Wie Pan, ja nie hierarchizuję ludzkich zajęć… Jeden jest dobry w kopaniu dołu, inny w pisaniu wierszy. O wszystkim decyduje wola, chęć, pasja, ciężka praca, talent. Jeżeli ktoś jest uzdolniony, dajmy na to w matematyce, to nie pójdzie na prawo i medycynę, tylko dlatego, że rodzinka tak chce, to byłoby bez sensu. Jeśli życie polegałoby tylko na zdolności utrzymania się na jego powierzchni, byłoby bardzo jałowe i puste. Treścią i sensem życia jest to, do czego nas powołał Pan Bóg, a to odkrywa się bardzo wcześnie albo bardzo późno, albo nie odkrywa się tego nigdy, nie ma tutaj reguły. I właśnie Koło Młodych, którym opiekuję się wspólnie z Józefem Baranem, jest taką, dajmy na to, kuźnią talentów, l wspólnotą ludzi, którym zależy na podobnych wartościach, ambitnych, którym jeszcze Lucyfer tego świata nie wybił z głowy, że może mieć ono głębszy smak aniżeli kawunia w Starbucksie albo fryty w McDonaldzie. Natomiast nie wiem, czy istnieje talent czystej wody, może tak, ale to bardzo rzadkie i jest duże prawdopodobieństwo, że się rychło może spalić, jeśli nie poprze swoich wybitnych zdolności ciężką, mozolną pracą. Bo tak naprawdę praca w literaturze to taka sama praca, jak inna w tym sensie, że towarzyszy jej ten sam mozół, regularność, powtarzalność, nawet nuda, zmęczenie, wyczerpanie czy wypalenie.