Kyou
-
Zwykle książki wydawnictwa Otwarte mają cudowne, przyciągające wzrok okładki. Ta seria pasuje tylko do drugiej kategorii. Nie wiem, może tylko ja tak uważam, jednak szata graficzna jest po prostu... dziwna. Nie przypadła mi do gustu i zdecydowanie dziwnie wygląda na półce. Jednak ta seria jest zdecydowanie warta uwagi. Nie można temu zaprzeczyć.
Ponownie spotykamy się ze Strefą X. Wszystko odbywa się inaczej, niż ostatnio. Tym razem nie wchodzimy do niej - przyglądamy jej się z zewnątrz. Akcja rozgrywa się na terenie agencji rządkowej o nazwie Southern Reach. W celu poznania strefy X, co jest ich zadaniem, wysyłają ekspedycje. Pojawia się nowy dyrektor, nazywany Kontrolerem. To on jest osobą, której oczami oglądamy wszystko dookoła. Trzeba przyznać, że ten bohater jest silną osobowością. Nawet, gdy nie ma pojęcia o tym, co powinien robić to błądzi po ciemku do chwili, gdy spełni swoje zadanie.
Postacie są niesamowicie barwne. Zmieniają się i nie są to już ci sami bohaterowie, co w pierwszym tomie. Nie da się zaprzeczyć, że autor doskonale kreuje historie. Ta książka była dla mnie przerażająca. Bardzo odczuwam klimat, który narzuca pisarz. Jeff VanderMeer zawarł w swoim dziele tyle napięcia, że myślałam, iż wyskoczę ze skóry z nerwów. Miałam problem z ocenieniem tego, co jest prawdą a co nie. Frustrujące - to idealne słowo podkreślające fabułę Ujarzmienia.
Nigdy wcześniej - naprawdę, nigdy! - nie spotkałam się z taką książką. Ta pozycja rozwala człowieka na kawałki. Siatka zdarzeń rozrasta się do ogromnych rozmiarów i nic na to nie możemy poradzić. Niepokój wypełnia czytelnika od wierzchołka głowy po czubki palców u stóp. Można wybuchnąć z tej niepewności. Zapewne większość czytelników lubi takie klimaty. Ja za nimi, niestety, nie przepadam. W dzieciństwie jak ognia bałam się Pszczółki Mai i Misia Uszatka. Nie wiem dlaczego, ale oglądając te bajki czułam ogromny niepokój i od razu zamykałam oczy. To samo czułam podczas czytania. Ciekawość jednak kazała mi się przemóc i przeczytać tą pozycję. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo denerwowałam się podczas czytania. Jestem bardzo wrażliwa na nastroje. Czasami to bardzo uciążliwe.
Chcąc nie chcąc bardzo polubiłam tą historię, mimo, że tak bardzo czuję się po niej rozbita. Tak do końca sama nie wiem, co o niej myśleć. To chyba jakiś szok poksiążkowy. Najmocniejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek miałam. Przyznam, że trochę mi się ten fakt nie podoba. Chętnie cofnęłabym czas i nawet nie zaczynała tej książki. Po niej trudno zabrać się za jakąś następną. Takich wariacji emocji po czytaniu nie miałam chyba nigdy. Sądzę, że trochę bym straciła, gdybym tej książki nie przeczytała.
Wydawnictwo Otwarte ma w swoich książkach coś takiego, że nie da się ich nie polubić. Większość z nich jest zdecydowanie na plus. Wciągają, każą się pokochać a później nie pozwalają się oderwać. Nie da się zaprzeczyć, że to właśnie tego oczekujemy od książki, którą właśnie bierzemy do rąk. Mnóstwa emocji i zatracenia się w niej. Ujarzemienie idealnie pasuje do tej kategorii. Nie dla ludzi, którzy w dzieciństwie bali się Pszczółki Mai! Taki żarcik. Ta seria to coś całkiem nowego. Podobnie jak pierwszy tom ta część wciąga od samego początku.