Uleczkaa38
-
Miłośnicy komiksowego Uniwersum „Star Wars” uwielbiają wszystkie historie osadzone w jego scenerii - zarówno te z głównego, jak i te z pobocznego nurtu. Jednakże nie da się ukryć, że największe emocje budzą w nas te historie, w których pojawiają się kultowe postacie tego świata, znane choćby z filmowych adaptacji. I tak właśnie ma się rzecz z komiksem pt. „Star Wars. Szkarłatne rządy. Tom 4”, w którym kolejny raz spotkamy m.in. Luke'a Skywalker. Zapraszam was do poznania recenzji tej opowieści.
Jak już wiemy z poprzednich części cyklu, dzieje się wiele i to w niezwykle dramatycznym ujęciu... Oto Luke poszukuje kolejnej ścieżki w swoim życiu, by doskonalić swe umiejętności i stawać się lepszym Jedi..., aczkolwiek jest to o tyle trudne, że Zakon przestał już istnieć. Nie mniejsze problemy spotykają Leię Organę, która toczy swoją własną walkę z imperialną komandor Ellian Zahrą. By było jeszcze dramatyczniej, uwięziona na niszczycielu wroga Shara Bey, walczy o przetrwanie...
Przede wszystkim należy zacząć od stwierdzenia, że mamy do czynienia z niezwykle efektowną, skondensowaną pod względem rozmachu na polu przygody i akcji, wielowątkową historią. Historią, który wpisuje się w główny nurt wydarzeń całej serii „Gwiezdnych Wojen”, przedstawiając ważne momenty z życia kluczowych postaci - na czele z Lukiem, Leią, czy też Qi’rą. I są tu piękne nawiązania do przeszłości, nie brak dramatycznych scen, a i też wojenny rozmach się znajdzie.
Jak już wspominałam, na komiks ten składa się wielowątkowa relacja o losach poszczególnych bohaterów, aczkolwiek można wyodrębnić tu dwa główne tory opowieści - pierwszy, ukazujący barwną podróż Luke'a i jego spotkanie z kimś, kto od wielu lat winien nie żyć..., jak i drugą, która przedstawia wzajemną rywalizację Lei z Ellian Zahrą, która to łączy się płynnie z nadciągającą konfrontacją resztek floty Rebelii z flotą Imperium. I mamy tu wiele zaskoczeń, nagłych zwrotów akcji, kosmiczne podróże, walkę, szczyptę czarnego humoru oraz finał, który przybiera bardzo spektakularną postać. Jest dobrze, a chwilami wręcz znakomicie!
Barwne postacie, perfekcyjnie dopracowany świat na polu kolejnych planet, kosmicznej przestrzeni i gwiezdnych okrętów, czy też wreszcie dobrze zachowane proporcje pomiędzy dramatyzmem, humorem i mrokiem - to wszystko tu mamy i wszystko to cechuje wielka jakość. Tak naprawdę - mówiąc kolokwialnie, nie można się tu do niczego przyczepić, gdyż każdy aspekt tej komiksowej opowieści przedstawia się naprawdę dobrze. I to trzeba zauważyć, zaznaczyć i jak najbardziej pozytywnie docenić.
Tak samo ma się rzecz z ilustracyjnym obliczem tej pozycji, o które zadbało pokaźne grono znakomitych artystów - Marco Castiello, Phil Noto, Will Sliney, Ramon Rosanas, Daniele Orlandini. To właśnie oni stworzyli tu niezwykle malownicze, momentami przypominające wręcz filmowe kadry, pociągnięte płynną i zarazem mocną kreską, rysunki. Znamionuje je rozmach, dbałość o każdy szczegół, piękna kolorystyka oraz rzecz absolutne kluczowa - nawiązanie do klimatu tego Uniwersum, w absolutnie każdym kadrze.
Przyznam wam, że bawiłam się przy tej lekturze świetnie, ciesząc kolejnym spotkaniem z kultowymi bohaterami, śledząc z wielkim zaintrygowaniem ich przygody, jak i rozkoszując się kolejną podróżą do świata „Gwiezdnych Wojen”. Dobre jest także to, że opowieść ta stanowi sobą idealną historię właśnie dla tej głównej serii – odpowiednio fantastyczną, zabawną i dramatyczną, co w mej opinii docenią przede wszyscy ci czytelnicy, którzy bazują raczej na głównych i najważniejszych częściach tej sagi – przede wszystkim filmach.
Komiks pt. „Star Wars. Szkarłatne rządy. Tom 4”, to rzecz dobra, świetnie wykonana, niezwykle klimatyczna i zapewniająca znakomitą rozrywką w kosmicznych klimatach. Polecam – naprawdę warto sięgnąć po ten tytuł.