Pani M
-
Pisząc recenzję tej książki, jestem żoną z półrocznym stażem, która wytrzymała z jednym facetem sześć lat swojego życia. Czy uważam się za ekspertkę w kwestii związków damsko-męskich? W żadnym wypadku. Sama nadal uczę się tego, jak żyje się w związku, żeby obeszło się bez ofiar śmiertelnych. Póki co idzie mi całkiem nieźle. Co o związkach pisze Neil Strauss?
Neil Strauss zasłynął jako autor „Gry”, napisanej ze swadą i z przymrużeniem oka „instruktażowej” relacji o tym, jak z lękliwego i chuderlawego ciamajdy przeobraził się w pewnego siebie i roztaczającego aurę sukcesu samozwańczego „sztukmistrza” o imieniu Style. Gra przyczyniła się do powstania międzynarodowej „społeczności uwodzicieli”, a jego nazwisko było powtarzane – z nabożną czcią lub pogardą – przez singli i singielki na całym świecie. Styl życia Straussa zaprowadził go w ślepy zaułek. Po podbojach przychodzi seria nieudanych związków, a autor trafia na terapię dla erotomanów. Ta książka to szczera do bólu relacja z kryzysu życiowego, w który autor wpakował się na własne życzenie. Próba naprawienia błędów zmusiła Straussa do powrotu w zakamarki przeszłości i konfrontacji nie tylko z moralnym wymiarem życia uwodziciela Podczas swojej wędrówki zaczął kwestionować wszystko, co myślał o sobie i o tym, jak żyją mężczyźni i kobiety – czy razem, czy osobno. Po czym powrócił z ukrytą prawdą o związkach i zaangażowaniu, równie odkrywczą i przełomową jak jego rewelacje na temat uwodzenia z Gry. To słowa wydawcy na temat publikacji. Jak ją odebrałam?
Książka rozpoczyna się tym, że Strauss zdradził swoją dziewczynę, Ingrid, i wylądował na terapii dla erotomanów. Z jego opowieści dowiadujemy się, jak wyglądało leczenie oraz próby stworzenia idealnego związku. Pytanie, czy takowy w ogóle istnieje, skoro człowiek z natury jest stadnym stworzeniem i nie lubi się ograniczać?
Nie czytałam żadnej poprzedniej publikacji autora. To moje pierwsze spotkanie z nim. Przyznam, że przeżyłam szok. W trakcie lektury było tak, że byłam zafascynowana tym, co czytam, by za moment odłożyć książkę na półkę i poszukać sobie innego zajęcia, byleby tylko nie wrócić do Całej prawdy. Nie umiem wam powiedzieć, co właściwie czuję po przeczytaniu tej publikacji. Nie chcę, żebyście mnie źle zrozumieli. Nie uważam, że to gniot, od którego macie uciekać z krzykiem, najlepiej w podskokach. To po prostu specyficzna książka. Neil Strauss nie opowiada o związkach w konwencjonalny sposób. A w jaki? Jeśli macie chęć i odwagę, przekonajcie się sami. Chciałabym przeczytać Całą prawdę w oryginale. W paru miejscach zazgrzytało mi tłumaczenie i wolałabym przekonać się, co autor miał na myśli. Nie wiem, czy tłumacz nieco nie zaszalał, ale to tylko moje przypuszczenia.
Nie chcę zabrzmieć jak stara, moherowa ciocia, lecz nie uważam, by była to lektura odpowiednia dla młodzieży poniżej osiemnastego roku życia. Raczej nie chciałaby, żeby moje nastoletnie dzieci czytały coś takiego. Publikacja jest bardzo kontrowersyjna i nawet ja, osoba, która wiele w swoim życiu widziała, byłam momentami zaszokowana i nie wiedziałam, co mam myśleć.
Sami zadecydujcie, czy chcecie wraz z autorem poszukać odpowiedzi na pytania dotyczące idealnego związku. Czy je znajdziecie? Tego nie mogę zagwarantować. Jeśli nie boicie się kontrowersyjnych wywodów, zapoznajcie się z Całą prawdą. Jestem ciekawa, jakie na was zrobi wrażenie ta lektura.