Doris
-
Seria „Książka do pisania” to pomysł wydawnictwa Austeria, który od razu wprawia mnie w niezłe pomieszanie. Bo jak to tak można, pisać po książce! A tutaj nie tylko można, ale nawet trzeba. Przewidziano na to sporo pustych kartek, rozsianych między licznymi czarno-białymi fotografiami i tekstem, nad wyborem którego czuwał Jarosław Mikołajewski. Tymczasem ja nie nawykłam do robienia w książkach notatek, podkreśleń, jakiegokolwiek zaznaczania własnej obecności jako czytelnika. Nie wiem więc, czy się odważę, czy ręka mnie posłucha, czy nie umknie w ostatnim momencie… Jednak idea sama w sobie doskonała. W ten sposób książka zyskuje jakby dodatkowe życie i nową funkcję, stając się diariuszem, przyjaciółką, z którą można prowadzić osobistą rozmowę.
Bolesław Leśmian to poeta, do którego twórczości wracam często, który urzeka mnie za każdym razem obrazowym liryzmem wierszy, lubię jego nowatorskie leśmianizmy, muzyczność wersów, które są niczym pieśń, często miłosna, bardzo śmiała, ekstatyczna, a w późniejszych latach życia bardziej refleksyjna, rozważająca utratę, przemijanie. W tych wierszach jest życie, wszystkie jego aspekty, jest człowiek, obnażony, bezbronny, targany uczuciami, jest właśnie miłość, gwałtowna, wszechogarniająca i zmysłowa. Wczytując się w nie znikamy w malinowym chruśniaku, czujemy „usta twe – na mych oczach”, z zażenowaniem podglądamy bardzo intymne fragmenty listów do Dory Lebenthal. I już nie dziwimy się, że ten łysy, drobniutki okularnik w za dużej szubie i z nieśmiałym spojrzeniem, miał takie powodzenie w miłości, co potrafił pięknie przełożyć na strofy poezji. W niej zaś jest jakiś urok nieprzekładalny na słowa, ale wyczuwalny bardzo wyraźnie, jakiś magnetyzm, a może po prostu… prawda.
Jego życie osobiste, niezwykle bogate w uczucia – zadziwia, chciałoby się uchwycić istotę tego czaru, który wabił kobiety, tak jak jego twórczość uwodzi czytelników. Wszystkie te miłości okazywały się bardzo trwałe. Próbujemy dojść prawdziwej „istoty” leśmianizmu czytając zamieszczone urywki wspomnień przyjaciół i fragmenty utworów autora, zderzając to z dzisiejszym ich odbiorem. Wpatrujemy się w jego drobną twarz, w zasnute melancholią oczy, gdyż, jak napisała Maria Bachniak „Sam niepokaźny, był przeciwieństwem swojej poezji”. Teraz, po upływie wielu lat od dwudziestolecia międzywojennego, wiersze Leśmiana są nieco archaiczne, ale w taki delikatny sposób, niczym cenny przedmiot, który przez pokrywającą go warstwę patyny zyskuje jeszcze na wartości. Dodaje mu ona romantycznej otoczki.
Książka do pisania podsuwa tematy, inspiruje, zachęca do zgłębiania zagadnienia, zagaduje, wabi. Później siadasz i szukasz, kolejnych i kolejnych wierszy, fragmentów biografii, wyobrażasz sobie Leśmiana spacerującego w jesiennym szeleście liści, niemal znikającego w tym swoim płaszczu, zamyślonego nad wierszem, a może nad listem do kobiety, albo też nad marnym życiem poety, który jak każdy musi jeść i opłacać rachunki, podczas gdy chciałby tylko bujać w obłokach i przekuwać piękno świata w piękno słowa.