Strefa Booki
-
Co skłoniło mnie do sięgnięcia po "Odkrycie" Roberta Prospektora? Po części była to okładka, bardzo oszczędna graficznie, po której trudno było wywnioskować jakiego rodzaju fabuła znajduje się wewnątrz. W ogromnej mierze jednak był to opis. Gdybym czytała dokładniej zauważyłabym informację na końcu opisu, że jest to kontynuacja losów Roberta Porto, którego można poznać czytając "Złodziej czasu".
Po przeczytaniu "Odkrycia" mogę Was zapewnić, że śmiało możecie czytać tę część bez zapoznania się z pierwszą. Zapewne przeczytanie wcześniej "Złodzieja czasu" (ten tytuł jest świetny, prawda? Od razu chciałoby się przekonać o czym może opowiadać fabuła) dałoby mi większy wgląd w charakter głównego bohatera, a także wkraczając w jego świat nie czułabym się odrobinkę zagubiona.
Autor prowadzi fabułę w taki sposób, że bardzo łatwo i bardzo szybko można zadomowić się w tej rzeczywistości. Niby takiej samej, a jednak kompletnie obcej, fantastycznej, futurystycznej. Główny bohater, Robert Porto, jest naukowcem zajmującym się badaniami nad pozawerbalną komunikacją. Po śmierci swojej ukochanej żony całkowicie oddaje się swej pracy i ponownie pragnie wejść w świat wizji, który dwadzieścia pięć lat wcześniej omal go nie zabił.
Powieść nie jest gruba, to zaledwie 210 stron, i czyta się bardzo szybko. Sprawia to ciekawa i intrygująca fabuła. Jeśli miałabym zaklasyfikować tę powieść powiedziałabym, że jest to historia obyczajowa z elementami science-fiction. Idea odkrywania i trenowania zdolności do komunikowania się pozazmysłowego, czyli telepatii oraz "wychodzenia z ciała" i obserwowania jest niezwykle ciekawa. Autor przygotował się do tematu. Opisy komór, w których przeprowadzano eksperyment skojarzył mi się od razu z tą z serialu Stranger Things, w której zanurzano Jedenastkę i ta wizja została już ze mną do końca książki.
Ostatnio nie trafiałam na głównych bohaterów będących w średnim wieku, w "Odkryciu" z takim miałam do czynienia. Przyjemnie poznawało mi się przeszłość i myśli Roberta, a także kilku pozostałych postaci. Autor bardzo dobrze i naturalnie oddał wzajemne relacje łączące poszczególnych bohaterów, a przy tym sam styl okazał się przyjemny w odbiorze.
Krótkie rozdziały, każdy skupiający się na konkretnej osobie, pozwalał lepiej poznać poszczególne osoby, ich charaktery, myśli i oczekiwania. Siłą rzeczy najwięcej dowiadujemy się o Robercie Porto. R. Prospektor stworzył bohatera, którego nie da się nie lubić, któremu nie da się nie współczuć, a także kibicować by jednak jego życie ułożyło się pomyślnie.Niewielka objętość, interesująca fabuła, a także pojawiające się w pewnym momencie niepewność i szczypta tajemnicy, do tego krótkie rozdziały były zdecydowanymi atutami tej powieści. Jednakże tym co mnie niesamowicie denerwowało były częste zmiany fontu. Rozumiem czemu taka zmiana miała służyć, lecz, jak dla mnie, miało to miejsce zbyt często.
Dość oryginalnym zabiegiem było wprowadzenie myśli poszczególnych bohaterów zamiast tradycyjnego i oklepanego: Robert pomyślał... Poznajemy dużo myśli Roberta oraz jego koleżanki i przyjaciółki - Renaty. Ci dwaj bohaterowie myślą dużo i często. Czyni to z ich bardziej rzeczywistymi, chociaż może powodować pewien dyskomfort. Uczciwie mówiąc niekiedy te przemyślenia strasznie mnie irytowały.Wspomniane nieco wyżej niepewności stanowiły intrygujące odkrycie i nie ukrywam, że warte przemyślenia.
Nieco odmienna forma prowadzenia narracji, niebanalny pomysł, bardzo dobre konstrukcje bohaterów czynią z tej niewielkiej objętościowo książki pozycję, z którą należy się zapoznać. Spędziłam z "Odkryciem" przyjemne chwile, zakończenie, które nie jest jednoznaczne pozostawiło mnie z pytanie bez odpowiedzi: a co jeśli?