Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Berneter

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Berneter | Autor: Łukasz Burdziński

Wybierz opinię:

MagBooky

  Po raz kolejny przekonuję się, że po książki z gatunku horror nie powinnam sięgać, tym bardziej jak nic nie mówią mi nazwiska ich autorów. Tylko czasami wbrew sobie, wychodzę poza strefę własnego komfortu w nadziei, że może tym razem ktoś zaszczepi we mnie miłość do książek grozy i trafię na taki tytuł, który powali mnie na kolana. Niestety "Berneter" Łukasza Brudzińskiego od Wydawnictwa Ridero do nich nie należał. Ale po kolei.

 

Zapowiadało się szumnie. Bijące po oczach ostrzeżenie, że książka przeznaczona jest dla czytelników powyżej 18 roku życia, sugerowało, że będzie tu krwawo co najmniej jak w teksańskiej masakrze piłą mechaniczną. Ja nie wiem, może faktycznie to ze mną coś jest nie tak, ale jeśli „Berneter” miał mnie przerazić, to z przykrością stwierdzam, że plan się nie powiódł. Trudno jest mi też ocenić, czy to wypadek w dotychczasowej twórczości Autora, gdyż tej nie znam, ale główny mój zarzut do tej książki jest taki, że jej się po prostu nie dało czytać. Mam ogromne wątpliwości czy książka przeszła przez jakąkolwiek korektę wydawniczą, gdyż ilość błędów i powtórzeń powalała na kolana, odbierając wrażliwym na słowo czytelnikom, a do takich siebie zaliczam niezależnie od tego czy czytam literaturę piękną, czy kryminał, że oczekuję, że skoro ktoś pisze i przelewa myśli na papier w ojczystym języku to powinien to zrobić tak, aby dało się wytwór jego wyobraźni przeczytać. Tu był z tym kłopot. Przynajmniej dla mnie.

 

Niczym nie zaskoczył mnie też pomysł na fabułę, gdyż powiela on motywy już dawno wykorzystane przez twórców tego gatunku. Nie wierzycie? Proszę bardzo sami sprawdźcie. Mamy małe miasteczko, które tu nazwane zostało Mostków, a w nim od lat pojawiające się tajemnicze zaginięcia dzieci, w różnym wieku. Do motywu zaginięć dodać należy odrobinę grozy, zatem Autor dorzuca zmasakrowane zwłoki. A jakby tego było jeszcze mało dodaje grupę nastoletnich przyjaciół zafascynowanych gore, którzy postanawiają rozwikłać zagadkę owego trupiego znaleziska. I żebym nie zapomniała dodać jeszcze jednego motywu – opuszczonej fabryki, w której najwyraźniej coś straszy. Brzmi znajomo? Dla mnie aż zanadto.

 

Nie czepiając się jednak samej fabuły, chociaż ona pozostawia wiele do życzenia, a wątki są czasem rwane jak pożarty przez mole sweter, dla mnie większym problemem było kreowanie niepotrzebnych dram i ich piętrzenie, zamiast skupienie się na budowaniu napięcia i atmosfery grozy, która faktycznie wbiłaby czytelnika w fotel. Od horroru oczekuję tego, że po trochę będzie się stwarzało, potęgowało napięcie, tak aby przejąć kontrolę nad strachem czytelnika, w „Berneterze” tego nie ma niestety. Zamiast tego czytelnik bombardowany jest nagłymi i sztucznie podniesionymi momentami napięcia, które niestety są dość przewidywalne.

 

Brak tu również umiejętnego budowania postaci. Nie ma w nich żadnej głębi. Są oni płascy i jednowymiarowi, a ich zachowania możliwe są z góry do przewidzenia. To sprawia, że zamiast pozwolić czytelnikowi odkryć psychologię postaci, Autor serwuje nam gotowe rozwiązania, co ogranicza potencjał emocjonalny powieści i uniemożliwia nawiązanie z tymi postaciami jakiejkolwiek relacji.

 

Wreszcie nagromadzenie ilości brutalnych scen, w pewnym momencie przestaje przerażać, a zaczyna nużyć, trochę na zasadzie, że co za dużo to niezdrowo. Gdyby one były wprowadzane w sposób bardziej subtelny, poprzez pobijanie warstwy psychologicznej postaci to wydźwięk tych elementów grozy byłby zdecydowanie mocniejszy, a tak zatracił swój sens, tym bardziej, że gubi się on jeszcze bardziej w dość chaotycznie prowadzonych wątkach powieści.

