Doris
-
„Frankenstein” - znakomita powieść grozy, która doczekała się ogromnej ilości odsłon na gruncie literatury, kina i komiksu. I to właśnie na tym ostatnich z kulturowych pól ukazała się najnowsza jej intepretacja - wspaniały album pt. „Mary Shelley – Frankenstein”, który nie tylko przedstawia raz jeszcze historię szalonego naukowca i jego przerażającego dzieła, ale też i pozwala nam spojrzeć na nią z nieco innej, bardziej artystycznej strony. Tytuł ten ukazał się nakładem Wydawnictwa Scream Comics.
Wiktor Frankenstein pragnie jednego - pokonać śmierć i stać się równym Bogu... Oto pewnego dnia udaje mu się spełnić ów pragnienie, powołując do życia monstrum stworzone z fragmentów ciał zmarłych. Cud, ten niezwykły cud bardzo szybko okazuje się koszmarem, gdy nie mogący się okazać człowiekiem potwór popada w szaleństwo, uciekając z laboratorium doktora, siejąc śmierć, podążając ku nieznanemu celowi. Koszmar ten nie może się bowiem zakończyć, dopóki jedno z dwojga nie zginie - doktor, lub jego ożywione monstrum...
Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi do głowy podczas lektury tego komiksy jest to, że mamy do czynienia z wierną interpretacją oryginalnej opowieści Mary Shelley. Nie znajdziemy tu obecnych chociażby w filmach dodatkowych wątków i dopowiedzeń, a bardzo wierny tekst książki, który oczywiście został tu wspaniale zilustrowanym. I w mej ocenie jest to bardzo dobry krok scenarzysty tego komiksu - Georgesa Bessa, który w ten sposób dał nam możliwość docenienia kunsztu pracy Mary Shelley, której to dzieło absolutnie nie potrzebuje żadnych przeobrażeń, upiększeń, czy też unowocześnień.
Zgodnie z duchem oryginału poznajemy dzieło życia doktora Frankensteina, śledząc kolejne nieudane próby, przełomowy eksperyment oraz efekt działań, który z czasem wymyka się wszelkiej kontroli. Wówczas nastaje czas ucieczki potwora, dramatycznych wydarzeń z udziałem niewinnych osób, polowanie na monstrum, jak i wreszcie czas płacenia największej ceny za porwanie się na to, co przynależne Bogu. To niezwykle mroczny klimat, doskonałe tempo relacji oraz naprawdę wielkie emocje, które udzielają się nam z ogromną mocą niezależnie od tego, że wszakże doskonale znamy już tę opowieść.
Ilustracje komiksu - autorstwa również samego Georgesa Bessa, stoją tu na niezwykle wysokim poziomie. To pociągnięte precyzyjną, jakże dokładną i wprawną kreską rysunki, które wręcz porażają swoim realizmem, szczegółowością, jakością w każdym calu. Zachwycają one również pod względem swojego rozmachu, bardzo dużego kadrowania oraz cieniowania, które w mej ocenie nadaje tym obrazom niezwykłego uroku, klimatu, mrocznej atmosfery. Efekt ten potęgują również dwa występujące tu kolory - biel i czerń, które w dużej mierze stanowią o mocy i pięknie tych ilustracji.
Fabuła, ilustracje i emocje - to wszystko wypełnia kolejne z kart tego albumu, którego odkrywanie jest dla nas czymś na kształt kuszącej, ale też i budzącej lęk podróży do niezwykłego świata. Zachwyca nas w nim krajobraz i koloryt życia w siedemnastowiecznej Szwajcarii, kreacja głównych bohaterów - na czele z szalonym doktorem i zagubionym monstrum, które nie potrafi odnaleźć się w świecie ludzi, jak i ta niezwykła atmosfera osaczenia, duszności i nieuchronności tego, co za chwilę się stanie... I chyba żadna filmowa ekranizacja dzieła Mary Shelley nie wywarła na mnie tak wielkiego wrażenia, jak właśnie ta niniejsza, graficzna opowieść.
Do tego albumu należy podejść z wielkim szacunkiem i uznaniem - dla jego wizualnej jakości, dla zachowanej oryginalnej treści oraz wymowy, jaką sobie on niesie. Bo jest to oczywiście historia grozy, która chwilami naprawdę wywołuje w nas ekscytujące poczucie strachu..., ale jest to też i piękna, poruszająca, jakże mądra relacja o samotności i niezrozumieniu, którego to przykładem jest oczywiście monstrum Frankensteina, ale też i w jakimś sanie on sam. O tym się myśli podczas lektury, co też wydaje się być wielkim sukcesem autora tego komiksu.
„Mary Shelley – Frankenstein”, to komiks wielki, znakomity pod każdym wzglądem, koniecznym w tym, by go poznać. To klasyka literatury w pięknej, komiksowej oprawie, która w mej ocenie bije na głowę wszystkie filmowe adaptacje tego dzieła. Polecam – koniecznie sięgnijcie po ten tytuł i cieszcie się jego niezwykłą ofertą.