Sonrisa
-
Już sama okładka kusi: róż przykuwa uwagę, sugeruje, że będzie to historia miłosna, lekka, zabawna, taka do poczytania po pracy, przed snem, w wolną sobotę... Ale kiedy przyjrzymy się bliżej, jest w tej okładce coś niepokojącego: czarna, kontrastująca z różowym tłem, sylwetka młodej dziewczyny trzymającej w rękach aparat fotograficzny. A na tej sylwetce panorama jakiegoś miasta. To intryguje, sprawia, że obok tej książki nie da się przejść obojętnie. Taka okładka jest obietnicą czegoś więcej, niż zwykła, banalna romansowa historia. Taka okładka każe sięgnąć po tę powieść, a kiedy już to zrobimy, zanurzymy się we wciągającej historii...
„Wieczorny wiatr" to pierwsza część trylogii. Powiem szczerze, że już nie mogę doczekać się kolejnych części. Czekam niecierpliwie i wiem, że na pewno po nie sięgnę. Zanim jednak będzie to możliwe, kilka słów o tej powieści. Powieści, o której wciąż nie mogę zapomnieć...
Narracja rozpoczyna się w egzotycznej Brazylii w momencie dla tego kraju kluczowym, bo w czasach, gdy zniesiono w tym kraju niewolnictwo. Autor zabiera nas jednak w podróż niemal po całym świecie: odwiedzamy carską Rosję w czasach, gdy coraz częściej dochodzi tu do pogromów ludności pochodzenia żydowskiego i Chiny podczas słynnego powstania bokserów. W powieści mamy też echa wojny w Hiszpanii i meksykańskiej rewolucji. Bohaterowie, lub też członkowie rodzin Romero i O'Shaughnessy, z których pochodzą odpowiednio czterje bracia i cztery siostry, którzy w powieści „Wieczorny wiatr" grają role głównych bohaterów i których losy nieustannie się ze sobą krzyżują i splatają, są świadkami najważniejszych wydarzeń ostatnich lat. Wydarzeń, dodajmy obiektywnie, dość tragicznych, o czym dowiadujemy się choćby z lekcji historii.
A jednak w powieści te wszystkie wydarzenia, które stanowią po mistrzowsku skonstruowane tło losów bohaterów, zostały zarysowane w taki sposób, by nie przerażać. Czytając ma się wrażenie, że wszystko dzieje się, bo tak już musi być. A w historii najbardziej fascynujące są losy pojedynczych ludzi. Jak mówi autor: „najbardziej nieprawdopodobną ze wszystkich powieści przygodowych jest i zawsze będzie samo życie".
Musze przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Zarówno styl autora, sposób skonstruowania postaci, jak i sama fabuła sprawiły, że nie potrafiłam się od tej książki oderwać. Dosłownie pochłonęłam ją, wykorzystując każdą chwilę na lekturę. Czytałam w autobusie, w trakcie półgodzinnej przerwy w pracy, wieczorem i zaraz po przebudzeniu, delektując się poranną kawą. Czytanie „Wieczornego wiatru" sprawiało mi niesamowitą przyjemność.
Rzadko wracam do książek raz przeczytanych. Wychodzę z założenia, że tyle jest dobrych powieści i wciąż powstają nowe. Ale wiem, że jeśli po jakąś książkę miałabym sięgnąć kiedyś po raz kolejny, powieść „Wieczorny wiatr" na pewno znalazłaby się na liście książek do przeczytania po raz kolejny. To książka, którą, moim zdaniem, nie tylko warto przeczytać, ale także warto mieć w swojej biblioteczce. Powieść, którą można się delektować i o której później można dyskutować w gronie innych książkowych maniaków. To jedna z takich książek, które z pewnością mogę polecić każdemu, wierząc, że lektura nie będzie czasem straconym.
Jestem zachwycona i samą opowieścią, i okładką, o której też już pisałam. I wierzę, że ta powieść kiedyś wejdzie do kanonu lektur obowiązkowych. W moim prywatnym zestawieniu książek, które koniecznie trzeba przeczytać „Wieczorny wiatr" zajmuje dość wysokie miejsce.