 

Z przykrością zatem stwierdzam, ale "Berneter" do mnie nie przemówił i niestety mnie rozczarował. Zabrakło mi tutaj finezji w budowaniu napięcia charakterystycznego dla horroru, a bez tego jest to opowieść jak wiele innych. Tym razem zatem nie polecam.

Książkomaniaczka

  Bardzo dawno nie czytałam nic z gatunku grozy i horroru, dlatego tym razem postawiłam na ten gatunek literacki. Wybierając do przeczytania powieść „Berneter" (chociaż tytuł jest dla mnie dość problematyczny! Ileż ja razy się myliłam przy czytaniu i pisaniu go to moje) spodziewałam się, że będzie to powieść mocna, mrożąca krew w żyłach i niepozwalającą zasnąć. Jednak potrzebowałam przeczytać coś innego niż do tej pory. Dlatego też ta pozycja trafiła na moją listę do przeczytania. 

 

Powieść opowiada o grupie przyjaciół, którzy przypadkowo odkrywają mroczne tajemnice i uwalniają siły zła, które są strasznym zagrożeniem dla społeczeństwa. Nie spodziewają się, że ich ciekawość doprowadzi do tak katastrofalnych skutków. Muszą stawić czoła własnym lękom i demonom, aby pokonać czyhające zło. 

 

"Berneter" Łukasza Burdzińskiego to powieść grozy, która wciąga czytelnika w swój świat od pierwszych stron. Pełna jest tajemnic i zła, które skrywa się w miasteczku Mostków. Autor buduje atmosferę grozy i  napięcie od początku, które nie opuszcza nas aż do ostatniej strony. Tajemnicze zaginięcia, przerażające zło, świetnie wykreowane postaci. To wszystko ze sobą współgra i tworzy swoistą atmosferę grozy. 

 

Autor tak umiejętnie wciąga czytelnika w mroczny świat przedstawiony, że bardzo ciężko nam się z niego wyrwać. Na swojej drodze spotykamy mnóstwo tajemnic i mroku, więc jak najszybciej chcemy dowiedzieć się co kryje przed nami zakończenie.

 

Postacie w książce są dobrze wykreowane, są one indywidualistami, a każdy bohater wnosi do książki coś od siebie. Czytelnik z niecierpliwością śledzi ich losy. Wspiera ich w trudnych chwilach, ale też kibicuje, aby udało im się pokonać zło. 

 

Coś co bardzo raziło mnie w oczy to liczne błędy w korekcie. Bardzo dużo było tutaj literówek, co z początku niesamowicie mnie irytowało. Mimo wszystko dałam tej książce szansę i jestem z tego powodu zadowolona. Zaznaczam jednak, że zarówno autor jak i wydawnictwo powinni na to zwrócić większą uwagę, bo jest to naprawdę irytujące.

 

Mimo iż książka mi się spodobała to czegoś mi w niej zabrakło. Jest to gatunek horror, więc spodziewałam się naprawdę mocnej, mrożącej krew w żyłach książki. Jednak nie była aż tak straszna jak zapowiada okładka i bijące po oczach oznaczenie, że powieść jest kierowana do czytelników pełnoletnich. Historia jest ciekawa, ale no czegoś jej brakuje. Nie jest to zła książka, a czas z nią spędzony uważam za dobrze spożytkowany. Mimo to uważam, że mogło być lepiej. 

 

Podsumowując, "Berneter" to niezwykle ciekawa i trzymająca w napięciu powieść grozy, która wciąga czytelnika w świat tajemnic i zła. Świetne budowanie napięcia, dobrze wykreowane postacie i przerażające wydarzenia sprawiają, że jest to lektura, która pozostaje w pamięci czytelnika nawet po zakończeniu. Autor niejednokrotnie sprawia, że czujemy dreszcz niepokoju na plecach. Mimo tych niedociągnięć książkę oceniam pozytywnie. Jednak nadal nie wiem, czy jeszcze kiedyś sięgnę po twórczość autora. Chciałabym ocenić tę książkę wyżej jednak te błędy w korekcie skutecznie obniżyły tę ocenę. 

