Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Prozy Utajone

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Prozy Utajone | Autor: Franz Kafka

Wybierz opinię:

Doris

„Wciąż poczucie, że zamknięci w tym pociągu wdychamy, jak okiem sięgnąć, całe nieświeże powietrze, podczas gdy na zewnątrz kraina odsłania się przed nami w sposób naturalny, co dokładnie pochwycić można wzrokiem jedynie z okien nocnego pociągu pod włączoną nieprzerwanie lampą. Kraina ta spływa najpierw z ciemnych wzgórz w przestrzeń między nie a pociąg, przyjmując postać wyjątkowo wąskiej doliny, potem dzięki porannym mgłom rozjaśnia się białawo, jak gdyby oświetlona oknem połaciowym, górskie hale stopniowo nabierają świeżości, dotknięte nią, jak nigdy wcześniej, soczysta zieleń, która zaskakuje mnie w tym suchym jakże roku, od wschodzącego słońca trawa w końcu blaknie, ulegając powolnej przemianie.”

 

        To piękny pejzaż Szwajcarii widoczny zza szyby jadącego pociągu, oglądany przez podróżujących nim dwóch przyjaciół. Dokładnie w ten sam sposób podczas lektury „Próz utajonych” odsłania się przed nami ich autor, Franz Kafka, coraz jaśniejsze światło pada zarówno na jego twórczość, jak i na niego samego, Kafkę – człowieka, to dwa światy wzajemnie się uzupełniające.

 

        To Kafka nieco inny, chaotyczny, fragmentaryczny, niedokończony, jakby zatrzymany, zawieszony na niewiadomy czas w przestrzeni. A jednak wciąż podobnie niepokojący, szukający w człowieku nieoczywistości, ukrytych intencji, sprzeczności, chropowatości. Po kafkowsku melancholijny, zahaczający od czasu do czasu o surrealizm, bo tak właśnie postrzega on ogromny świat i malutkiego w nim człowieka. Jeśli nawet przez chwilę rozświetla się humorem, to jest to zwykle lekka ironia.

 

        Otrzymujemy nieuporządkowany zbiór tekstów wcześniej nieznanych, a nawet nietłumaczonych. To Kafka łamany przez Maxa Broda, rycerza, który miast zniszczyć, uratował dla potomności twórczość przyjaciela, doprawiając ją z konieczności (a może i nie tylko) własną interpretacją. W treści utworów przewija się motyw niepokoju, jakiegoś rozedrgania, które nie pozwala na spokojny sen, każe szukać schronienia, i nawet wówczas, gdy wiadomo, że drzwi zostały już dawno wydarte z futryny, zapominać się i wyciągać rękę w celu ich domknięcia. Są tu też doskonale nam znane motywy bezsensu i irracjonalnego słowotoku urzędniczej nowomowy i biurokracji, które nie niosą żadnej treści, są tylko zabijaniem czasu i terkotaniem o niczym. Człowiek poddany takim oddziaływaniom traci świadomość celu i oszołomiony próbuje choć trochę zrozumieć, co się wokół niego dzieje. Niekiedy wkraczamy, zupełnie na to nieprzygotowani, w duszny sen przerażonego, zagubionego człowieka, przemierzającego niekończące się korytarze jakiegoś budynku (sądu?), nie rozpoznając ni miejsca ni ludzi. Tak jak osaczony czuje się człowiek pomiędzy ludźmi, tak też i kuna, tu zwierzę synagogowe, „zdaje się obserwować wiernych bladymi, zawsze otwartymi, pozbawionymi powiek oczami, z pewnością jednak nikogo nie widzi, lecz tylko wypatruje niebezpieczeństw, przez które czuje się zagrożone.”

 

        Sporo tekstów jest niedokończonych, urwanych czasem nawet w pół zdania, jakby autor, zamiast dokończyć myśl, zajął się już innym zagadnieniem. Niektóre, jak na przykład „Kto raz z pozoru był martwy” robią wrażenie dość bezładnych ciągów myśli, które później miały zostać dopracowane, uporządkowane logicznie i stylistycznie, co z jakichś powodów się nie stało. To całkiem tak, jakby pisarz dopuścił nas do procesu powstawania dzieła i w pewnej chwili porzucił je, a ono wciąż czeka na domknięcie.

 

        Franz Kafka wychyla się do nas z każdego z opowiadań, macha od niechcenia z podróżnych wagonów, wiozących jego i jego przyjaciół: Samuela, Maxa, Roberta, w różnych kierunkach, wzdycha ze stron zeszytów dzienników, które dziennikami są tylko z nazwy, tak naprawdę będąc dowolnymi, zmyślonymi, prowokowanymi wyobraźnią zapiskami. Pokoje są zwykle ciemne, dni dżdżyste, człowiek samotny, a świat mało zrozumiały. Nie wszystkie teksty są czytelne, niektóre z nich to jakby zaledwie pierwsze szkice. Jednak osobowość Franza Kafki nadaje im rozpoznawalny charakter, niczym mocno odbita pieczęć mistrza.

 

        Myślę sobie, cóż z tego, że Max Brod dołożył do tej pieczęci zapewne nieco własnego inkaustu. Gdyby nie jego zapobiegliwość i nieposłuszeństwo nikt z nas dzisiaj nie kojarzyłby, kto zacz Franz Kafka. Jego rękopisy spłonęłyby, zgodnie z jego ostatnią wolą, i nikt nie miałby potrzeby zastanawiać się, ile jest w Kafce Kafki, a ile Broda. Literatura bez  „Zamku” i „Procesu” niewątpliwie byłaby o wiele uboższa.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial