Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Racza Dżuma

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Racza Dżuma | Autor: Kajetan Herdyński

Wybierz opinię:

enlili

 „jakie to wszystko brzydkie i małe

fakty są zmienne uczucia są stałe

dusza jest słowem słowo jest ciałem

koniec początkiem którego czekałem”

 

(„Przesąd ostateczny”, interpunkcja zachowana jak w oryginale)

 

 „Racza dżuma” to drugi zbiór wierszy Kajetana Herdyńskiego, który zawiera utwory z lat 2013–2021. Od razu widać, że nie są to liryki pisane przez zupełnego amatora. Ćwiczony warsztat można zauważyć chociażby w wyborze słownictwa czy umiejętnym doborze środków stylistycznych (o czym trochę później). Największy jednakże problem, jaki mam z tym zbiorem, jest taki, że wywołuje on we mnie skrajne emocje. Są wiersze, które mnie zauroczyły, do których wracałam kilka razy i zastanawiałam sięnad możliwymi odczytaniami, wiersze, które sprawiły, że chciało mi się przekartkować inne zbiory w poszukiwaniu potencjalnych nawiązań. Ale z drugiej strony znajdują się też w tym zbiorze utwory, od których odbiłam sięzupełnie, które przeczytałam i zapragnęłam zapomnieć.

 

Ale tak to jest – nigdy wszystkie utwory nie będą idealne. Pozwolę sobie natomiast skupić sięna tych – moim zdaniem – udanych, a te, które oceniłam jako słabsze, pominę.

 

Wiersze Herdyńskiego charakteryzują się różnorodną tematyką. Z jednej strony mamy tutaj poruszonąproblematykę, która ważna jest tylko dla podmiotu, a więc indywidualną (choć to, że jest indywidualna nie oznacza oczywiście, że odbiorca-czytelnik nie może się z podmiotem i sytuacją liryczną utożsamić), z drugiej natomiast poruszone zostały chociażby problemy ważne dla społeczeństwa. Z większości jednak wyłania jest jeszcze jedna problematyka, górująca nad innymi – problematyka współczesna. Bo wiersze te są przede wszystkim aktualne (choć, jak wspominałam wyżej, pisane już dobrych kilka lat temu), co stanowi jedną z ich największych zalet.

 

Chwalę i szanuję także za erudycję twórczą, a mianowicie za szereg nawiązań kulturowych, głównie literackich (między innymi Szymborska, „Lord Jim” Josepha Conrada czy sonety Mickiewicza). Dobrze uzupełniają one lekturę wierszy i dają kolejne punkty zaczepień interpretacyjnych. A poza tym – dla kogoś, kto zwyczajnie lubi wyszukiwać tropy intertekstualne była to nie lada gratka.

 

Stylistycznie wiersze także są różnorodne, ale – jak zarzekałam na początku – przemilczę niektóre. Stylistyka ta odpowiada wierszom współczesnym – próżno szukać tu patosu, dykcji wysokiej czy wyszukanych rozwiązań. Ale nie umniejsza to wcale wierszom, skoro bowiem tematyka jest nam współczesna, to sposób jej przekazania też powinien taki być. Choć sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że autor zdecydował się na wykorzystanie rymów w sporej liczbie wierszy, często niepełnych, ale jednak. Herdyński odrzucił tym samym (przynajmniej w utworach rymowanych) posłużenie się wierszem wolnym, który króluje w poezji współczesnej. Ciekawa ziemia i jeśli o mnie chodzi, to oceniam jąna plus.

 

Autor w wielu wierszach umiejętnie posługuje sięprzerzutniami, jak na przykład:

 

„[…] purpurowe pająki

kwiatów, po kilka na końcach pędów,

łączące doświadczenia jak rój

myśli, chyba w głowie, a kojarzy się

z odnową. okres prób i błędów.”

 

(„Fantastyczne przygody w świecie owadów”, interpunkcja zachowana jak w oryginale)

 

Gdy dobrze użyta, jak w przykładzie wyżej, spełnia swoje podstawowe zadanie – eksponuje słowa rozdzielone klauzulą, końcem wersu. Poprawnie użyte, wprowadzają zawieszenie i suspens oraz multiplikują możliwości potencjalnych odczytań.