Wanda Rajska

  Książkowe horrory to niegdyś bliski mi gatunek literacki. Pisząc niegdyś, mam na myśli kilkadziesiąt lat temu, na przełomie mojej podstawówki i liceum. „Manitou” Grahama Mastertona pamiętam do dziś i do dziś wspominam dreszcz strachu, który towarzyszył mi w trakcie lektury. Potem porzuciłam literaturę grozy i to porzuciłam na dobre. Nie wiem więc sama, dlaczego po tylu latach sięgnęłam po książkę, w której sama okładka nie pozostawia żadnych wątpliwości co do jej treści. Może to taka sentymentalna literacka podróż? Bardzo możliwe. W każdym razie chciałam się przekonać, czy nadal potrafię się bać, czy książka będzie umiała mnie przestraszyć jak kiedyś?

 

Przeniosłam się zatem, na własne życzenie, do Mostkowa. Jest to małe miasteczko oddalone od reszty świata, a w nim, jako gromadka głównych bohaterów, banda dzieciaków - dobrych, a obok nich także trochę tych złych, których poznajemy bliżej od pierwszych stron opowieści. Szybko też pojawia się w historii opuszczona fabryka na obrzeżach miasta, o której nikt nie chce mówić, a którą każdy, i starszy, i młodszy, omija szerokim łukiem. Do tego przypadki niewyjaśnionych zaginięć z przeszłości. Aha, koniecznie trzeba jeszcze dodać, że te dzieciaki są niezwykle ciekawskie... Brzmi znajomo? Dla każdego, kto się zaczytywał Kingiem, oglądał "Stranger Things" czy inny tego typu film - nawet bardzo! Mamy tu więc pradawne, obudzone i wyzwolone z innego świata zło, któremu podołać mogą tylko dzieci... podczas gdy dorośli pozostają dziwnie nieobecni.

 

I tu zaczyna się cały zestaw moich sprzecznych wrażeń na temat tej książki: przyznajmy - motyw ograny i niekoniecznie zaskakujący. Sama historia napisana jednak dość sprawnie i wartko. Podobał mi się sposób prowadzenia akcji i przeplatania się licznych wątków. To ten przypadek, gdy co chwilę powtarzamy sobie „jeszcze jeden rozdział” i zanim się obejrzymy, kończmy książkę, I za to przyznaję duży plus. Dlaczego jednak, mimo następujących po sobie kolejnych krwawych scen, ja się nie boję? Bo to książka w moim odczuciu zdecydowanie dla starszych dzieci i młodzieży. To ten typ literatury – nastoletni bohaterowie, nastoletnie emocje i takież spojrzenie na świat. Po co więc ten napis +18 na okładce? Może właśnie po to, żeby przyciągnąć nieletnich (zakazany owoc). Jeśli jednak dla nieletnich, jak myślę, to koniecznie trzebaby było usunąć kilka zbędnych, na siłę drastycznych i przesadzonych, w zasadzie niepotrzebnych scen? Podsumowując: myślę, że książka generalnie może się podobać.

         

Ale... Dlaczego jest tak naszpikowana błędami??? Literówki, zjedzone litery, błędy gramatyczne, a nawet typowe ortografy. Oprócz tego liczne powtórzenia dosłownie tych samych fraz. I do tego konsekwentny dramat z przecinkami. Autor zdecydowanie cierpi na „nadprzecinkozę”, co nie przeszkadza mu nie postawić przecinka tam, gdzie akurat powinien być... No i ok, nie każdy musi "umieć w przecinki". Ale chyba ktoś to sprawdzał? Sprawdzał...? W książce odnalazłam notatkę „Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero” i w związku z tym, o czym piszę, to raczej niepokojąca notatka. Nie jestem szczególnie cięta na błędy w druku i gdyby było ich kilka, zwyczajnie ich bym nawet nie zapamiętała. Tutaj jednak mocno przekroczona została masa krytyczna, co zwyczajnie zakłócało lekturę. Szkoda, bo to jednak trochę zmarnowany potencjał. Solidny redaktor-korektor i to mogłaby być niezła powieść dla młodzieży.

Helluo_Librorum

  Słowo „Berneter” z języka francuskiego można przetłumaczyć jako „pożeracz dzieci”. I właśnie o demonie pożerającym dzieci opowiada najnowsza książka Łukasza Burdzińskiego. Okładka sugeruje, że będzie strasznie. Wizerunek przerażającego potwora i ostrzeżenie, że lektura jest przeznaczona wyłącznie dla osób powyżej 18. roku życia obiecuje krwawą jatkę i mnóstwo strachu. Jednak czy rzeczywiście „Berneter” nam tego dostarczy?

