Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Sierra Papa Yankee Mike

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 4 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Sierra Papa Yankee Mike | Autor: Marek Michalewski

Wybierz opinię:

MB

Autor obrał sobie za cel przygotowanie książki traktującej o życiu pod żaglami, tzw. morskich opowieści. Wprost stwierdza, że natchniony do tego został inną publikacją - a mianowicie książką kapitana Karola Olgierda Borchardta, pt.: "Znaczy kapitan". Należy pogratulować wyznaczenia dobrego wzorca do naśladowania - kapitan Borchardt miał bowiem dryg pisarski, co okazało się dla niego poniekąd zbawienne w momencie, gdy ze względów zdrowotnych musiał zrezygnować z pływania. Dzięki pisaniu mógł cały czas być blisko klimatów marynistycznych... Tak w dużym skrócie i uproszczeniu. Nomen omen to także osoba bardzo znana wśród marynistycznej braci. A i sama książka jest lekturą godną polecenia. Domniemać należy, iż takie same aspiracje przyświecały Autorowi książki, którą biorę dzisiaj na warsztat. Tworzyć o morzu - zabawnie i wciągająco. Jest natomiast różnie.

 

Wartość stałą stanowi na pewno lekkie pióro Autora, który ów dar przekuwa na swobodne snucie opowiastek z różnych portów i decków też. Trochę nie rozumiem natomiast tytułu. "Sierra Papa Yankee Mike" to po prostu S, P, Y i M. Spróbowałam zatem odnaleźć informację, czy pod hasłem SPYM ukrywa się jakiś grypserski zwrot marynistyczny. Otóż niczego takiego się nie doszukałam i wychodzi na to, że jest to po prostu losowe zastosowanie ICAO, czyli międzynarodowego alfabetu fonetycznego, służącego do komunikacji radiowej (nie tylko w żegludze, ale również np. w lotnictwie). Polega on po prostu na literowaniu wyrazów za pomocą słów, które pomagają uniknąć nieporozumienia i np. usłyszenia zamiast N --> M. Z tego powodu zawsze literuje się na zasadzie
Sierra
Zulu
Tango
Uniform
Kilo
Alfa
Tango
Echo
Romeo.

 

Z tej perspektywy żałuję, że nie udało się tytułu obrać trochę sprytniej (można było książkę okrasić np. Oscar Romeo Papa, albowiem ORP już można "rozskrótować"). To co prawda informacja zupełnie na marginesie, ale takie gierki z czytelnikiem bywają zabawne i pouczające, i trochę szkoda marnować dobre okazje.
Ad rem.

 

Oczywiście morskich opowieści nie trzeba nikomu reklamować; wszelkie sztormy, zrywane wanty i inne białe szkwały zawsze intrygują, interesują i słucha się o tym z wypiekami na policzkach. Ale bezsprzecznym faktem jest, że książka do mocnych (w sensie dobrych) nie należy. Jest populistyczna i zasadniczo niewiele w niej wartościowych informacji (dosłownie kilka). Znacznie więcej jest natomiast wspomnień Autora oscylujących wokół "poznałem tę a tę osobę; wywinąłem żart temu a temu, zwiedzałem to i to, czas umilała mi taka a taka niewiasta". Słabe, miałkie i nijakie. Nie da się tego bowiem wpisać ani w koncept pamiętnika (chociaż formie relacji najbliżej do owej), ani książki stricte o morskich wyprawach. Mam wrażenie, że Autora zgubiła zbyt duża liczba rejsów, które upchał w jedną dość skromną stronnicowo książkę i wszystko potraktowane jest po macoszemu. Produkt ten ani nie jest "od marynarza dla marynarzy" (zweryfikowałam na pewnym "starym" wilku morskim), ani nie jest o pływaniu sensu stricte... W zasadzie nie do końca wiem o czym jest. Chyba właśnie najbliżej jej do "powspominam sobie czas młodości". Interesujące jest również to, że książka wydana jest w 2018 roku (pierwsze wydanie), na okładce znajduje się zdjęcie Autora (chodzi o fotografię wpisaną w busolę/kompas)... ale owo zdjęcie Pan Michalewski wyciągnął z zasobów domowego archiwum, albowiem ma na nim lat +/- 45, a obecnie to już nobliwy Pan. Szkoda, że nie ma w tym zapoznaniu z czytelnikiem prawdy. 

 

Jedyny plus tej książki to egzotyczny temat, który wydaje się bardzo intrygujący dla zwykłego zjadacza chleba - i ten wabik może działać. Natomiast dużym nieporozumieniem jest notka na okładce, zgodnie z którą recenzowana książka jest "historycznym dokumentem minionych lat". Nie przypisywałabym tej publikacji nic ponad wspomnienia starszego Pana. Owszem, napisane językiem lekkim, ale owa lekkość nie zawsze jest zaletą. Z książki interesującej i wartościowej łatwo wpaść w pułapkę czytadła. A nie lubię, jak się coś obiecuje i potem jest tylko czekoladopodobnie... Do Borchardta mamy wiele mil morskich.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Comments  

0 # Łukasz 2020-12-02 09:24
Dzień dobry,
SPYM to call sign TSS Stefan Batory. Nie jest to taka znowu zmarnowana szansa ;) Książki jeszcze nie czytałem, ale jeżeli nie ma w niej wyjaśnienia sensu tytułu to rzeczywiście szkoda.
Reply | Reply with quote | Quote | Report to administrator

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial