Thorgal. Saga - Żegnaj, Aaricio

  Jakie to piękne, ekscytujące, zaskakujące! Oto mamy przyjemność poznać pierwszą odsłonę nowego, komiksowego cyklu, którego fabuła została osadzona w jakże doskonale nam znanym świecie Thorgala! Mowa tu o albumie pt. „Thorgal Saga. Żegnaj Aaricio”, który ukazał się w naszym kraju nakładem Wydawnictwa Egmont.

 Thorgal... - zmęczony walką, boleśnie doświadczony życiem, bliższym już końca, aniżeli początku, przybysz z gwiazd... Wciąż drzemie w nim rozpacz i tęsknota za nieżyjącą ukochaną - Aaricią. Wtedy to jednak otrzymuje on tyleż niespodziewaną, co i zaskakującą propozycją od swojego odwiecznego wroga - węża Nidhogga. Propozycję związaną z pewnym magicznym pierścieniem, którego założenie sprawi, że będzie mógł on raz jeszcze spotkać swoją ukochaną...

 To będzie świetna seria - jestem o tym przekonana już po lekturze jej pierwszej odsłony. Świetna z uwagi na fakt, że oto raz jeszcze wkraczamy do tego pięknego, komiksowego Uniwersum, spotykając w nim tak samego Thorgala, jak i wielu znanych nam dobrze bohaterów z drugiego planu, którzy mają wciąż tak wiele do przekazania. Ponadto znakomitym jest to, że każdy komiks serii stanowi sobą odrębną, zamkniętą historię, co gwarantuje nam wielkie emocje i moc dobrej rozrywki „tu i teraz”, bez konieczności oczekiwania na dalszy ciąg.

 Robin Recht - twórcy tej opowieści, raczy nas tu fascynującą, klimatyczną i niezwykle widowiskową relacją o podróży Thorgala, podróży w czasie. To właśnie za sprawą magicznego pierścienia Uroborosa cofa się on do lat swojej młodości, by spotkać tam zmarłą ukochaną - Aaricię. Bardzo szybko okaże się jednak, że ten świat przeszłości jest zgoła innym, aniżeli miało to miejsce naprawdę... Oto przyjdzie mu bowiem stawić czoła tyleż złu, demonicznym tworom i chorym z żądzy zabijania ludziom..., co i przeznaczeniu. To piękna, nieprzewidywalna do samego końca i zwieńczona chyba najbardziej poruszającą sekwencją scen z całego Uniwersum, historia.

 Oczywiście można zachwycać się tu kreacją bohaterów - w tym spojrzeniem na Thorgala w starczym wieku oraz jego młodzieńcze wcielenie po drugiej stronie czasu... Można cieszyć się piękną wizją świata magii, kultury wikingów i walki o przetrwanie z mieczem oraz toporem w ręku... Można wreszcie raczyć się idealnie wplecionym w tę relację humorem, czarnym humorem. Jednakże na mnie największe wrażenie wywarło to, że tak naprawdę autor ingeruje to odważnie we wszystko to, co już znamy i wiemy o Thorgalu i jego życiu, czyniąc to mądrze, z wielką subtelnością i w oparciu o ciekawy pomysł. 

 Tak, jak zachwyca nas fabularna i emocjonalna wymowa tego komiksu, tak może budzić pewien niedosyt jego graficzna postać. Oczywiście nie jest tu na tym polu źle, gdyż mamy naprawdę ładne dla oka, malownicze, pociągnięte nieco surową kreską i skupiające uwagę odbiorcy na wielu detalach i szczegółach rysunki, które do tego zostały dobrze skadrowane i opatrzone klimatycznymi, dość przyciemnionymi kolorami. Jednakże patrząc na nie czuje się pewien niedosyt względem tego, co oferował nam Grzegorz Rosińki..., ale być może jest to po prostu kwestia sentymentu.

 Najważniejsze wydaje się to, że opowieść ta ma swój sens, logikę, zaskakujący postacią obrót zdarzeń i klimat, który absolutnie wpisuje się w najlepsze albumy oryginalnej serii. Niejednokrotnie zaskoczy nas ta historia, więcej niż raz rozbawi, ale też i poruszy swoim finałem, który w mej ocenie jawi się po prostu pięknie, dostojnie, dokładnie tak, jak tylko moglibyśmy sobie tego życzyć. I to wszystko przekłada się też na naszą świetną zabawę, udaną rozrywkę i przyjemną lekturę, która za sprawą ponad 100 stron tej opowieści pozwala się nam cieszyć sobą przez naprawdę długi czas.

Słowem podsumowania – komiksowy album „Thorgal Saga. Żegnaj Aaricio” zaskakuje, pozytywnie zaskakuje. Przystępując do jego lektury nie spodziewałam się bowiem aż tak dobrej, emocjonującej, inteligentnej w nawiązywaniu do przeszłości z życia tytułowego bohatera, relacji. To również idealny klimat, ilustracyjna jakość i efektowne wydanie, które zawsze sprzyja przyjemności czytania. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten komiks – polecam!