Justyna
-
„Reina Roja. Czerwona Królowa” pobiła chyba rekordy popularności w mediach społecznościowych (promocji książki pomogła akcja dla recenzentów zorganizowana przez Wydawnictwo SQN). Przeglądając coraz to nowe wpisy miałam wrażenie, że to podróbka „Millenium”, tylko że w hiszpańskich realiach, a Antonia Scott to wierna kopia Lisbeth Salander. Cztery miesiące po polskiej premierze uległam… (hiszpańska premiera miała miejsce w 2018 roku)
Siłą napędową powieści ma być dwoje głównych bohaterów. Inspektor Jon Gutiérrez, aktualnie zawieszony w czynnościach służbowych, co zawdzięcza kompromitującej akcji. Zawieszony w obowiązkach, bez prawa do wynagrodzenia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – musi odwiedzić tajemniczą kobietę i przekonać ją do podróży samochodem… Tą kobietą jest Antonia Scott. Nie policjantka, nie detektyw. Enigmatyczny introwertyk. Córka dyplomaty, której mąż od kilku lat jest w śpiączce, która jest wynikiem niefortunnych zdarzeń. To najbardziej inteligentna zarejestrowana na świecie osoba. Trzecim – niemym – bohaterem można nazwać stowarzyszenie, które oficjalnie nie istnieje, jest ściśle tajne i działa inaczej niż policja: przed Państwem Czerwona Królowa.
W Madrycie zostaje zamordowany syn prezeski jednego z największych banków w Hiszpanii, porwana zostaje też córka potentata odzieżowego. Oba śledztwa prowadzi Kapitan Parra z Wydziału Porwań i Wymuszeń Policji; jak można się domyślić do gry wkraczają również Gutiérrez i Scott. Trwa niezdrowa rywalizacja, dwie ekipy depczą sobie wzajemnie po piętach. Ktopierwszy rozwiąże sprawę tajemniczego zabójstwa i porwania?
Tematyka poruszana w powieści na pierwszy rzut oka wydaje się ciężka – nic bardziej mylnego! Fabuła zaskakuje lekkością, humorem sytuacyjnym i dużą dawką sarkazmu. Akcja jest wartka, tempa dodają krótkie rozdziały i podzielenie powieści na części (dzielenie perspektywy między bohaterów).Lejtmotywzbytnio nie zaskakuje – jeśli jest morderstwo i porwanie, to wiadomo że będzie śledztwo. Owszem, pojawia się w powieści trochę pościgów, wybuchów (scena eksplozji jest genialna!) i zwrotów akcji, ale nie jest to coś co wbija w fotel. Tu bardziej liczą się postaci i retrospekcyjna rzeczywistość; to co dzieje się teraz może stanowić jedynie tło. W mojej ocenie za mało skoncentrowano się na postaci Scott – być może to celowy zabieg i w kolejnych częściach będzie tego więcej (Kolejnych? Tak, Juan Gómez-Jurando napisał trylogię).
To co wyróżnia „Reinę Roję” to specyficzny styl – w mojej ocenie do wychwycenia dla bardziej uważnych i bystrych czytelników (powtórzenia narratora i bohaterów!). Dużą zaletą jest humor i słowne przepychanki bohaterów. To co na minus – to lekki bałagan i chaos w treści; choć mam teorię, że to było zamierzone. Im dalej w las, tym zdecydowanie gorzej, jakby zabrakło pomysłu, jakby zburzył się cały plan. Jako całość jest trochę przekombinowana, czasem przegadana, ale ogólnie ciekawa. Z kolejną stroną tonie się w schematach i dziurach logicznych, a motywacje bohaterów są coraz mniej przekonujące. Miało być oryginalnie – tymczasem zakończenie jest do przewidzenia. Aż dziwi prośba autora, aby nie dzielić się zakończeniem w internecie. Byłoby to zrozumiałe gdyby finał wywracał wszystko do góry nogami, a tak…
„Reina Roja. Czerwona królowa” to ciekawa, przyjemna i mało wymagająca powieść, idealna na wakacje. W mojej ocenie wyższa średnia półka. Promocja w mediach społecznościowych dużo jej pomogła – bez tego mogła by zginąć w natłoku nowości wydawniczych.
Czy sięgnę po kolejne części ? Nie wiem. Jest tyle innych książek…