Bnioff
-
Arcydzieło dowcipu, zgrabności, ognia! – powiedział Juliusz Sakowski do Mariana Hemara po lekturze jednego z odcinków Silvy rerum. Jan Lechoń po przeczytaniu Silvy w paryskim wydaniu z 1954 oku zanotował w Dzienniku: Dwie strony Grydzewskiego w „Wiadomościach" o 29 sztukach, które widział w Paryżu, to nie recenzje, nawet nie felietony, ale zupełnie nowy rodzaj i w tym rodzaju – arcydzieło.
Wydawnictwo Iskry zrobiło nam wielką przyjemność, ogłaszając w kapitalnej formie nowy wybór tekstów Mieczysława Grydzewskiego, założyciela i redaktora pism literackich dwudziestolecia międzywojennego: „Skamander" i „Wiadomości Literackie". Zbiór zebranych w jednym opasłym tomie kilkuset felietonów, które powstawały w latach 1948–1969 pisał „Grydzu"dla „Wiadomości" pod tytułem Silva rerum. Rubryka stała się szybko jednym z najciekawszych stałych elementów tygodnika, od którego zaczynano jego lekturę. Zanim jednak skupimy się na tym niebanalnym dziele, wspomnijmy krótko o jego nieprzeciętnym autorze. Gdyby żył w XXI wieku, nie spotkalibyśmy go raczej na żadnej celebryckiej imprezie, nie zobaczylibyśmy brylującego w telewizji, nie znaleźlibyśmy jego profilu na żadnym z modnych portfeli społecznościowych. Zawsze był mistrzem drugiego planu. Julian Tuwim, Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Antoni Słonimski - te nazwiska poetów, członków legendarnej przedwojennej grupy literackiej Skamander, znane są, a przynajmniej powinny, wszystkim miłośnikom literatury. Nie wiadomo jednak, jak potoczyłyby się ich losy, czy faktycznie przeszliby do legendy, gdyby nie jedna jeszcze osobistość - Mieczysław Grydzewski, redaktor „skamandryckich" pism – „Pro Arte et Studio", „Pro Arte", „Skamander", „Wiadomości Literackie". Zawsze w cieniu, zawsze na drugim planie. „Reżyserował sukcesy i życie artystyczne wszystkich, ale – jak wspominał Adam Pragier – nigdy publicznie, zawsze w tle, nigdy na sali się nie pokazywał, jak lalkarz poruszający bohaterami przedstawienia z góry, pociągając za wrażliwe na jego pomysły nici. Sława poetów Skamandra rodziła się – jak pięknie określił Jan Lechoń – »wśród jego okrzyków zachwytu«" – pisze o „Grydzu" Mirosław A. Supruniuk w obszernym wstępie do wydanego właśnie ponownie ( po pierwszym dużo skromniejszym „gorzowskim" wydaniu z 1994 roku) opus magnum Grydzewskiego.
Silva rerum to z łaciny nic innego jak „las rzeczy". I tym właśnie ów zbiór jest w istocie -mnóstwem tematów połączonych w jeden gęsty niczym las arcydziełem felietonistyki. Silva rerum jest osobistym komentarzem Grydzewskiego do wszystkiego, co dzieje się i działo w świecie, od zamierzchłej historii do najnowszych, współczesnych autorowi, nowości w świecie kultury, przede wszytki w teatrze i literaturze. Zgodnie z definicją „silva rerum" podaną w wydanej przez Aleksandra Bruckner w 1939 roku Encyklopedii Staropolskiej, ów las rzeczy to „mieszanina osobliwości i rarytasów dla smakoszów literackich, bibliofilów i amatorów ciekawostek z wszystkich dziedzin wiedzy, kuriozów, dziwów i wspomnień starych dobrych czasów".
„Silva" Grydzewskiego to jednak dzieło w gruncie rzeczy bardzo poważne, traktujące często o rzeczach doniosłych, choć nieco już zapomnianych. Grydzewski wygrzebuje je z lamusa, opatruje nie tyko swoim komentarzem, ale także świetnie nakreślonym tłem historycznym i obyczajowym. Warto podkreślić, że dzieło to można czytać na przysłowiowe wyrywki, otwierając je w dowolnym miejscu i zaczynając lekturę od dowolnego tematu. Obcowanie z tym osobliwym utworem faktycznie do złudzenia przypomina wędrówkę po gęstym i nieznanym lesie w poszukiwaniu jego darów. A darów tych, literackich jagód, grzybów i innych jadalnych przykładów leśnej flory i fauny, mamy w „Silvie" prawdziwą obfitość i brodzić w nich możemy do woli. Dokładnie tak, jak robił to onegdaj autor, kiedy tworzył ją podczas wielogodzinnych nasiadówek w gościnnych murach British Museum, gdzie karmił się jej zbiorami i wyszukiwał pereł wartych omówienia i skatalogowania.
Grydzewski może być swojego rodzaju patronem wszystkich tych, którzy nie mogą się oprzeć, by nie gromadzić, kolekcjonować i katalogować informacji, tych, którzy namiętnie zbierają wycinki prasowe z różnych, czasem odległych od siebie dziedzin, którzy zwyczajnie interesują się dosłownie wszystkim. A im bardziej rozległy zakres zainteresowań, tym większa też potrzeba, by ogarnąć to jakoś, skatalogować właśnie, zaprowadzić swoisty ład i porządek. „Silva rerum" Mieczysława Grydzewskiego jest właśnie takim dziełem.