenie dzieci i były motorem ich rozwoju. Chciały, by ich potomstwu żyło się lepiej niż im i zdawały sobie sprawę z tego, że tylko dzięki zdobyciu porządnego zawodu może się to udać. 

 

Z książki wyłania się, pomimo wszystko, pozytywny obraz naszych babć: to były niezwykle silne kobiety, miały mocne charaktery, skoro potrafiły ogarnąć i zadbać o dom, rodzinę, scalić wszystkich w całość, zadbać o męża, wykształcić dzieci, na to potrzeba ogromnej siły i hartu ducha. Powinnyśmy być dumne, jako kobiety,  z naszych babć. Nie wiadomo, czy my zdołałybyśmy podołać temu, z czym im przyszło się zmagać.

MagLaw

  W ostatnim czasie furorę robi książka autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” od Wydawnictwa Marginesy, a że wobec ważnych książek nie można przejść obojętnie, to przyszła pora, aby zapoznać się z jej treścią i wydać własną o niej opinię.

 

Już na wstępie powiem, że wcale nie dziwią mnie tak pozytywne opinie o tej książce, gdyż jest to reportaż, który warto, a nawet trzeba przeczytać, aby bliżej poznać przeszłość naszych babek i prababek.

 

Autorka zagląda bowiem pod strzechy dawnych wiejskich chat, po to aby pokazać historię polskiej wsi, widzianej z perspektywy kobiety. Tej zaś daleko do rzeczywistości usłanej różami i pachnącej bzem, gdyż Joanna Kuciel-Frydryszak karta po karcie otwiera czytelnikom oczy na ciężki żywot polskich kobiet, których ich los był często marginalizowany, a wręcz zaniedbywany, bo kto by się tam przejmował wiejską babą?!

 

I tu ogromny ukłon ze strony Autorki w kierunku Marysiek i Krysiek, Czesiek i Kasiek, które poświęcając się w pełni rodzinie, oddając jej swój los, marzyły jednak o lepszym życiu i miały odwagę walczyć o swoje, w patriarchalnym społeczeństwie.

 

W reportażu to właśnie im autorka daje głos. To często te, które choć niepiśmienne, gdyż analfabetyzm był w dawnych czasach wręcz standardem, bo przecież powszechnie uważano, że "babom szkoły nie potrzeba", miały odwagę iść po swoje. Marzenie o posagu, aby "nie wyjść za dziada" i uniknąć wydania za morgi, stawiało na ich drodze wiele przeszkód, a walka o siebie, o marzenia, o bycie panią, zdecydowanie nie była łatwa. Jednak mimo braku edukacji, nasze babki i prababki dzielnie stawały czoła życiowym przeciwnościom. Walczyły o szanse na samodzielne życie, na założenie rodziny i zdobycie własnych niezbędnych do życia środków, a wreszcie prawo nauki w szkole.

 

Książka przedstawia więc szereg różnych postaci - od harujących od świtu do nocy gospodyń, przez folwarczne wyrobnice, aż po mamki i dziewki pracujące w zamożniejszych gospodarstwach. Ich historie pełne są codziennego znoju, lęków i marzeń.

 

Jednym z głównych tematów poruszanych przez autorkę jest bezgraniczne oddanie tych kobiet rodzinie. Mimo że ich praca była często niedoceniana, a warunki życia ciężkie, one wciąż stawiały swoje bliskie na pierwszym miejscu. Ich poświęcenie dla innych stanowi serce i duszę opowieści. Przeplatają się tutaj wzruszające sceny miłości i troski, które pokazują, jak ważna jest rola tych kobiet w utrzymaniu życia na wsi.

 

Kuciel-Frydryszak nie unika jednak także i trudnych tematów, pokazując lęki i obawy wiejskich kobiet, które musiały często dzielić zapałki na czworo, aby wyżywić swoje rodziny. Ich praca była nie tylko ciężka fizycznie, ale również wymagała ogromnej determinacji i poświęcenia.

 

Ich historie opisane na kartach książki mogą zaskakiwać, wzruszać, a nawet inspirować, gdyż Kuciel-Frydryszak udowadnia, że te proste wiejskie kobiety odegrały wielką rolę w budowaniu i podtrzymywaniu rodziny. Ich opowieści uwydatniają ich siłę i niezłomność, która była w nich obecna w obliczu licznych trudności życiowych.

 

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" to nie tylko pochwała tych zapomnianych bohaterek, ale także głoszenie konieczności przypomnienia o ich wkładzie w historię i kulturę. Kuciel-Frydryszak dokonuje tego z dużym wyczuciem i szacunkiem dla swoich bohaterek, nie romantyzując ich życia, ale pokazując je w pełnym wymiarze. To ważna lektura, która otwiera oczy na ukryte historie i inspiruje do szacunku wobec przeszłości oraz współczucia dla tych, którzy musieli walczyć o swoje prawa.

 

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" to mocny, głęboko dotykający reportaż, który odsłania historie codziennego znoju, lęków i marzeń wiejskich kobiet. To lektura, która zostaje w sercach czytelników na długo po jej przeczytaniu i skłania do refleksji nad naszym dziedzictwem i współczesnością.

Agnesto

  Są książki, których fabuła zatrzymuje cię i zmusza do notorycznego myślenia o tym, co wyczytałeś. Są książki, które budzą w ciele emocje o jakich nie miało się pojęcia. Takie książki łapią od pierwszych zdań, by potem już trzymać za nos tego, kto czyta z rozpaloną od emocji twarzą. Takie są bezsprzecznie „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak, ale, ale. Zawsze jest to ale, które jakoś dobrego nie wróży.

