inka
-
Sergieja poznajemy na przyjęciu na jachcie u wybrzeży Sint Maarten, Gabrielę u boku umierającego męża w Rio de Janeiro, generała Kambę w Nairobi. Trudy walczy w Nowym Jorku z synową o wnuka. Jamesa zastajemy na farmie w Melbourne. Wieczną studentkę, amatorkę nielegalnych używek, w Vancouver, małego terrorystę Amira, szykującego się do samobójczego zamachu, w londyńskim metrze, a oszpeconą Ishę, marzącą o zemście na oprawcy, w Mumbaju. Właśnie udziela wywiadu. Profesor Chen wykłada konfucjańską psychologię kulturową w Pekinie, a Ariana w Genewie przerywa sesję terapeutyczną, by zasiąść przed laptopem i…
Akcja się zawiązała. Poznaliśmy dziesięciu bohaterów dramatu. Co dalej? Wszyscy budzą się pewnego dnia w sterylnie białym pomieszczeniu, przytwierdzeni krzesłami i obrożami pod prądem. Najwcześniejsza relacja pochodzi od pierwszego wywołanego uczestnika Siergieja. To on zbiera dodatkowe informacje o pozostałych postaciach. Stąd wiemy, że naprawdę nazywa się Dominik i jest Rosjaninem, płatnym zabójcą, ale i byłym bankierem oraz szlachetnym filantropem. Ariana z kolei to polska naukowiec genetyk cierpiąca na antropofobię. Alexander Kamba to rozpoznany wśród zebranych ludobójca, prezydent Zimbabwe. James nie jest „zwykłym” farmerem, tylko farmerem wizjonerem, w dodatku „certyfikowanym medium”. Po przebudzeniu wszystkich, wiadomo – czas na pytania, rozterki, kłótnie, kolejne teorie spiskowe (kosmici?, porwanie?, reality show?), szukanie lidera, podziały na osobniki alfa i beta. Typowe zachowania socjologiczne. Od razu pojawia się skojarzenie z filmem „Cube” Vincenzo Natali.
Na ten dreszczowiec nie należałoby patrzeć ani w kategoriach komercyjnych, ani rozrywkowych. Więcej jest w nim psychologizacji i prawdy o człowieku, niż tanich efektów z płytkimi dialogami. Już sam pomysł, by umieścić obcych sobie ludzi w konstrukcji bryły sześcianu – pułapki, zasługuje na uwagę. Gdy dojdzie do tego niewiadoma przeszłości i przyszłości, tajemnica sensu i celu działania Czyjejś pomysłowości, ani na moment nie ma się wrażenia traconego czasu. „Cube” to w tym momencie jeden z kultowych już thrillerów. W niezwykle ascetyczny sposób serwuje emocje, dawkuje przemoc i pokazuje, że fizyczne niebezpieczeństwo nie jest aż tak groźne, jak sami ludzie pozostawieni w trudnej sytuacji sprawdzianu własnej odporności, psychicznych predyspozycji i człowieczeństwa. Korytarze labiryntu bez wyjścia to archetypiczny pałac Minotaura nastroszony pułapkami, niewidzialnym (ale wyczuwalnym) wrogiem. Tutaj nie ma niczego, co oczywiste. Co wydarzy się za chwilę? Kto pierwszy zginie, a kto postrada zmysły? Kto przetrwa? Zakończenie jest równie nieoczekiwane, jak początek... Więzienia budujemy kładąc podstawy we własnym wnętrzu sześcianu... A jednak strach jest ten sam. Może nawet większy, bo wyobraźnia podsuwa jeszcze bardziej niewiarygodne rozwiązania. Koniec dygresji. Wracajmy do książki.
Tak, jak w „Cube”, mówiąc językiem współczesnych nastolatków, nasze postacie otrzymują challenge. Wielki Brat tej powieści dyktuje kolejne zadania. Baaardzo dziwne i baaardzo trudne. Dotyczą bowiem dalszych losów ludzkości. I mają związek z narodzinami bohaterów podczas całkowitego zaćmienia księżyca. Dzięki przyspieszonemu kursowi astronomii i wskazaniu znaczenia satelity Ziemi „Połówki księżyca” z potencjalnej, zwykłej sensacji, stają się ambitnym dreszczowcem na wysokim poziomie. Plus.
Padają również takie sformułowania, jak absolutyzm, determinizm, relatywizm. To naprawdę ciekawy eksperyment. Ile głów, tyle zdań – mówi łacińska sentencja. I wszyscy mają rację! A zakończenie może nie jest specjalnie oryginalne, ale na pewno niesztampowe. Zatem naprawdę warto poświęcić czas na tę pozycję. Nie przeszkadzają nawet kalki z kultowych już tekstów kultury: książek i filmów. Thriller Renaty Deusing Chaczko czyta się szybko, przyjemnie. Jest wartka akcja, kwestie natury psychologicznej i etycznej, dylematy moralne. Aktualne bolączki i grzechy cywilizacyjne.