 

Czy sięgnęłabym po kolejne wiersze Herdyńskiego? Być może. Poruszane tematy są ciekawe, sposób ich wyrażenia również. Biorąc pod uwagę cały zbiór, jestem w stanie przymknąć oko na utwory gorsze, jeśli zostaje mi to wynagrodzone wierszami-perełkami.

Agnesto

  Poezję trzeba umieć czytać, ale i pisać. Poeta i czytający muszą grać w jednej orkiestrze. Potrzebna jest kompatybilność i synchronizacja, bo w przeciwnym razie każdy brnie w swoim kierunku. Poznałam smak prawdziwej poezji przy okazji tomiku Mieczysława Zynera, która mnie oczarowała i jednocześnie zachwyciła swoim pięknem. Dzięki jego wierszom nauczyłam się czytać poezję. Subtelne słowa z kart tomiku tworzyły we mnie obrazy, które powoli nabierały kształtów, znaczeń i mojego wręcz uwielbienia. Poznałam człowieka, którego dusza wyrywała się do ludzi, lecz to samotność walczyła o atencję. Sprzeczności rozrywały mu duszę. Droga jego życia wybrukowana była pytaniami, a skoro pytania, to i wątpliwości, a te znowu rodziły zadumę.

 

Nie chcę porównywać wierszy, ani poetów, ale...

 

Każdej książce daję szansę. Wierzę, częstokroć naiwnie, że znajdę coś, co zapunktuje - zarówno ona, jak i autor. Tak było w przypadku „Raczej dżumy” Kajetana Herdyńskiego. Tu dałam sobie czas i cierpliwość, by między wersami, a i w samych wierszach też, znaleźć coś, co zrozumie, co we mnie poruszy jakąś strunę emocji, co mnie zatrzyma w pędzie czasu. Szukałam jakiejś chwilowej odskoczni, piękna słów, jakiegoś uniesienia i odpoczynku dla duszy. Lecz nic. Tu nic takiego nie ma. Przerzucasz strona po stronie, czytasz powoli, bo uważnie, tłumaczysz sobie, że to poeta jest w końcu ponad tobą i że to wszystko przekracza twoją inteligencję. W końcu poezję trzeba umieć czytać i rozumieć, a ty? Brniesz w te poplątane słowa z własną pokręconą nieco interpretacją, bo szukasz co autor miał na myśli i szukasz sensu w tych zlepkach wyrazów. Lecz nic, nic się nie wyłania, nic nie ma. Nie ma logiki, nie ma obrazu, nie ma niczego.      

 

Każdy wiersz jest niezrozumiały. Każdy stanowi kolaż słów, które chaotycznie zebrał poeta nadając im wierszowany szyk, jednak pozbawił ich sensu. To myśli przegadane, które nie kleją się w spójną całość. To wyraźny przerost formy nad treścią lub odwrotnie. Trudno dociec, co autor miał na myśli, a skoro jego myśli są niezrozumiałe, to nasze tym bardziej. Sam fakt, że ów zbiorek powstał pomiędzy 2013, a 2021 rokiem świadczy o tym, że są to utwory zrodzone pod wpływem impulsu. Można wręcz odnieść wrażenie, że zostały wyrzucone z głowy autora, spisane i odłożone. Myśli, które jak nadmuchane balony ulatują w niebo tracąc powietrze z wnętrza, by po chwili zniknąć w przestrzeni i w nas.

  

Jednak biorę poprawkę, że każdy szuka w poezji czegoś innego. Może spokoju? Może wyciszenia i gry słów, których interpretacja i poszukiwanie sensu daje wytchnienie od kłopotów codzienności? Może innego poziomu sztuki? To moja subiektywna recenzja, dlatego proszę nie kierować się tylko i wyłącznie moim zdaniem. Z pewnością znajdą się i tacy, co znajdą tu zachwyt i magnetyzm. Może ktoś spotka tu wersy, które oddadzą jego moment w życiu. W końcu w tym tkwi piękno poezji – w jej wielorakości.

