Patryk Brzycki
-
Któż nas nie marzył o bogactwie? Kto z nas będąc młodym nie zrobił coś szalonego lecz przede wszystkim głupiego? Stojąc u progu dorosłości podejmujemy wiele złych decyzji, które mogą zniszczyć całe nasze życie. Tak jest dziś, lecz tak też było w czasach zaborów. Młodzi zawsze marzyli o życiu pełnym przygód i to prawdopodobnie nigdy się nie zmieni.
Takim właśnie młodzieńcem był Franciszek. Kochający technikę,zamierzający studiować w Krakowie chłopak który jest ciekawy świata i zostaje wplątany w plan ograbienia cesarza. Plan narodził się w warsztacie prowadzonym przez dwóch przyjaciół ojca Franciszka. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
Franciszek chce żyć jak każdy młody inteligentny człowiek, lecz problemem jest jego miejsce zamieszkania. Galicja- zabór austriacki, miejsce nie tylko biedy, lecz także wielu problemów. Nie bez powodu mówi się, że lepiej rządzić głupimi. Skoro Franciszek jest inteligentny to nie powinno być dziwnym to, że nie wpasowuje się w schemat poddanego głupiego chłopa.
Wiem,że przedstawiony przeze mnie opis nie jest zbyt porywający. Niestety zdając sobie z tego sprawę mam jeden bardzo ważny argument usprawiedliwiający mnie. „Galicja, sterowiec i złoto"jest dokładnie taka sama. Szału nie ma...
Cóż mogę rzec. Powieść mi się po prostu nie podoba. Niezbyt ciekawa fabuła, rozwleczona akcja, „płascy bohaterowie" lecz pomysł dobry.
Książka jest jednowątkowa. Autor mocno skupił się na samym bohaterze, nie zważając na innych bohaterów, których grabieżcze wydarzenie dotknęło. Moim zdaniem to jest głównym problemem niewypału tej książki. Skupienie się na jednej rzeczy nie dając czytelnikowi szans na poznanie czegoś bardziej tajemniczego, intrygującego i po prostu ciekawszego obudziło (przynajmniej w moim przypadku niechęć do tej przygodówki.
Przyznam się, że ta powieść jest jedną z nielicznych których nie mogłem„strawić". Zaczynałem ją czytać kilka razy, lecz utknąłem w mniejszej połowie książki. Dalej niestety nie dałem rady jej przeczytać, przez co sam nie wiem jak ta historia się skończyła.
Przemysław Wszędybył- autor powieści wpadł na dość ciekawy sposób na połączenie historii ludzi żyjących w Galicji z elementami fantastyki. Karkołomny plan grabieży z użyciem nowoczesnej (jak na tamte czasy broni).
Powieść ma jednak jedną zaletę. Wykreowane kobiece postacie nadają jej niesamowitego klimatu tajemniczości i przygody. Powszechnie wiadomo, że kobiety nie miały w tamtych czasach równouprawnienia, a w powieści dość ciekawie zostały wprowadzone intrygi z ich udziałem. Mimo, że powieść jest moim zdaniem naprawdę bardzo słaba, autorowi udało się zachować uczucie przygody. Tytułowe miejsce akcji było dość dobrze opisane, sterowiec- machina, która pomagała w planie, i przede wszystkim cesarskie złoto były w tej powieści najważniejsze.
Niestety jestem zmuszony odradzić Wam lektury „Galicji, sterowca i złota”. Istnieje przecież o wiele więcej mało znanych książek przygodowych, które zawierają o wiele bardziej szczegółowe opisy, wartką akcję i ciekawszą fabułę. Książki w której „coś” dzieje się pełną parą. Może to tylko moje odczucie, lecz bardzo brakowało mi wyżej wspomnianego „czegoś”. Moźe wybrałem zły czas na lekturę tej książki, może nie jest ona w moim typie. Nie wiem, lecz dla mnie czas spędzony przy tej książce jest czasem straconym.