Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Żyć Znaczy Umrzeć

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 4 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Żyć Znaczy Umrzeć | Autor: Joel McIver

Wybierz opinię:

PJK

"Jednym z ważnych aspektów, o których chciałbym wspomnieć w tej książce, jest fakt, że kiedy Cliff dołączył do zespołu, w niezwykle mocny sposób wpłynął na przyszłą karierę Larsa i reszty, co z kolei przysłużyło się ukształtowaniu całego współczesnego heavy metalu"

  

Cliff Burton (ur. 10 lutego 1962 w Castro Valley, zm. 27 września 1986 w Dörarp, gmina Ljungby) – amerykański gitarzysta basowy zespołu Metallica, wcześniej basista zespołu Trauma. "Muzycznie" aktywny w latach 1979–1986. Zginął w wypadku samochodowym w Szwecji w wieku 24 lat.

 

Czy to takie dziwne, że uwielbienie literatury kryminalnej, strasznej i mrocznej często wiąże się z uwielbieniem ciężkich brzmień? Chyba nie. Odkąd pamiętam, moi bracia (o wiele starsi ode mnie, bo ponad dekadę) zamęczali mnie, kilkuletnie dziecko, hitami metalowych kapel z lat '80. Iron Maiden, Guns 'n Roses, Black Sabath, później Pantera, Slayer i Sepultura. A między tym wszystkim zawsze przewijała się Metallica, metalowi bogowie, szefowie wszystkich szefów, szczyty szczytów. Moi bracia mieli bardzo dużo wspólnego z tym, którą z muzycznych dróg obrałam, i jestem im za to wdzięczna. Zawsze z ogromnym sentymentem, uwielbieniem i czcią słucham Metalliki.

 

Nie dziwi zatem, że na książkę poświęconą zmarłemu w 1986 roku basiście zespołu, Cliffowi Burtonowi, rzuciłam się jak wygłodniałe zwierzę. Gdy Cliff zmarł, ja byłam rocznym brzdącem. Dość, by uznać wielkość kapeli, która istnieje po dziś dzień, ale Cliff stał się postacią legendarną, wielokrotnie wspominaną i omawianą. Choćby, dla przykładu, główny bohater filmu "Hesher", grany przez Josepha Gordon-Levitta, był wzorowany właśnie na Burtonie. Swoją drogą - film polecam.
Co takiego udało się młodemu basiście dokonać, nim zginął tragicznie?

 

Wierząc słowom osób, które specjalnie dla Joela McIvera wspominały Cliffa, to właśnie ten młody muzyczny geniusz nadał kierunek Metallice, kapeli, która zaczynała w garażu, a skończyła na największych stadionach mieszczących setki tysięcy fanów. Bo on nie był tylko basistą - był wykształconym muzykiem, który doskonale znał swoje rzemiosło od podstaw. Dosłownie. Zafascynowany Bachem i muzyką klasyczną, nie zamykał się na jeden tylko kierunek muzyczny, eksplorując cały, złożony świat muzyki.

 

Na początku 1982 roku rozpoczęła się legenda. Lars i James wpadli obejrzeć koncert Traumy w jednym z klubów. Usłyszeli Cliffa i Lars powiedział "ten gość będzie w mojej kapeli". Trzeba pamiętać, że w owym czasie Metallica była grupą szarpidrutów, wyżywająca się na instrumentach w małych klubach i garażach. Nie mieli jeszcze ustalonego kierunku, po prostu grali.

 

Metallica powstała pod koniec 1981 roku i była "czarną owcą na metalowej scenie LA". Po kilku roszadach w zespole piątego marca 1983 roku Metallica zagrała swój pierwszy koncert z Cliffem Burtonem. "Cóż, reszta jest historią".
McIver prowadzi nas przez te początkowe lata drobiazgowo, nie omijając niczego, przytaczając słowa, wspomnienia, wydarzenia. Do 1986 roku Metallica budowała swoją legendę, mając na pokładzie genialnego basistę, który stanowił niejako bufor bezpieczeństwa dla reszty ekipy. Sprowadzał ich na ziemię. Pijący, ćpający muzycy chcieli się dobrze bawić. Burton potrafił przypomnieć im, o co tak naprawdę grają.

 

Pierwsza wspólna płyta, "Kill'Em All", do dziś jest uważana za moment narodzin thrash metalu. Cliff nie tylko dorzucał swój geniusz muzyczny. Jako najbardziej oczytany członek zespołu wiele godzin spędzał z Jamesem Hetfieldem, ucząc go kompozycji i teorii muzyki. Namawiał pozostałych do poszerzania swoich muzycznych horyzontów, między innymi poznawania Misfits i muzyki klasycznej. Dzięki temu druga płyta zespołu, "Ride the Lightning", stanowi o wiele dojrzalsze i poważniejsze spojrzenie na muzykę, niż "Kill'Em All". Oprócz profesjonalnego już podejścia do muzyki widać w utworach z tej płyty chociażby odniesienia do Lovecrafta w słynnym "Call of Ktulu".

