Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Puste Niebo

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Radek Rak
  • Tytuł Oryginału: Puste Niebo
  • Gatunek: Literatura PięknaFantastyka
  • Język Oryginału: Polski
  • Liczba Stron: 442
  • Rok Wydania: 2016
  • Numer Wydania: I
  • Wymiary: 140x200 mm
  • ISBN: 9788364384530
  • Wydawca: Powergraph
  • Oprawa: Twarda
  • Miejsce Wydania: Warszawa
  • Ocena:

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Puste Niebo | Autor: Radek Rak

Wybierz opinię:

Wkwiatki

„A wszystko zaczęło się, gdy Tołpi złowił księżyc w sieć” - naprawdę bardzo trudno rozpocząć recenzję inaczej niż pierwszym zdaniem powieści. Każdy wrażliwy człowiek, usłyszawszy o wpadce bohatera, natychmiast pośpieszy mu z pociechą, zechce powiedzieć, że to nic takiego, normalna sprawa, sam nie takie problemy rozwiązywał z zamkniętymi oczami – ale nie powie. Nie powie, bo wie, że to bardzo głupio przyznawać się do własnoręcznych porażek, które o mały włos zakończyłyby się zagładą ludzkości.

 

Właśnie tak rozpoczyna się wielka przygoda Tołpiego. Myli się jednak ten, kto twierdzi, że gorzej być nie może albo że po takim wstępie koniec jest zupełnie do przewidzenia. W historii Tołpiego bowiem od początku roi się od niezwykłości, a zwroty akcji wydają się być drugim imieniem tego wiejskiego nastolatka. Trudno sobie wyobrazić niebo bez księżyca i Tołpi nie musi go sobie wyobrażać. Chciałoby się powiedzieć: na szczęście – bo ma zbyt ograniczoną wyobraźnię, żeby zdołał to zrobić, ale trzeba powiedzieć: niestety – bo lubiącym bujać w obłokach odebrano frajdę z wymyślania rzeczy niestworzonych. Złowienie księżyca jednak nijak ma się do tego, co nastąpiło później: rozbicia go w drobny mak. Nieco zakłopotany tym stanem rzeczy młodzieniec (Tołpi nie należy bowiem do osób szczególnie przejmujących się konsekwencjami swoich błędów) rozważa, do której z dwóch najmądrzejszych osób we wsi udać się po poradę. Jako że ksiądz mieszka dalej, idzie ze swoim kłopotem do babuszki Sławuszki. Dostaje nakaz pofatygowania się do Lublina, w którym mieszka stary rabin wyrabiający księżyce. W ślad za chłopcem podąża jego diabeł (chyba wiedzieliście, że oprócz anioła stróża mamy również swojego diabła?), który poważnie umoczył palce w pozbawieniu Ziemi jej naturalnego satelity. Wiejski chłopak i diabeł Zapaliczka – czy taki duet wieszczy powodzenie misji? Czy nie da się upić komunistom w pociągu? Nie trafi do domu poprawczego, nie zadrze z niebezpiecznymi ludźmi i czy nie narobi mnóstwa kłopotów?

 

