Karolina
- Piękna modelka, kiepski portret
Wilhelmina Fryderyka Luiza Charlotta Marianna von Nassau-Oranje, pokrótce i po spolszczeniu nazywana Marianną Orańską, z całą pewnością wiodła intrygujące i pełne emocji życie.
Urodziła się jako córka pary królewskiej. Odebrała staranne wykształcenie, doskonaliła wiedzę o sztuce i literaturze, prezentowała nienaganne maniery. W dodatku roztaczała wokół siebie urok, któremu nikt nie mógł się oprzeć – była uwielbiana przez cały dwór.
Wyszła za mąż za Albrechta Hohenzollerna, księcia pruskiego. Związek został zawarty w wyniku dynastycznego rachunku korzyści, a nie miłości, jednak Marianna wierzyła w szczęśliwy obrót spraw i w szybkie porozumienie ze świeżo poślubionym mężem. Małżeństwo okazało się klęską i pomimo przyjścia na świat piątki dzieci (z czego dwoje zmarło) i niemal dwudziestoletniego stażu, Marianna Orańska wystąpiła o rozwód.
Tymczasem na horyzoncie pojawił się inny mężczyzna, do tej pory niezauważany, ponieważ pochodzący z ludu. Może właśnie z nim księżniczka zazna szczęścia?
Na samym początku zaznaczę, że trudno mi określić w tej książce granicę pomiędzy spojlerem, a faktem. „Trzecia miłość Marianny Orańskiej” jest oparta na biografii tytułowej bohaterki, więc koleje jej losów są już znane i łatwo się z nimi zapoznać. Postaram się nie zdradzać treści więcej niż to konieczne, ponieważ jeśli się nie zna życiorysu niderlandzkiej księżniczki, to rzeczywiście może on stanowić odpowiednik fabuły.
Mam problem z tą książką. W dużej mierze nie jestem nią usatysfakcjonowana. Uważam, że „Trzecia miłość Marianny Orańskiej” jest ofiarą połączenia dwóch czynników - ciekawego tematu i nietrafionego wykonania.
Trudno mi powiedzieć jak sklasyfikować tę książkę. Opis sugerował, że będzie to romans historyczny, oparty na autentycznych postaciach i wydarzeniach, ale mimo wszystko również w miarę potrzeb sfabularyzowany. Tymczasem „Trzecia miłość Marianny Orańskiej” to biografia o nieśmiałych rysach powieści. Pojawia się narracja, jednak jest ona niekonsekwentna. W dowolnych i niczym nieuzasadnionych momentach zmienia się osoba opowiadająca – raz jest to narracja pierwszoosobowa, a już w następnym zdaniu zmienia się w narrację trzecioosobową. Moim zdaniem, jeśli zapada decyzja o wprowadzeniu różnorodności narracyjnej, to sposób opowiadania powinien zostać jakoś okiełznany. Często spotyka się metodę, według której w konkretnym rozdziale (lub fragmencie tekstu wydzielonym w dowolny, ale czytelny graficzny sposób) narratorem jest konkretny bohater. Kolejny rozdział – kolejny bohater. W tym wypadku taka opcja mogłaby się sprawdzić, ponieważ narratorkami są Marianna i jej matka; niestety „oddają sobie głos” w chaotyczny sposób i bardzo często trudno jest się zorientować kto właśnie prowadzi opowieść. Trzecioosobowej narracji, która też się pojawia, nie potrafię już pogodzić z podwójną narracją pierwszoosobową. Dla mnie, jako czytelniczki, było to zbyt skomplikowane i niestety nie widziałam sensu takiej różnorodności w sposobie narracji.
Zabrakło mi również wyższego stopnia fabularyzacji. Główna bohaterka, Marianna Orańska, opowiada o swoim życiu, ale w taki sposób, jakby była gdzieś obok; jakby tak naprawdę opowiadała o kimś innym, a nie o samej sobie. W jej usta wkładane są wypowiedzi, które brzmią jak restrykcyjnie zredagowane notki biograficzne. O swoich bliskich, np. ciotkach, czy kuzynach mówi tak, jakby odczytywała informacje z encyklopedii. Kreacja bohaterki nie jest więc dla mnie wiarygodna. Marianna mówi w sposób egzaltowany, sztuczny i pompatyczny. Jest ciekawą postacią historyczną, ale mam wrażenie, że nie tchnięto w nią ducha człowieczeństwa. Nadal jest marmurową figurą odległej historii. Nie mam poczucia, że mogłam poznać jej potencjalną psychologię. Nie czuję się, jakbym zajrzała do jej głowy i serca. Wielka szkoda, ponieważ wybór materiału historycznego jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Zarówno historia Marianny Orańskiej, jak i historia jej rodziny, są bardzo ciekawe i słabo znane szerszej publiczności. Myślę, że miało to ogromny potencjał na dobrą powieść historyczną z wyraźnym wątkiem romantycznym. Niestety zamiast tego mamy niezgrabnie fabularyzowaną biografię, o zbyt rzucającym się w oczy zamyśle edukacyjnym.
Swoją drogą to nie pierwsza tego typu książka, z którą miałam do czynienia. „Sonka. Ostatnia żona Jagiełły”, czy „Rycheza, pierwsza polska królowa. Miniatura w czerni i czerwieni” to publikacje również polskich autorek, oparte na dość podobnym pomyśle. Główną bohaterką jest ciekawa, ale powszechnie mało znana kobieca postać historyczna. Jej życie jest naznaczone trudnymi doświadczeniami, takimi jak: nieudane małżeństwo, wyniszczające ciąże i porody, śmierć bliskich osób, kłopoty finansowe, zmiany na szczeblach rangi społecznej i inne. Jednak pomimo tego, bohaterka wychodzi z nich obronną ręką i finalnie zapisuje się na kartach historii jako pozytywna postać. Jednocześnie jej losy niosą otuchę i nadzieję dla współczesnych kobiet.
Myślę, że jeśli taki temat jest zręcznie zrealizowany, to może to być ciekawa lektura, która mówi zarówno o historii, jak i o ponadczasowych wartościach, które towarzyszą kobietom bez względu na zmieniającą się rzeczywistość.
Podsumowując, „Trzecia miłość Marianny Orańskiej” miała duży potencjał w zakresie tematu, ale niestety nieudane wykonanie. Najbardziej kuleje narracja, która chaotycznie zmienia się z pierwszoosobowej na trzecioosobową. Żałuję, że opowieść o Mariannie Orańskiej została zrealizowana jako lekko fabularyzowana biografia, a nie pełnoprawna powieść historyczna. W samej bohaterce zabrakło autentyzmu i nie potrafiłam się z nią zżyć. Mimo wszystko, wiele się dowiedziałam na temat Marianny Orańskiej i jej rodziny. Pod względem popularyzacji historii i zaciekawienia tematem, „Trzecia miłość Marianny Orańskiej” odniosła sukces. Polecam wszystkim zainteresowanym postacią Marianny Orańskiej, jednak według mnie nie jest to najlepsza realizacja tego tematu. Liczyłam na coś więcej.