 

"W 1984 roku nie było drugiego takiego basisty jak Cliff, i tak naprawdę nie ma go do dzisiaj - nawet przy całym mnóstwie niezwykle sprawnych instrumentalistów, którzy potrafią w miarę wiernie odtworzyć jego brzmienie i jego solówki. Nieźle jak na palącego trawę długowłosego faceta z Castro Valley, co?"

 

Nie chcąc psuć Wam ewentualnej lektury, nie będę tutaj streszczała całego życiorysu Burtona czy nawet jego krótkiej, acz niezwykle błyskotliwej kariery. Dość powiedzieć, że do czasu śmierci Cliffa Metallica zdążyła już na stałe rozgościć się w historii. Przełomowy moment miał miejsce w autobusie do Kopenhagi, gdzie zespół miał zaplanowany koncert. O 6:45 rano, w sobotę, 27. września 1986 roku autobus wiozący muzyków wpadł "w poślizg". Cliff Burton został przygnieciony pojazdem. "W jednej minucie autobus Metalliki wyruszał na kolejny koncert - w następnej jeden z członków zespołu był martwy, a jego odejście położyło kres pewnej epoce w ich karierze".

 

"Żyć znaczy umrzeć" to niesamowita, pełna i fascynująca opowieść o tuzie heavy metalu, o dążeniu do geniuszu, per aspera ad astra, o błyskotliwej karierze uciętej brutalnie i bezlitośnie przez którąś ze złośliwych Mojr. To zapis tego, jak rodziła się - i jak umierała - legenda. Przybliża osobę, wielbiciela muzyki klasycznej, wirtuoza basu, miłośnika prozy Lovecrafta i fantasy. Faceta, który - choć był członkiem zespołu tylko przez cztery lata - nadał mu kierunek. Obecnie Metallica może pochwalić się ponad 100 milionami sprzedanych płyt i zapewnionym miejscem na kartach historii muzyki. Jak podniosła się po tragedii, w której zginął Burton, i jak poradziła sobie z tą stratą przeczytacie w ostatnich rozdziałach książki. Serdecznie polecam nie tylko fanom Metalliki, ale także osobom zainteresowanym historią muzyki, biografią Burtona oraz szeroko pojętą kulturą. Przedmowę książki napisał sam Kirk Hammett, już na wstępie wywołując w czytelniku uśmiech z rodzaju tych, które łączą ludzi, bez względu na to, kim są. "On był wielkim fanem filmów z zombie, ja - po prostu wielbicielem horrorów. Dzięki tym wspólnym zainteresowaniom od razu zostaliśmy kumplami. Ulubionym filmem Cliffa był 'Świt żywych trupów'. Zawsze mówił, że może go oglądać bez końca, dla odpoczynku: wyłączał dźwięk i po prostu oglądał zombie!" Drobiazgowy opis życia, piękne zdjęcia i cudownie wydana książka to absolutny must-have dla każdego, szanującego się, fana muzyki.

 

"Którą Metallicę wolicie - z Cliffem czy bez Cliffa? To pytanie zadane na serio. Dla wielu fanów Metalliki zespół zmienił się po śmierci Burtona. Zmieniła się muzyka, wygląd członków grupy i - z całą pewnością - układ panujący między nimi. Dla wielu ludzi były to zmiany na gorsze, a spore grono tych właśnie fanów kibicowało Metallice od najwcześniejszych dni"

Ruczek

Każda śmierć przynosi ze sobą smutek, ból, pustkę. Ludzie nie wiedzą, co mają mówić. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić... Człowiek czuje się zagubiony, niesprawiedliwie potraktowany przez los. Kiedy tracimy bliską osobę świat wydaje się tracić barwy. A co, jeśli to cały świat traci niezwykłego, młodego i utalentowanego człowieka? Człowieka, który osiągnął wiele, ale mógł osiągnąć jeszcze więcej. Człowieka, który znacząco wpłynął nie tylko na ludzi ze swojego otoczenia, ale także na masy. Cóż, teraz wiemy na pewno, że świat o nim nie zapomniał, jak i ludzie, dla których coś znaczył. A to chyba najważniejsze - żeby nie zapomnieć...

 

Jest to moja pierwsza przeczytana z własnej woli biografia. Nie miałam jeszcze styczności z tego typu książkami, ale wiedziałam, że kiedyś po jakąś sięgnę. Zatem, kiedy nadarzyła się okazja bliższego poznania Cliffa Burtona i zespołu z którym ściśle jest związany, Metalliki, postanowiłam podjąć to ryzyko. Szczególnie, że ich muzykę znam, słucham i lubię. Tak oto zaczęła się moja przygoda wiodąca przez młodzieńcze lata jednego z najlepszych basistów na świecie. Niestety, tragiczny wypadek spowodował, że była ona krótsza, niż większość z nas by chciała.

 

"Jego styl gry, jego energia były jak nie z tego świata. W czasach rurek i pasów z nabojami pojawił się ten chłopak w dzwonach i we flanelowej koszuli, który trzepał piórami mocniej niż inni. Kaczka, wariackie solówki... Robił rzeczy, które innym nie mieściły się w głowie."[s. 71]

 

Autor spisał się naprawdę dobrze. Nawet dla osoby, która nie ma pojęcia o szczegółach dotyczących muzyki, jak m.in. wariacje muzyczne, cały sprzęt potrzebny do wydobycia dźwięków, które w efekcie końcowym dają nam kawał dobrej muzyki, czy detale dotyczące melodii, harmonii i rytmiki itp., książka ta była niezwykle ciekawa. Joel McIver napisał wszytko w taki sposób, że czytelnik rozumie, co miał na myśli. Dodatkowo autor zostawia nam okruszki, za którymi możemy podążać w celu lepszego zrozumienia tego, o czym napisał, w postaci nawiązywania do konkretnych piosenek, czy filmików na YouTube. Podążałam za wszystkim, co nam dawał. Słuchałam danych piosenek, niektórych po raz pierwszy, i zaczynałam rozumieć...

 

Książka, poza wiadomą treścią, zawiera zdjęcia Cliffa i zespołu. Można zobaczyć na nich wszystko to o czym pisze autor. Co prawda bardziej by mi się podobało umieszczenie zdjęć w środku treści, w pobliżu stosownych fragmentów tekstu, które się do nich odnoszą, a nie na samym początku, ale takie rozwiązanie też nie jest złe. W książce czasami odnosimy wrażenie, że któryś raz czytamy to samo. Jednak jest to spowodowane dość zgodną opinią cytowanych osób na temat Cliffa, co jeszcze bardziej utwierdza w czytelniku poczucie, że basista naprawdę taki był.

 

Cliff Burton był niezwykle utalentowanym młodym mężczyzną, który z pewnością wiele wniósł do Metalliki, jak i do samego gatunku muzyki, który grał. Z basem wyprawiał takie rzeczy, o jakich wcześniej się nikomu nie śniło (TU znajdziecie świetny tego przykład), a sam większość komplementów kierowanych w swoim kierunku zbywał wzruszeniem ramion. Zawsze był sobą, nawet jeśli zespół zaczął odnosić sukcesy. Nosił swoje dżinsowe dzwony, chociaż wszyscy wokół się z tego nabijali. Zawsze postępował wobec własnego uznania, nie pozwalał innym narzucać tego, co ma robić. "Zrobię tak, jak, k****, chcę" mawiał (cytat ocenzurowany). Do dziś fani zespołu Metallica oraz samego Burtona, zastanawiają się, jak teraz by Cliff grał; jaki by był. Ale tego już nigdy się nie dowiemy. I choć w większości swoją obecną "sławę" zyskał on dlatego właśnie, że zginął tak młodo i dość tragicznie, to nie można odebrać mu tego, że na swoje czasy był wielkim artystą.

 

"Cliff posiadał niezłomną potrzebę robienia tego, co uważał za słuszne. Nie chciał iść na kompromisy, tam gdzie uważał, że nie są potrzebne, twierdził też, że należy pozostawać w pełnej zgodzie z własnymi przekonaniami."[s. 34]

 

Warto wspomnieć, że biografia Cliffa Burtona jest ściśle powiązana z zespołami, w których grał. Najpierw z Traumą, następnie z Metalliką. Poznajemy nie tylko samego Cliffa, ale także jego środowisko, przyjaciół, rodzinę. Większość książki zawiera wypowiedzi, bądź ich fragmenty, osób z bliskiego otoczenia Burtona, co daje dość spójny obraz jego osobowości i zachowań. Możemy spojrzeć na niego oczami znajomych i przyjaciół, którzy pamiętają go takim, jakim był naprawdę. Wypowiedzi nie podlegają cenzurze, przez co czytelnik widzi, że nie są przekoloryzowane. Dzięki tej biografii dowiadujemy się także kilku ciekawych faktów z życia Burtona, jednak nie potrafię stwierdzić, czy znajdziemy je w innych źródłach, bowiem nigdy takowych nie szukałam. Dowiadujemy się m.in. że uwielbiał twórczość H. P. Lovecrafta, co także znalazło odzwierciedlenie w piosenkach zespołu, jak np. "The Call of Ktulu".

 

Biografia "Żyć znaczy umrzeć", jak już pisałam, jest moją pierwszą tego typu książką, ale na pewno nie ostatnią. Cieszę się, że mogłam bliżej poznać zespół, którego muzyka nie jest mi obca, oraz jego członków, bez których wszystko to by nie istniało. Zderzyłam się z brutalną rzeczywistością, która wycisnęła mi z oczu łzy. Łzy bezradności nad ludzkim losem; łzy niesprawiedliwości życia i łzy smutku, bowiem zginął młody człowiek, który miał przed sobą wszystko. Na pewno nie zapomnę tej opowieści, a teraz, znając związane z słuchanymi piosenkami historie, spojrzę na nie nowym okiem. Zginął człowiek, ale nie pamięć o nim i jego dziedzictwie.

 

"Znów ironia losu, która świadczy o tym, że przeznaczenie pluje ci w twarz."[s. 192]

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial