Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

V.

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

V. | Autor: Thomas Pynchon

Wybierz opinię:

Doris

 Otwierasz „V” Thomasa Pynchona i masz wrażenie, że wsiadłeś na szaloną karuzelę, albo jeszcze lepiej, na rollercoaster, i wirujesz, aż kręci ci się w głowie. Pędzisz, nie wiedząc zrazu po co i z kim. Zmienia się miejsce akcji, jedni bohaterowie ustępują kolejnym, aż trudno za tym nadążyć. Jednak wcale nie masz ochoty wysiąść i spokojnie odetchnąć, gnasz więc wraz z akcją, ciekaw, co jeszcze wymyśli autor. A do tego to on ma talent. Szeroko otwierasz oczy, czytając nie znające litości charakterystyki bohaterów: „(…) Profane się nie zmienił. W dalszym ciągu był duży, amebowaty, spasiony i miękki, miał krótko przystrzyżone włosy, które odrastały mu plackami, i małe, świńskie, zbyt szeroko rozstawione oczy”. Większość z postaci wędrujących po kartach tej książki, to postaci charakterystyczne, nie do zapomnienia tak wizualnie, jak i wewnętrznie.

 

Nie wiesz, dokąd prowadzi droga, w którą stronę zmierza akcja, ale biegniesz, bo już nie możesz się zatrzymać. Szczerze mówiąc odnoszę wrażenie, że bohaterowie Pynchonatakże poruszają się po omacku, bez wybranego świadomie celu, pcha ich raczej los aniżeli świadome wybory.

 

W „V” mieszają się style i maniery literackie, jedne zastępują drugie. Pomysłów jest tyle, że zaczęłam się w pewnym momencie zastanawiać, czym wspomagał się Pynchon w trakcie pisania. Uświadamiamy sobie w końcu, że cała akcja książki jest bezskuteczną i żywiołową pogonią za V. „V skrywa więcej tajemnic, niż przypuszczał ktokolwiek z nas. Pytanie nie brzmi, kim jest, lecz czym: czym ona jest.” Oddziałuje na wyobraźnię i niespokojnego ducha spragnionego przygody. „Tym, czym rozłożone uda są dla libertyna, stada przelotnych ptaków dla ornitologa, a końcówka robocza narzędzia dla mechanika, tym dla młodego Stencila stała się litera V.” A droga, jaką wiedzie go poszukiwanie V jest długa, kręta i fascynująca. Od Nueve Jorku przez Aleksandrię, Kair, Maltę i Florencję. I tak przez sześćdziesiąt lat. Wędrówka za chimerą, mrzonką, urojeniem? Nie powiem. Przeczytajcie do końca. Może wy też za tym gonicie.

 

Krąg bohaterów to dopiero jest zbieranina! Profane, szpieg – pechowiec, Victoria, która nowicjat zamieniła na imprezowe życie, Stencil – skupiony na swoich poszukiwaniach, a także wielu, wielu innych. Zwracamy też uwagę na różnicę pomiędzy wyniosłymi, zmanierowanymi, zajętymi pustą zabawą i poszukiwaniem wrażeń Anglikami, a miejscową ludnością na przykład Kairu, obsługującą ich uniżenie, jednocześnie ze wszech miar nimi gardząc.

 

To książka gęsta od wydarzeń, postaci i znaczeń. Trudna do interpretacji do tego stopnia, że gdyby przepytać kilka osób, każda zapewne zrozumiałaby ją inaczej. Ja odnoszę wrażenie, że po pierwszej lekturze dotarło do mnie może zaledwie kilka procent tego, co w treści „V” istotne. Ale to świetnie, bo oznacza, że z każdym powrotem do książki odkryję coś nowego.

 

W atmosferę wydarzeń zostajemy wrzuceni bez żadnego przygotowania, ale odczuwamy ją wszystkimi porami skóry. Rejestrujemy nerwowe drżenie miasta, ryk klaksonów, mieszaninę głosów, huk samochodów zmierzających pośpiesznie w różne strony. „Autobus znienacka zagłębił się w puste ostępy Central Parku. Esther wiedziała, że w tej właśnie chwili gdzieś tam, bliżej centrum i dalej od niego, w krzakach wydarzają się napady, gwałty, zabójstwa. Ona i jej świat nie mieli pojęcia o prostokątnym rewirze Central Parku po zmierzchu. Na mocy nieopisanego przymierza był zarejestrowany dla glin, przestępców i dewiantów wszelkiej maści”.Miasto dzienne i to nocne, a jak różne. Albo nawoływanie muezinów do modlitwy, gwar rozmów w ulicznych herbaciarniach i na rynkach Kairu. W tej książce nie brakuje klimatu, niepowtarzalnego, który Pynchon potrafi namalować słowami. Stylistycznie to ekwilibrystyka, więc trzeba się skupić podczas lektury, a wtedy satysfakcja murowana.

 

Jednocześnie ten świat wydaje się szalony i groteskowy, zamieszkały przez dziwaków i ludzi zdeformowanych, wpadających na zwariowane pomysły, jak choćby ksiądz nawracający szczury w kanałach. Pomysły autora zaś dość często oprócz śmiechu wywołują wytrzeszcz oczu ze zdumienia. Jak to? Jakie aligatory rozmnożyły się w kanałach pod miastem i zapasły, zjadając grasujące tam masy szczurów? A teraz trzeba stworzyć Patrol Aligatorowy, aby je odstrzelił. Natomiast opis operacji nosa Esther ociera się blisko o horror klasy B, taki, w którym strumieniem leje się krew i grzechoczą kości. To przerysowanie , zakrzywienie, przekolorowanie fascynuje i przyciąga.

 

Pynchon lubuje się w opisywaniu wszelkiej ekscentryczności, osobliwości, czyni to drobiazgowo i pieczołowicie, rozpływając się nad każdą brzydotą i deformacją z lubością. Taki świat w krzywym zwierciadle, przerysowany, to doskonały materiał do przeniesienia na ekran po uprzednim ubraniu w odpowiedni kostium i charakteryzację.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial