Morrigan
-
Nie pamiętam, czy o tym wspominałam, więc zrobię to teraz: nie jestem wielką miłośniczką ani znawczynią literatury fantastycznej. Gdyby osoba zainteresowana właśnie tym gatunkiem chciała pożyczyć ode mnie jakąś książkę i w tym celu postanowiła przejrzeć moją domową biblioteczkę, nie znalazłaby zbyt wielu pozycji, które mogłyby przyciągnąć jej uwagę, a gdyby zależało jej konkretnie na science fiction - chyba musiałaby odejść z pustymi rękami. Tak przynajmniej było do niedawna, bo teraz na mojej półce stoi "Diuna" autorstwa Franka Herberta - prawdziwy klasyk, o którym chciałabym Wam dzisiaj trochę opowiedzieć.
Arrakis, czyli tytułowa Diuna, to pustynna planeta, cierpiąca na niedobór wody, ale obfitująca w niezwykle cenną substancję zwaną przyprawą. Padyszach Imperator oddaje to miejsce we władanie rodu Atrydów, którego dziedzicem jest piętnastoletni Paul - młodzieniec o wyjątkowych zdolnościach, przeznaczony do dokonywania wielkich czynów. Ojciec Paula, książę Leto, uważa przejęcie Arrakis za ogromną szansę - nie wie, że padł ofiarą okrutnego podstępu i że wśród jego zaufanych ludzi ukrywa się zdrajca.
Zapewne to kwestia nieobeznania z literaturą tego typu, ale początkowo bardzo trudno było mi odnaleźć się w fabule - tyle nowych pojęć, tyle faktów i imion, tyle pytań, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Zainteresowanie losami tytułowej planety i jej mieszkańców nie pozwoliło mi jednak odłożyć lektury i wkrótce zaczęłam lepiej orientować się w świecie przedstawionym. Podczas jego budowania autor hojnie korzystał ze swojej wyobraźni - odmalował Diunę z dbałością o każdy szczegół, sugestywnie opisał niezwykłe miejsca i stworzenia, wymyślił interesujące przedmioty, zaprojektował skomplikowaną rzeczywistość, w której, owszem, można się trochę pogubić, ale która stanowi też ogromny atut tej książki.
Jeśli chodzi o poziom wywoływanych emocji, powiedziałabym, że to tytuł, który bez większych problemów można czytać "na chłodno" - bohaterowie są interesujący i skomplikowani, ale jakoś trudno wczuć się w ich położenie (i nie chodzi o to, że jest ono niezwykłe, mocno wykraczające poza nasze doświadczenia, choć bez wątpienia można tak o nim powiedzieć). Być może przyczyna takiego stanu rzeczy leży w fakcie, iż autor bardzo często przerzuca perspektywę. Nie podążamy za jedną postacią, ale gościmy w umyśle niemal każdej - na krótki czas. Cała historia jest intrygująca, dobrze napisana, pełna przygód, ale trudno naprawdę przejąć się losem bohaterów. Cóż, niemniej jednak jest to dzieło, które świetnie się czyta.
Miejmy nadzieję, że za jakiś czas w kinach będzie można obejrzeć nową ekranizację "Diuny", w której występują takie gwiazdy jak Timothee Chalamet, Josh Brolin i Charlotte Rampling - przed seansem warto jednak poznać lub przypomnieć sobie powieść. Zarezerwujcie sobie kilka wieczorów (albo i więcej, wziąwszy pod uwagę naprawdę sporą objętość tej książki), by przenieść się do niezwykłego świata, w którym dobro i zło walczą ze sobą w bardzo spektakularny sposób. Nikt nie musi się też martwić, że po lekturze poczuje niedosyt, bo "Diuna" to pierwsza część cyklu, który liczy aż sześć tomów. Kto się stęskni za tym klimatem, może natychmiast sięgnąć po kolejny tytuł.
Jeśli istnieje na świecie książka, która mogłaby uczynić ze mnie miłośniczkę science fiction, to na pewno nie jest to ta powieść, którą właśnie przeczytałam, ale zdecydowanie mogę ją polecić. Bardzo miło spędziłam przy niej czas, czego życzę i innym czytelnikom.