Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

SZEPTY NOCY: REQUIEM O PORANKU

Kamil Grab

 

SZEPTY NOCY: REQUIEM O PORANKU

 

Czasami życie bywa okrutne, czasami nas rozpieszcza. Wszystko co tak naprawdę nadaje mu sens to forma, szereg reguł i zasad, które są z góry narzucane, o czym łatwo się przekonać. Odrzucając wszelkie zaprzeczenia własnej tożsamości pozostajemy nadzy emocjonalnie, jednym słowem puści. Tak niewiele nam potrzeba, by przekroczyć cienką linie po między normalnością a szaleństwem. W chwili gdy balansujemy na pograniczu, powstaje jedno proste pytanie, po co żyć skoro wszystko co robimy i tak nie ma sensu. Człowiek wierzący odpowie, że czeka nas życie wieczne, a co ma powiedzieć człowiek bez wiary. Który to właśnie uświadamia sobie bezsens otaczający jego wątłą osobę? Wokół słyszymy ludzi, którzy próbują nam narzucić swoją wolę, stajemy się niewolnikami własnej poczytalności, ciągle ograniczani czekamy na śmierć. A czy wyobrażacie sobie człowieka, który sobie to wszystko już uświadomił, zna przybliżony termin śmierci a po mimo to próbuje… Opowiem wam historię, która trwa…
Osiemnastego września dwa tysiące czwartego roku, w ten jesienny, lecz wyjątkowo pogodny dzień rozpocznę opowieść o jednym z nas, dla którego wyrok zapadł zanim został osądzony, bowiem czeka na śmierć… wszystko kończy pewien etap w jego życiu a zaczyna się końcowy odcinek, którego finiszem jest niepewność bytu…

- Proszę, zapraszam… Tędy proszę…

 

Kierował się korytarzem wypełnionym sterylną bielą, w powietrzu unosił się nieprzyjemny fetor śmierci. Jego wzrok spoczywał na nieco ociężały ciele lekarza, które było spowite w nieco przyciasny kitel.

 

- Mam nadzieję, że długo Pan nie musiał na mnie czekać? Mamy niedobory w kadrze…
- Nie…

I tu skłamał, bądź uniknął szczerej odpowiedzi, sparaliżowany wynikiem badań, które dotyczyły jego nieścisłości genetycznej… Spuścił wzrok, bowiem wiedział, jakie będą wyniki, czekał jedynie na datę wskazującą…

 

- Wie pan, że w pana wieku to prawdziwa rzadkość, jeżeli zastosujemy metody inwazyjne to…
- Ile mi zostało…

 

Przerwał, lecz jego ton głosu brzmiał bardziej jak żałosny szept z wyczuwalnym niepokojem…

 

- Nie będę Pana oszukiwał, dla mnie to też trudne… Do roku, może dwóch…
- Dziękuję… Do widzenia…

 

Wstał nie czekając na dalszą konsultację. Zbliżając się do kolejnych drzwi zrozumiał, że wychodząc z hospicjum wydaje na siebie wyrok skazujący, jednak tak naprawdę się nie poddał, pragną rozkoszować się kolejnymi chwilami…

 

- Proszę poczekać, Pana wyniki…

Zatrzymała go w drzwiach jedna z pielęgniarek, podając kopertę spuściła wzrok…
- Nie, dziękuję… proszę zatrzymać…

 

Szybkim gestem szarpnął za klamkę, otwierając olbrzymie, szklane drzwi.
Poczuł coś dziwnego, bowiem od tej pory wszystko wydawało mu się nowe, powiew jesiennej bryzy, która zwiastowała nową porę roku. Wchodząc na chodnik jego wzrok błądził po przechodniach, analizując kolejne osoby, przyglądał się detalom, ich zachowaniu. W myślach tworzył kolejne sceny z ich udziałem, kontrolując emocję jego twarz trwała w bezruchu po mimo narastające egzaltacji. Spoglądał na ludzi jak nigdy dotąd, pragnął zrozumieć ich beztroskie podejście do każdej z chwil, która w jego wypadku mogła być ostatnią. W jednej z chwil zrozumiał, że nie ważne, co zrobi, chciałby tylko zaspokoić ciekawość, nieposkromioną żądzę, która by prowadziła do wszelkich skrajnych zachowań. Podchodząc na przystanek autobusowy jego wzrok przykuł młody chłopak, który od pewnego czasu wpatrywał się w jego osobę z daleka. Podszedł bliżej i…

 

- Przepraszam, czy sto czterdzieści cztery już jechało…
- Nie właśnie na niego czekam… Może…

 

Pierwsza wymiana zdań, lecz chłopak po chwili zamilkł, zrozumiał, że jego misterna maskarada została zdemaskowana a przynależność do odpowiedniej grupy społecznej przydzielona. Jednak nie protestował, nawet nie starał się ukryć z tym…

 

- Może, już się widzieliśmy?

 

Zapytał niepewnie, jednak w jego oku zaiskrzyło a chęć nawiązania dalszego kontaktu była zrozumiała…

 

- Może… Jeżeli nie, to teraz się widzimy…

 

Pech chciał, że z zakrętu wyłonił się kolejny autobus przegubowy a tłum ludzi próbując dostać się do środka skutecznie uniemożliwił dalszą rozmowę. Jednak to nie był koniec ich znajomości, przy kolejnych przystankach nieco się poluźniło, zatem nowo poznany przypuścił szturm na przednią część pojazdu. Wymijając kolejnych pasażerów wzbudzał oburzenie, jednak w jego zamierzeniu było podejście do…

 

- Mój Boże, ale ścisk…
- Ale udało ci się… Gdzie wysiadasz?

 

Zaczął się niezłomny flirt, narastało napięcie wraz z tłumem gnieżdżącym się niczym pale poukładane jedno przy drugim. Sprzyjało to nieco trudnej a zarazem ekscytującej sytuacji…

 

- Mam nadzieję, że to na mój widok?
- Słucham…

 

Chłopak dopiero po chwili zrozumiał aluzję dotycząca jego erekcji, która ocierała się o pasażerów, na jego twarzy pojawił się rumieniec. Zaczął się pocić, może to i była wina kierowcy, który miał niesprawny pojazd, ponieważ żadne z okien nie dało się otworzyć…

 

- Ach, przepraszam, to przez ten tłum…
- Nie tłumacz się, to gdzie wysiadamy? Proponuje Strzegomską…
- Dlaczego tam?

 

Zapytał chłopak nieco poruszony otwartą propozycją, która wydawała się dwuznaczna…

 

- Bo ja tam mieszkam, zapraszam cię na…
W tym wypadku nieco przesadził, chodź nadal wzbudzał zainteresowanie młodzieńca…

Rate this item
(0 votes)

Podziel się!

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial