Duża Kieszeń Na Kłopoty | Autor: Agata Mańczyk

Byliście już na wakacjach? Ja niedawno wróciłam ze swoich. Byłam z mężem nad polskim morzem. Pogoda pośladków nie urwała. Lało, wiało i jeszcze ciągle na budkach ratowników wisiały czerwone flagi, co oznaczało, że nie można się kąpać. Dlaczego o tym piszę? Na wczasy pojechała ze mną bardzo tematyczna książka. Przeczytajcie opis wydawcy, by przekonać się, co mam na myśli: „Greta, Pola, Gutek i Nikodem – czwórka zbuntowanych nastolatków – spędzają wakacje nad polskim morzem. Oczywiście już od kilkunastu dni nieprzerwanie pada deszcz... Nuda sprawi, że wszyscy razem wplączą się w niezwykłą przygodę. Przy okazji zadrą z gangsterami, miejscowymi i kim się da, nawiążą też przyjaźnie i przeżyją pierwsze zauroczenia... Przede wszystkim jednak każde z nich lepiej pozna samego siebie i zrozumie, co tak naprawdę się w życiu liczy". Co prawda nie zadarłam z nikim, ale też nie narzekałam na natłok zajęć.

Wydawca zapewnia, że ta książka rzuci nas na kolana. Czy tak było? Nie powiedziałabym. Tu już nawet nie chodzi o to, że mogłabym być babcią bohaterów i ich rozrywki mnie raczej nie kręcą, ale bardziej mam na myśli fakt, że przygody Grety, Poli, Gutka i Nikodema były momentami absurdalne. Przestępcom brakowało jaj i kompletnie nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić. A mieli budzić postrach. Nic z tego.

Mam też spore zastrzeżenia, jeśli chodzi o opis bohaterów. Jest bardzo oszczędny. W sumie niewiele wiemy na ich temat. Dowiadujemy się, skąd wzięły się ich imiona, co dzieje się w ich rodzinnych domach i w sumie tyle. To było dla mnie za mało. Sposób, w jaki ze sobą rozmawiali, też niespecjalnie do mnie przemawiał. Dialogi wydawały mi się naciągane. Nie wiem, czy młodzież w ten sposób się ze sobą komunikuje. Szczerze – wątpię w to. Akcja, jak wspominałam, jest nieco absurdalna. Nie chcę zbyt dużo zdradzić, bo nie wiem, czy czytaliście tę książkę, ale postaram się zarysować historię. Nastolatkowie podsłuchują rozmowę przestępców, którzy mają na koncie nieudaną akcję. Wtedy wpadają na absurdalny pomysł. Jaki? Tego wam nie powiem, musicie dowiedzieć się tego sami. W każdym razie zdradzę tylko, że moim zdaniem bohaterowie mieli nierówno pod sufitem, wymyślając to, co zrobili. Nigdy bym na coś takiego nie wpadła.

W moje ręce trafił felerny egzemplarz książki. Brakowało kilku stron, a część z nich była złożona bez ładu i składu. Musiałam skakać między kartkami, by móc normalnie czytać. Przez te niedociągnięcia straciłam wątek już na początku. Uwierzcie mi, to skutecznie zniechęciło mnie do dalszej lektury. Nie bardzo wiedziałam, co się dzieje.

Duża kieszeń na kłopoty nie rzuciła mnie na kolana, choć na początku całkiem nieźle się zapowiadała. Cała historia była moim zdaniem zbyt naiwna, nie mogła się raczej wydarzyć w rzeczywistości. Chociaż w sumie w Polsce nie takie rzeczy się już działy...

Podejrzewam, że młodsi ode mnie czytelnicy będą bardziej zadowoleni po lekturze. Oczywiście pod warunkiem, że nie trafi im się felerny egzemplarz. Odradzam raczej sięganie po Dużą kieszeń na kłopoty dojrzałym czytelnikom. Nie wiem, czy znajdą tutaj coś dla siebie. Uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum już prędzej odnajdą się w tej historii. Czy im się spodoba? Tego zagwarantować nie mogę.