 

Czas. W każdym wierszu liczy się czas. Wskazówki cichną. Zadajesz sobie pytania, czekasz na odpowiedzi. Poszukujesz siebie, swojego domu i swojej wrażliwości. I obyś stał się własnym odkrywcą.

Olga Piechota

  Nigdy nie przepadałam za sportem, choć tez od dziecka miałam intensywne poczucie, że jest czymś naturalnym, jest po prostu częścią człowieka. Od przyjemności, która za nim idzie, po ćwiczenia, ducha walki, rywalizację, kibicowanie, spędzanie razem czasu… Mogłabym w nieskończoność tak wymieniać. I właśnie to pokazuje mi, że jest integralną częścią nas i twierdząc, że go nie lubię, upraszczam sprawę. Bo czego dokładnie nie lubię? Albo czy na pewno nie ma czegoś, co lubię?

 

Te wszystkie refleksje wywołał we mnie tomik wierszy, który czytałam jakiś czas temu autorstwa Kajetana Herdyńskiego – „Racza dżuma”. Gdy zdecydowałam się, przeczytać ten tomik poezji, nie miałam pojęcia, o czym jest. Po prostu czułam, że mam potrzebę przeczytania wierszy i wybrałam pierwszy lepszy tomik. Niestety w tym przypadku pierwszy lepszy okazuje się mieć pejoratywne znaczenie. Co dokładnie wywołuje we mnie taką negatywną reakcję?

 

Jednak na początku zrobię troszkę odwrócenie i najpierw przedstawię Wam tak naprawdę jedyną, konkretną zaletę całego tomiku, a jest nią oryginalność. Autor w swoich treściach skupia się na wspomnianym sporcie oraz na różnorodnych aspektach codzienności. Uważam to za niekonwencjonalną tematykę i takie dojrzenie braku danego motywu w poezji. Być może jest tak, że po prostu rzadko trafiam na takie wiersze, ale to też coś oznacza. Dlatego jak najbardziej tę część całości doceniam i szanuje.

 

Natomiast odnosząc się do stylistyki całości, to muszę podkreślić, że jest niesamowicie chaotyczny. W tych wierszach było tak niesamowicie wiele wszystkiego, tak dużo. I jak zazwyczaj podkreślam Wam, że lubię rozbudowaną stylistykę, to w tym przypadku przekroczyło to pewne granice. Miałam poczucie, że poeta nie poradził sobie z tak wieloma możliwościami i gdzieś przekroczył ten złoty środek, który wyrównałby całość. Oczywiście to w żaden sposób nie zmienia faktu, że nadaje to pewnego rodzaju unikatowości, a co za tym idzie rozpoznania stylistyki autora. Dlatego zakładam, że być może są czytelnicy, którzy bardziej docenią takie pomieszanie z pomieszanym, by właśnie wyodrębnić niekonwencjonalność stylistyczną rozpoznawalną u Kajetana Herdyńskiego.

 

O samej treści jestem w stanie bardzo mało powiedzieć. Niestety czytając, miałam poczucie, że w większości nie rozumiem tych wierszy i nie wyciągam z nich tego, co autor chciałby, żeby jego czytelnicy wyciągnęli. O dziwo naprawdę wielu słów nie rozumiałam, nie rozumiałam, co przekazują i jaki mają cel. A to zawsze mnie frustruje. I w takim ogólnym podsumowaniu nie potrafiłam znaleźć choć jednego wiersza, który zwróciłby moją uwagę, który choćby na chwilę dłużej poruszył mnie, wywołał jakieś intensywne emocje. Na koniec wszystkie wydały się takie same.  Dało się zaobserwować niesamowita powtarzalność, przez co główne wątki ginęły.

 

Tomik wierszy „Racza dżuma” Kajetana Herdyńskiego okazał się dla mnie olbrzymi rozczarowaniem. Potrafiłam docenić tematykę, jednak wspomniana stylistyka, nawał wszystkiego, niezrozumiałość słów oraz powtarzalność wywołały we mnie wiele negatywnych emocji. Dlatego uznaję to za przeżycie niewarte mojego czasu.