„Puste niebo” to baśń. O tym przekonuje się czytelnik już na pierwszej stronie, kiedy poznaje język, którym cudownie płynie się przez wiele, wiele stron. Zaczarowane zdaje się miejsce akcji: wschód Polski, a więc najpierw Włodawa, a później już do końca powieści Lublin. Niezwykłe są zdarzenia, postaci, a nawet ich imiona. Nad całą fabułą wydaje się unosić mgła tajemniczości i przedziwnego czaru. Chyba właśnie dzięki niej udało się autorowi połączyć mnóstwo rzeczy, które nie tylko nie pasują do baśni, ale nawet same do siebie. Mamy bowiem komunistów, alkohol (dużo alkoholu), erotyzm (i to w dosyć wulgarnym formacie), kulturę żydowską, spadające anioły (na które poluje się wyłącznie strzelbą poświęconą przez papieża), znikające przejścia do tuneli i wydarzenia fantastyczne do kwadratu. Jakby tego było mało, autor poza pomieszaniem na gruncie fabuły raczy nas także miksem stylów i odniesień literackich, a nawet filmowych. O ile mnogość fantastycznych postaci i sztandarowe zdanie z „Opowieści z Narnii” o tym, że bardzo głupio jest zamknąć się w szafie, pasują do zastosowanej poetyki Schulza (zwłaszcza w pisaniu o mieście), o tyle dołożenie do tego naprawdę groźnych i żądnych krwi ptaków rodem z Hitchcocka może budzić zastrzeżenia. Może, ale nie budzi, bo Rak spisał się fenomenalnie. Ani razu, podkreślam, ani razu nie poczułam, że coś tu się gryzie ze sobą, że zgrzyta, nie pasuje, razi w oczy, zbija z tropu, rzutuje na całość, przekreśla książkę i zniechęca do lektury. Choć nie każdy motyw mi się podoba, to jednak obiektywnie patrząc, mieszanka jest nie tylko zjadliwa, lecz także – po prostu – smaczna. Żaden ze składników nie jest absolutnie konieczny, powieść nie byłaby bez niego uboższa czy mniej zrozumiała, ale usunięcie czegokolwiek spowodowałoby niewielki dziurki nie do załatania. Nie przeszkadzają, ale to właśnie przez nie robią się przeciągi. A wiadomo, że wiatr w baśni nie wróży niczego dobrego.

 

Choć Tołpi jest postacią baśniową, trudno go lubić. Na początku myślałam, że może jest na tym bohaterze zrealizowany ciekawy zabieg zlepienia ciała nastolatka z dojrzałością dziecka, próbowałam to jakoś tłumaczyć... Ale nie. Tołpi ma młodzieńcze potrzeby i zachowania, ale sfera zarówno myśli, jak i – niestety – uczuć jest prawie nierozwinięta. Chłopak to młody egoista, kieruje się wyłącznie swoim dobrem i zaspokojeniem żądz. Nie potrafi kochać, nie potrafi poświęcić się dla drugiej osoby ani choćby bezinteresownie pomóc, nie odróżnia dobra i zła. Dziwi mnie trochę, że autor zrobił głównym bohaterem postać-potwora, zwłaszcza że jak już wspomniałam, jest to utwór stylizowany na baśń. Tołpi utrudniał nieśpieszną lekturę, ale na szczęście nie wpłynął znacząco na wrażenie ogólne. „Puste niebo” jest powieścią genialną, ale wydaje mi się takim „suchym” geniuszem – nie ma w niej nic, co mogłoby chwycić za serce. Zapowiada się, że będzie, i to już od samego początku – ale nie ma. I to jedyne rozczarowanie, które może spotkać czytelnika.

 

Godnym odnotowania jest jednak sposób, w jaki autor zbudował świat. Jestem oczarowana bez reszty. Choć pisze o sprawach tak absurdalnych i nierzeczywistych jak wytapianie księżyca, polowanie na anioły i łapanie snów, to robi to z taką swobodą, że wsiąka się w ten klimat bardzo szybko. Nie zgrzytają zupełnie nazwy dziwnych czynności ani niecodziennych przedmiotów, wręcz przeciwnie – potraktowane są z taką zwyczajnością, że nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy się o nich czyta. Rak oswoił nam nie tylko tę zupełnie nieznaną w Polsce Lubelszczyznę, ale również sferę zdarzeń nadprzyrodzonych. Pokazał, że nieba jest wystarczająco dużo, żeby każdy miał swoje. I że możemy z tym niebem zrobić, co chcemy, bo jest wyłącznie nasze – chyba że potrafimy kochać.

 

Nie chcę namawiać do przeczytania tej książki. Dla mnie zapoznanie się z nią było ciekawą, pełną zadziwień i tajemnic przygodą, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie do gustu. Myślę jednak, że dla samej satysfakcji płynącej z odkrycia czegoś nowego i uczestniczenia w czymś niezwykłym – warto spróbować. Weźmy swoją porcję „Pustego nieba” i zastanówmy się, co zrobić, żeby te dwa słowa objęte cudzysłowem nie brzmiały tak bardzo, bardzo smutno.

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial