Literanka
-
Poezja wkrada się w moje życie dość odważnie i przyznam, że z coraz większą ciekawością po nią sięgam. Szkoła zostawiła we mnie poczucie, że utwory poetyckie już na zawsze pozostaną dla mnie tajemnicą, a wszelkie próby zrozumienia, co autor miał na myśli, spełzną na niczym. Kiedy jednak skupiam się bardziej na tym, co wiersze poruszają we mnie, ich czytanie sprawia mi o wiele więcej przyjemności. Niewielu też wydawców ma odwagę w dzisiejszych czasach jeszcze inwestować w wiersze. Jednym z nich jest Mamiko z Nowej Rudy, nakładem którego ukazał się tomik „Kiedy wypowiem” Katarzyny Nandzik. Autorka jest absolwentką polonistyki, nauczycielem i pedagogiem, współpracującym z wieloma czasopismami artystycznymi i katolickimi. Swój egzemplarz prasowy otrzymałam od Stowarzyszenia Sztukater.
Nie jest to obszerna publikacja, bo zawiera około trzydziestu pięciu wierszy, większość z nich nie posiada tytułów, większość też nie zajmuje więcej niż pół strony. Dotyczą emocji, jakie towarzyszą kobiecie w jej codziennym życiu, istotnych wydarzeniach osobistych i wyzwaniach zawodowych, przemyśleń o roli poezji, o wątpliwościach, jakie często dopadają kobiety, gdy w ich życiu pojawia się nowa misja. Wiele utworów autorka poświęciła słowu – temu pisanemu, mówionemu, albo też niewypowiedzianemu, które rodzi się w jej głowie i wydostaje z niej. Autorka docenia słowa, które mają wielką moc, dlatego trzeba ich używać z rozwagą, co jednak nie oznacza, że oszczędnie. Rozmowa jest najlepszym sposobem na stworzenie z drugim człowiekiem relacji głębokiej i opartej na zrozumieniu. Z kolei cisza też może mówić, być objawem narastającego we wnętrzu krzyku, prowadzącego do wyzwolenia.
Duża część jej wierszy opisuje wrażenia, jakie towarzyszą młodej mamie, gdy nosi pod sercem swoje dziecko oraz wtedy, gdy przychodzi już ono na świat. Są to wiersze pełne nadziei, pełne oczekiwania na radosne chwile pełne bliskości i przekonania, że mała istotka, która ma się pojawić, będzie idealna, pozbawiona wad swoich poprzedniczek. Jest też wiersz o tym, jak macierzyństwo pozbawia kobiecości, jak podporządkowuje sobie całą rzeczywistość matki i spycha jej potrzeby na dalsze plany. Jest też taki, który mówi o niepokoju towarzyszącym matce, której brakuje doświadczenia i wiary w to, że sprawdzi się w nowej roli, której największym nieszczęściem byłaby krzywda dziecka.
Wiersze Katarzyny Nandzik są bardzo osobiste, dotykające wrażeń odnoszących się do relacji z najbliższymi ludźmi, ale również ze sobą. To wiersze białe, pozbawione rymów, regularnych wersów czy zwrotek. Przewijają się przez nie pewne wątki chrześcijańskie w postaci nawiązania do wydarzeń biblijnych i padających tam słów. Przemyślenia autorki dotyczą towarzyszących jej uczuć – miłości – tej partnerskiej i rodzicielskiej, potęgi poezji i słowa. Przyznam, że spodobały mi się, bo z wieloma mogę się utożsamiać. Refleksje dotyczące macierzyństwa są trafne i tak bardzo podobne do moich doświadczeń, zgodnie z którymi dzieci są cudami, które jednak odbierają kobietom ich życie. Autorka sprawnie posługuje się słowem, umiejętnie dobiera metafory i porównania, stosuje nowatorskie zestawienia pojęć, dzięki którym jasno wyraża to, co chciałaby przekazać odbiorcom.
Tomik wierszy Katarzyny Nandzik jest niepozorny, bo i objętościowo mały, i ukryty w minimalistycznej, jasnej okładce, a jednak skrywa w sobie utwory, które w bardzo łatwy i piękny sposób do mnie przemawiają. Sądzę, że warto po niego sięgnąć, by odkryć bogactwo wrażeń i przemyśleń.