Doris

       To drugi tomik wierszy Kajetana Herdyńskiego, i daje się to odczuć podczas lektury. Mamy do czynienia z poezją dojrzałą, przemyślaną, nie pochopną, a umyślnie nieśpieszną. Frazy są dopieszczone, zarówno te zawierające rymy, jak i te dowolne, z własnym rytmem i układem wyrazów, co nawet wolę. To, co sprawia wrażenie chaotycznego, przypadkowego rozrzucenia wyrazów, wcale takie nie jest, gdy uważnie się przyjrzymy i damy sobie chwilę na refleksję. Bo nie będzie łatwo.

 

       To poezja na wskroś współczesna, dotyka więc tematów dzisiaj ważnych i aktualnych, związanych z naszą anonimowością i kreowaniem wizerunku, nowoczesnymi mediami, komentowaniem postów, a więc dzisiejszą komunikacją skrytą w obojętnych serwerach za hashtagami oraz nickami oraz fotkami wziętymi nie wiadomo skąd.

 

       Takie tez jest to pisanie, pozrywane, posługujące się skrótem, niedopowiedzeniem. Uczucia trzymane są na uwięzi na bardzo krótkiej smyczy, z wierszy bije chłód, spod którego jednak przebija jakieś rozczarowanie, a może nawet hamowany gniew. To nie są słodkie strofy, wybijają nas ze strefy komfortu i każą skonfrontować się ze światem niedoskonałym i zawodnym. Dużo w nich mroku i półmroku, technologii i nudy.

 

„milion razy mleko karma i parasol

milion razy żółte światło korytarzy

pulsujące mięśnie obolałe kości

tyle sprzeczności pod kurtyną senności”

 

Czy nam się jeszcze chce o coś walczyć, coś osiągnąć, czy też gnuśniejemy powoli w szarej codzienności, jak w tym wierszu/nie wierszu, pod gromkim tytułem „Do boju”, który brzmi nie inaczej, jak: „Daj spokój”. Tak, to koniec wiersza. I jeśli tak bogate w emocje, złożone i interesujące jest nasze życie, to… dajcie spokój!

 

       Aż smutno się robi przy tych nawiązaniach do Mickiewicza i Conrada, którym przeciwstawiamy naszą bierność i ucieczkę od problemów w wykreowany sztucznie, czy też przy pomocy określonych substancji, świat, mierny świat. Bez wspomagania już sobie nie radzimy, nudzimy się, ziewamy…

 

       W żadnym razie nie jest to poezja zwiewna i romantyczna, raczej ciężka i posępna, traktująca życie jako jarzmo, od którego niełatwo się uwolnić.

 

„jakie to wszystko brzydkie i małe

fakty są zmienne uczucia są stałe

dusza jest słowem słowo jest ciałem

koniec początkiem którego czekałem”

 

       Autor to młody człowiek, tomik zaś zebrał wiersze pisane przez dłuższy czas (2013-2021). Z okładki patrzy na nas przerażony chłopak. Może dopiero co obudził się z jednego koszmaru, by przekonać się, że tkwi w kolejnym, tym razem rzeczywistym.

 

       To poezja enigmatyczna, każdy może odczytać ją na swój sposób, podpiąć pod nią własne doświadczenia. Bardzo możliwe, że autor, czy też inny czytelnik, zapoznawszy się z moim odbiorem „Raczej dżumy” złapie się za głowę, mówiąc – gdzie ona to widzi! I dobrze. Ja pozostaję przy swoim, a wy szukajcie osobistych interpretacji.