 

„Chłopki” bowiem trzymają przy sobie do samego końca, lecz patrząc potem perspektywicznie, trudno nie wyzbyć się uczucia, że ta publikacja mogłaby być o połowę cieńsza. Dlaczego? W każdym niemalże rozdziale powtarzane są niektóre kwestie. I nie ma znaczenie tytuł owego rozdziału. O dorastaniu i edukacji i kobiecych obowiązkach koło gospodarstwa, jakie już dzieci na siebie biorą jest ciągle. I choć już wiesz, że tak było, to autorka i tak co kilkanaście stron ci o tym przypomina. Nie inaczej jest z wieloma innymi aspektami wiejskiego życia. Dorastanie, gwałty na nieświadomych niczego dzieciach, okres kobiecości, czy starzenia się to jedno pasmo biedy, czasem nawet głodu, pracy i obowiązkach – obowiązkach wobec mężów, księży, czy gminy. Wielodzietność był powszechna, dzieci wychowywały się same – starsze zajmowało się młodszym, a matka najczęściej był w kolejnej ciąży lub piastowała najmniejszego berbecia, które trzeba było karmić piersią. Panowała bieda, ziemia grymasiła i dawała różne plony. Rodziny nie dorabiały się, a wprost przeciwnie – egzystowały z dnia na dzień.

 

Kobiety miały dni od świtu wypełnione pracą.

 

Młode kobiety miały stare twarze.

 

Młode kobiety miały męskie, twarde dłonie.

 

Młode kobiety w chustach na głowach, schowanych pod nimi włosami, ogorzałymi twarzami naznaczonymi zmarszczkami – taki ich obraz ciągle do ciebie powraca.  

 

Kobiety, o których czytasz i którym teraz nie możesz pomóc. Kobiety, które podziwiasz i przed którymi chylisz czoło, by okazać im należny szacunek. Gdyby nie one, nie byłoby nas. Nas – tak innych od nich. Nie byłoby naszych matek i tego, co teraz mamy. A mamy tak wiele. Sam fakt, że życie na przełomie stu lat zmieniło się tak diametralnie w jakiś sposób uzmysławia nam własne szczęście.  

 

Pierwsze przekroczenie progu wiejskiej chaty boli i dźga nożem gdzieś w środku. To jak wejście do pustego, grającego ciszą domu, bo nikogo tu nie ma, bo cała kilkuosobowa rodzina pracuje gdzieś na zewnątrz. Może są w polu przy ziemniakach? Myślisz. Może pasą zwierzęta? Może któraś pierze ciuchy, których nigdy nie ubywa, a codziennie dorzucane są nowe, przepocone i pobrudzone? Może któraś poszła w pole po jakieś warzywa, by ugotować marną zupę dla wszystkich? …

 

Cisza i ty. Cisza i moment na ostatnie zaczerpnięcia domowego powietrza.

 

Zastanawiasz się nad tym, co czytasz i nad sobą jednocześnie. Czytasz o codzienności ludzi, o ich trudzie i o walce z każdym dniem. Tu gorycz miesza się z radością. I nie przekoloryzuję, jeśli powiem, że czujesz się, jak literacki podróżnik po wsiach, którego przystanki wyznaczają rozrzucone niedbale chaty bohaterów (bohaterek). Nie zaprzeczę też, że treść „Chłopek” wchodzi w ciebie wszystkimi szczelinami i otwiera ci oczy na to, co teraz. Ta powieść ma w sobie wiele emocji, zwłaszcza gdy do lektury zasiadają kobiety. Personifikujesz się z treścią, czujesz swędzące czoło od chustki, którą nosiłaś cały dzień, burczy ci w brzuchu, bo kilka ziemniaków zjedzonych w ciągu dnia nie dało zaspokojenia. Bolą cię dłonie od pastucha, na którym pasłaś krowę.

 

Ale...

 

Ale patrząc krytycznie, o problemach ze szkołą czytasz co jakiś czas. O analfabetyzmie i zmęczeniu też. O formalnościach związanych ze zwolnieniem dziecka z nauki, czy ogólnym ubóstwie też,a o braku rąk do pracy co kilka stron. Gdyby te powtarzane wiadomości wykreślić, znacznie zmniejszyłaby się ilość stron. Jednak jestem pełna podziwu dla autorki, że poświęciła tyle czasu na grzebanie po archiwach, że wyszperała zdjęcia z tamtego okresu (z dziećmi i kobietami w różnych rolach) i że odbyła tyle rozmów, by móc zapewnić sobie stabilny fundament do powieści.

 

Ale w pewnym momencie czytanie nuży, a szkoda, bo „Chłopki” są od dawna skąpane w peanach czytelników. By zdobyć egzemplarz w bibliotece, trzeba się uzbroić w długotrwałą cierpliwość. Dlatego sięgając po nią spodziewałam się czegoś, co mnie sparaliżuje. Moje babcie wychowały się na wsi, podobnie moi rodzice, którzy (już razem) przenieśli się do miasta. Wszystkie uroki wsi znam i to, o czym czytam w „Chłopkach” nie stanowi dla mnie nowości, czy odkrycia. Wieś wspominam z sentymentem. Mając świadomość, że wszystko się zmienia, siłą rzeczy i nasze losy muszą uleć metamorfozie. Ale czy nie lepiej o wsi sprzed lat i o chłopkach z tamtego czasu nie czytałoby się w powieści? W beletrystyce? W książce bazującej na faktach, a nie tylko suchych danych?

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial