Maruseru
-
Tak trudno jest oskarżyć poezję współczesną o niepoetyckość. Tym bardziej, że obecna poezja to hybryda, która sama decyduje co w siebie wchłonie. Momentami wzbudza to we mnie pewną irytację, chociaż staram się walczyć z przestarzałymi normami krępującymi tekst literacki (pomijając fakt, że de facto już ich nie ma). Poezja powinna być wolna, świeża i co za tym idzie nieco efemeryczna, ale czy to źle? Zdawałoby się, że nie, dopóki poeta nie rezygnuje z owego „nośnego charakteru" poezji. Co mam na myśli? Otóż poezja, jakakolwiek by nie była, powinna wzbudzać w nas emocje, zawierać w sobie pierwiastek doskonałości, coś nieosiągalnego dla prostego człowieka, ale wciąż zdolnego uderzyć przekazem. Poezja dla poezji zdaje się być czymś niepotrzebnym. Zbiór wierszy Grzegorza Wróblewskiego: Hotelowe koty, chociaż momentami zaskakujący, to jednak zdaje się być mało... poetycki, stąd też pozwoliłem sobie na owe krótkie wprowadzenie. Otóż wiersze zawarte w tym tomiku jakoby zatraciły pierwiastek sacrum, zdają się być nazbyt przyziemne. I nie chciałbym aby zabrzmiało to tak, jakobym uważał, że poezja powinna być czymś elitarnym, wręcz wyłącznie salonowym, natomiast brakuje mi w wierszach Wróblewskiego owego przekazu, o którym wspominałem wyżej. Czy poezja wciąż jest poezją, jeżeli uderza swoim realizmem gubiąc gdzieś resztki metaforyczności? Nie twierdzę, że Wróblewski rezygnuje z metafor zupełnie, natomiast bezpośredniość wierszy poety nieco mnie zraża do szukania ich istoty. Poezja Wróblewskiego jest z pewnością w dużej mierze personalna. Jego wiesze, to jego wołania, opinie, osądy. Wojciech Wilczyk we wstępie pisze, że poezja Wróblewskiego ma charakter werystyczny i z tym bez wątpienia się zgodzę. Z wierszy autora bije prawda, swoista autentyczność. Nie ma jednak co się dziwić, skoro utwory te zdają się tworzyć integralną część z autorem. Podmiot mówiący wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, stąd każdy przypisuje owe przemyślenia bezpośrednio autorowi. Tutaj właśnie tkwi mój zarzut. Koncept obejmujący cały zbiór jest niezwykle zaskakujący, natomiast ów prostacki momentami charakter tej poezji, psuje cały efekt. Bez wątpienia jest to tomik poezji na miarę XXI wieku. Zawiera w sobie wiersze odważne, nierzadko wulgarne. Wydawałoby się, aktualne. Szkoda tylko, że tak trudno jest doszukać się w nich tej poetyckiej głębi. Można by powiedzieć, że są to wiersze przeznaczone dla osób świetnie znających Wróblewskiego, ale czytelniczy mający po raz pierwszy styczność z tym poetą, mogą czuć się nieco rozczarowani, a momentami nawet nieco zażenowani. Zapytacie: Czy warto zatem sięgnąć po Hotelowe koty? Oczywiście, że tak. Chociażby dla samego przełamania wiszącego w powietrzu przekonania o poezji, a jakoby była statyczna. Ona zawsze jest dynamiczna, płynna, zmienna i różna.