upupa-epops
-
Dobry kawałek powieści sensacyjno-szpiegowskiej. Tak mogłoby brzmieć zarówno pierwsze jak i ostatnie zdanie recenzji tej książki.
Co mnie uwiodło? Nie wiem.Czy wzruszająca historia autorki, która pisała tę książkę po godzinach wyczerpującej pracy jako kelnerka w nocnej restauracji? Czy fakt, że przypomina nieco stare dobre historie szpiegowskie? A może dlatego, że czytając kolejne strony ma się wrażenie, że przed oczami przewija się dobrze zrobiony film sensacyjny z bohaterami z krwi i kości? Czy wreszcie wrzucenie bohaterów do południowej Polski gdzie dzieje się część akcji sprawia że myślimy o autorce i jej dziele nieco cieplej? Taki efekt aureoli- tylko inaczej?
W moim przypadku chyba wszystko naraz.
Akcja rozpoczyna się w głęboki i gorącym lesie w Tajlandii, w którym przy rozbitym samolocie pojawia się narkotykowa mafia, agenci CIA i jeszcze parę innych tajemniczych postaci. Pojawia się również młody mężczyzna, który nieco z rozmysłem wybrał pustelnicze życie, w spartańskich warunkach, by skutecznie odciąć się od niechlubnej historii rodzinnej, historii rodziców, których życie zawodowe koncentrowało się na handlu narkotykami na dużą skalę. Argylle, bo to o nim mowa, tytułowy bohater wykreowany przez EllyConway, zostaje zaproszony do pracy w grupie do zadań specjalnych utworzonych wewnątrz CIA.
Przez kolejne strony książki śledzimy wartką opowieść, której akcja toczy się w wielu zaskakujących miejscach na całym świecie. W miejscach, kojarzących się raczej z atrakcjami turystycznymi niż z bezwzględnymi opowieściami sensacyjnymi. Historia nazistowskich Niemiec, zaginięcia Bursztynowej Komnaty splata się w książce z losami współczesnego rosyjskiego oligarchy. Jakimś cudem, lecz w sposób naturalny i nienachalny, autorka zmienia scenerię wydarzeń: z prawosławnego klasztoru na górze Athos, przez uliczki Monaco, po góry Polski czy dzikie odludzia najdzikszych rejonów Stanów Zjednoczonych.
Wydarzenia prowadzi zgrabna narracją, naszpikowana wieloma ciekawostkami szpiegowskimi i zanurzona w historii, której finał chcemy poznać jak najszybciej. „Argylle” to książka, która późnym wieczorem szepcze: „Jeszcze jeden rozdział” i my się zgadzamy, bo chcemy wiedzieć co się wydarzy. Członkowie grupy specjalnej to niejednoznaczni ludzie, ze swoimi wadami i zaletami, poddający się zwyczajnym, ludzkim słabościom, popełniający błędy czy dający się czasem wyprowadzić w pole. Każdy z nich mógłby stać się bohaterem osobnej historii, napisanej od początku do końca tylko o nich. To co urzeka w tej opowieści to jej wielowymiarowość. Główny wątek osadza nas w wyścigu w poszukiwaniu Bursztynowej Komnaty, w której dobrzy Amerykanie ścigają się ze złymi Rosjanami. Niezależnie zaś toczy się inna historia: polowanie na „kreta” wewnątrz grupy. Ktoś kto działa wewnątrz amerykańskiego spec-zespołu informuje o postępach i kolejnych krokach Rosjan. W efekcie wszędzie tam, gdzie pojawiają się Amerykanie, praktycznie w tym samym momencie słychać gdzieś w pobliżu język rosyjski.
Kto wygra? Czy Bursztynowa Komnata faktycznie czeka na odkrycie? Jeśli tak – kto ją znajdzie? Ile ludzkich istnień pochłoną poszukiwania?
Z tymi pytaniami w tym miejscu należy zostawić przyszłych czytelników…. Czytanie tej powieści przypominało przyjemną rozrywkę w kinie, uruchamiało wyobraźnie, sugestywnie namalowane przez autorkę obrazy wspaniale przenosiły nas w sam środek akcji.Ja czekam na kolejną część z Argyllem. I muszę skończyć tę recenzję tak, jak ją zaczęłam. Dobry kawałek powieści sensacyjno-szpiegowskiej.