 

W niewielkiej miejscowości o nazwie Mostków znajduje się opuszczona od lat fabryka tkanin. Pusty budynek od dawna wzbudza niepokój mieszańców. Nawet ci, którzy mieszkali kiedyś w jego pobliżu postanowili porzucić swoje domy i opuścić to miejsce. Pojawiają się nawet głosy o nawiedzeniu i duchach przebywających na terenie obiektu. Uczeń ósmej klasy, Radek, który w wolnych chwilach nagrywa i publikuje filmy o nawiedzonych miejscach, postanawia tematem swojej kolejnej produkcji uczynić budynek fabryki. Z grupą znajomych udaje się tam, aby nagrać wnętrze obiektu. Wyprawa kończy się jednak dla jej uczestników w nieprzewidywalny sposób. Nastolatkowie odkrywają, że w opuszczonym budynku kryje się zło, które odpowiada za falę zaginięć i zabójstw dzieci w okolicy. Uczestnikom wyprawy udaje się uciec, jednak demon wciąż za nimi podąża i szuka kolejnych ofiar. Nastolatkowie nie chcą się jednak poddać i postanawiają walczyć z potworem.

 

Początkowo książka wydaje się ciekawa. Autor umiejętnie buduje napięcie, nie uciekając się do brutalnych i krwawych scen, ale tworząc atmosferę grozy dzięki wprowadzeniu poczucia nieznanego, ale nieuchronnego zagrożenia. Szybko jednak okazuje się, że na dłuższą metę nie ma on nam zbyt wiele do zaoferowania. Jego powieść składa się z bardzo długich fragmentów przedstawiających historię poszczególnych (nawet epizodycznych) bohaterów, przerywanych brutalnymi scenami, które jednak już nie straszą. W efekcie napięcie w „Berneterze” nie narasta, nie mamy tu do czynienia ze strachem, który z rozdziału na rozdział potęguje. Fabuła jest poszatkowana, a krótkie momenty grozy tak przewidywalne i oparte jedynie na rozlewie krwi nie robią już wrażenia na czytelniku, zwłaszcza zaznajomionym z dziełami z gatunku gore.

 

Książka sprawia wrażenie, że nie przeszła żadnej korekty przed jej wydaniem, co jest bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę sposób, w jaki została wydana. Ridero, którego znakiem jest sygnowana, jest bowiem systemem wydawniczym, umożliwiającym samodzielne przygotowanie do druku i wydanie swojej książki. Usługa korekty tekstu jest dodatkowo płatna, a na kartkach książki brak informacji o tym, kto jej dokonał, co sugeruje, że autor nie skorzystał z tej opcji. I to był z jego strony duży błąd, ponieważ lekturę w obecnej formie czyta się bardzo trudno, pomimo tego że sam styl autora jest bardzo przystępny. Liczba błędów, potworzeń, litrówek jest ogromna. Zdarza się, że w zdaniach brakuje całych wyrazów, a niektóre słowa są zamienione na inne, przez co niektóre frazy są nielogiczne i niezrozumiałe. W książce, która została opublikowana i jest sprzedawana czytelnikom jako kompletny twór jest to po prostu niedopuszczalne.

 

Nieco niezrozumiałym zabiegiem jest uczynienie głównymi bohaterami powieści wczesnych nastolatków. Dla dorosłego czytelnika śledzenie losów dzieci oraz obserwowanie ich problemów może nie być zbyt atrakcyjne. Szczególnie, że główni bohaterowie, choć mają bardzo rozbudowaną przeszłość, pod względem charakterologicznym nie zostali zbyt rozwinięci i są dość jednowymiarowi. Wyjątkiem jest tu postać Adama vel Dzidy, za kreację którego autorowi należą się ogromne brawa. Czytanie fragmentów książki, które dotyczy tego bohatera wzbudzały o wiele większą grozę niż stricte horrorowe segmenty.

 

Pod względem fabularnym od razu nasuwa się porównanie książki Łukasza Burdzińskiego do powieści „To” Stephena Kinga, choć oczywiście jakość lektury jest w przypadku Amerykanina nieporównywalnie lepsza. „Berneter” to dość przewidywalny i niezbyt straszny horror, na którego niekorzyść przemawiają dodatkowo liczne błędy. Dla fanów gatunku raczej nie będzie to interesująca pozycja. Jest to raczej propozycja raczej dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z poznawaniem horroru jako gatunku, w tym także z gore. Może być również potraktowana jako krótka i lżejsza odskocznia od cięższych lektur dla horrorowych wyjadaczy. Oczywiście o ile nie odstraszy ich brak korekty.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial