Pani M
-
Moi drodzy, zapnijcie pasy, dzisiaj będziemy podróżować w czasie. Witajcie w XVII wieku. Sytuacja Rzeczpospolitej nie wygląda zbyt kolorowo. Utraciliśmy Podole i Kamieniec Podolski. Wojna z imperium osmańskim daje nam się we znaki. Kanclerz Jan Gniński wyrusza do Konstantynopola, by negocjować warunki uwolnienia więźniów i obniżenia haraczu. Sprawy jednak się komplikują. W Turcji pojawiają się nieproszeni goście. W stolicy państwa rozbija się tajemniczy obiekt. Po pewnym czasie ludzi zaczynają atakować krwiożercze bestie. Polacy i Turcy muszą się ze sobą zjednoczyć, by przetrwać. Jak się pewnie domyślacie, nie będzie to łatwe zadanie. Skąd owe stworzenia się wzięły? Kim lub czym są?
Po tę książkę sięgnęłam z ciekawości. Inwazja obcych w czasach sarmatów – tego jeszcze nie grali. Byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób autor podejdzie do tego tematu. Zapowiadała się całkiem niezła opowieść. Przyznam, że nie do końca wiem, co o niej myśleć.
Nie byłam w stanie przeczytać jej ciągiem. Musiałam sobie robić przerwy od lektury. Czasem miałam wrażenie, że autor inspirował się Sienkiewiczem. Momentami nieco przeszkadzała mi narracja. Bywało ciężko przełknąć mi słownictwo i chwilami stereotypy raziły mnie po oczach, ale nie chcę, żebyście pomyśleli, że ta powieść nie spodobała mi się. Tak nie było. Sam pomysł na fabułę był bardzo dobry.
Nie czytałam zbyt wielu powieści z kosmitami w tle. Przeważnie były to dziwne ludki, w tym przypadku sprawa wyglądała nieco inaczej. O inwazji dowiadujemy się w momencie, gdy obcy, wchodząc w ciało jednego z tureckich żołnierzy mówi, dlaczego przybył na Ziemię i czego chce od ludzi. Z czymś takim się nie spotkałam i zaimponowało mi to.Moją ulubioną bohaterką stała się Dorota. To była kobieta z jajem. Nawet dwoma. Wzbudzała we mnie podziw, ale nie chciałabym znaleźć się w gronie jej wrogów. Przyjaciół w sumie też chyba nie. To była kobieta o kilku twarzach. Była Polką, która zmieniła wiarę. Zajmowała się handlem z niewolnikami. Grała na kilka frontów. Pomagała obu stronom sporu. Oczywiście nie charytatywnie. Jakże by inaczej. Bardzo cieszę się, że taka rola została przydzielona akurat kobiecie. Jakoś nie wyobrażam sobie, by facet tak dobrze ogarnął to, co robiła Dorota. Panowie, bez urazy.
Przejdźmy jednak do samej inwazji obcych. Spodobała mi się ta koncepcja. Przybysze z obcej cywilizacji przybywają na Ziemię. Chcą wprowadzić na niej nowy ład. Za wszelką cenę. Nie znają słowa litość. Obce jest im współczucie. Mają zamiar wchłonąć to, co powstało za pomocą rąk ludzkich. Przyznam szczerze, że opisy tortur, jakie stosowali, przyprawiały mnie o dreszcze. Moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach. Bywało strasznie. Polecam czytanie książki w deszczowe i burzowe dni. Klimat idealny.
Tak, jak pisałam, momentami „zaleciało" Sienkiewiczem i bywało ciężko, ale koniec końców uważam Smocze koncerze to kawał całkiem dobrej powieści. Pan M., wielbiciel tego typu literatury, właśnie się za nią zabrał. Póki co jest zadowolony. Z czystym sercem mogę polecić tę książkę innym czytelnikom. Nie wiem, czy ktoś popełnił wcześniej coś podobnego, więc w sumie nie mam do czego porównać tej historii. Jeżeli lubicie obcych i nie przeszkadza wam tło historyczne w powieści, myślę, że spokojnie możecie rozejrzeć się za tą książką.