Ola1977

   Przyznaję, rzadko sięgam po tomiki poetyckie nieznanych autorów. Wolę poruszać się po znanych mi już lirycznych ścieżkach, brakuje mi cierpliwości do lektur, które nie gwarantują satysfakcji. „Racza dżuma” zaintrygowała mnie dziwacznym, absurdalnym tytułem, okładką trochę jak ilustracją jakiegoś zaginionego dzieła Franza Kafki, wreszcie wizerunkiem autora, dalekim od standardowego zdjęcia twórcy. To zresztą, jak się okazało, nie jest debiut poety – filozofa z Zamościa, a drugi tomik, zawierający wiersze z lat 2013-2021, czyli dość rozległego czasu. Nie wiem, jaki był klucz ułożenia utworów – chronologiczny, tematyczny – a byłaby to informacja istotna przy odbiorze całości.

 

Już motto tomiku, wzięte z wiersza „Karnawał” Witolda Wirpszy (Chciał skoczyć na rumaka, znalazł / Się na gryzoniu.) wprowadza nas w klimat zbioru. Autor zaczyna od nieoczywistości. Czym jest wiersz? Fonty na kartce to jeszcze nie wiersz? No właśnie, co czyni dany zbiór wyrazów wierszem? Rymy, emocje, decyzja autora, decyzja czytelnika? Pytań wiele, odpowiedź też raczej nie będzie jednoznaczna. Zamknięcie myśli w wersy, znajomość podstawowych środków językowych, użyta gdzieniegdzie przerzutnia, surowość obrazowania – czy to już wiersz? Pewnie tak. Czy dobry? O, to już zupełnie inna kwestia.

 

Życie jako sztafeta, którą rozpoczyna nie huk wystrzału, a jedynie echo. Biegniemy, zapominając o podawaniu pałeczek – czy to metafora egoizmu, czy raczej gorzka refleksja, że nawet w tłumie jesteśmy sami? Tablica rozgrywek, scenariusze, różne opcje na wychodzenie z grupy – niby sport, a przecież też życie. Dużo w tym tomiku sportu, są zawody, tabele wyników, zawody, gracze i widzowie, wygrane i przegrane. Te ostatnie – jak w życiu.

 

Metafory sportowe, gra słów (wiersz „Poczucie tumoru”), szukanie sensu w tym, że nic w naszym życiu się nie powtórzy, bo skoro tak, to przecież i śmierć będzie jednorazowa. Życie to zbiór zwyczajnych chwil, banalnych wydarzeń, jedyny pewnik to wątpliwości jak zgaga, palące i trudne do pozbycia.

 

Najlepszy – dla mnie – jest najkrótszy wiersz tego tomiku. Kwintesencja lapidarności i celności ujęcia. Utwór noszący tytuł „Do boju” ma tylko jeden wers: daj spokój. Jakież to świetne podsumowanie ludzkich chęci, zapałów, oczekiwań wobec siebie i innych. Bardzo to do mnie przemawia.

 

Całość nie była jednak satysfakcjonującą lekturą. Kluczem do wszystkiego jest tu dla mnie fragment jednego z wierszy: obraz autoportret artysty na tle zieleni / zapatrzonego niejako we własne myśli. Bo utwory Kajetana Herdyńskiego są bardzo „jego”, czasami nawet za bardzo. Czym to skutkuje? Dla mnie, czytelniczki, trochę odbiciem się od ściany. Zbitki wyrazów pozostają zbitkami, bo albo ich głębia jest zbyt głęboka, albo – czego się obawiam – głębi tam nie ma. I o ile metafora Jesteś zabiciem świętego jelenia wymaga przy odczycie znajomości tego pokręconego filmu, tak wiele innych wymaga chyba bycia samym autorem. Wiele razy czułam się jak bohaterka alternatywnej wersji wiersza Wisławy Szymborskiej „Na wieży Babel”, bo nijak nie układał mi się dialog z utworami Kajetana Herdyńskiego – one swoje, ja coś zupełnie innego. Nie znalazłam nici porozumienia, nie chwyciły mnie za serce i gardło, nie sprawiły, że chcę o nich myśleć i o nich dyskutować. Daleka jestem jednak od stwierdzenia, że to złe wiersze. Nie ja jestem po prostu ich oczekiwaną odbiorczynią. Wierzę, że takie (lub tacy) spokojnie się znajdą, czego autorowi oczywiście życzę.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial