Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Rodzina Woźniaków

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Rodzina Woźniaków | Autor: Ewa Jakubowska

Wybierz opinię:

Biegający Bibliotekarz

  To równie dobrze mogła być rodzina o innym nazwisku. Żeby jednak spisać losy swojej rodziny, trzeba wiele chęci, ogrom poszukiwań dokumentów, zdjęć, informacji przekazywanych z pokolenia na pokolenie, stworzenie drzewa genealogicznego. Tym bardziej chciałem poznać losy tytułowych Woźniaków i poznać, jaki trud w poszukiwaniach zadała sobie Ewa Jakubowska, która spisała wszystko to, co uważała za ważne, za to, co udało się jej znaleźć o swoich potomkach.

 

Jak twierdzi autorska wspomnień swojej rodziny, pani Ewa, nie jest to zapis historyczny, choć osadzony na przełomie XIX i XX wieku. Dlatego też na życie rodziny wpływ ma historia. Jak spojrzymy na okres w dziejach Polski, to od razu możemy stwierdzić, że nie będzie to sielankowa opowieść, choć mam wrażenie, że mimo różnych przeszkód, najważniejszym był szacunek do drugiej osoby, miłość, marzenia i plany na przyszłość.

 

Sama okładka przyciąga wzrok. Na pierwszy rzut przypominała mi jedną ze starszych wydań Kamieni na szaniec. Tu jednak prócz czarno-białych, starych fotografii, przedstawiających członków rodziny z Podlasia, mamy wyraźne czerwone tło z zasygnalizowanym czarnym drukiem tytułem działa pani Ewy. Można mieć skojarzenie, że będzie to książka historyczna, jednak najważniejsze są tutaj wspomnienia o poszczególnych osobach, które tworzyły pokolenie podlaskiej rodziny.

 

A jak podlaskiej, to od razu musimy wybrać się do wschodnich terenów naszego kraju. Do miejscowości Gródek, położonej kilka kilometrów za Jabłonną Lacką, ponad 120 kilometrów od Warszawy, jadąc współcześnie autostradą A2, drogą wojewódzką nr 697, by dotrzeć do Sokołowa Podlaskiego, a następnie do wspomnianych miejscowości. Warto dodać, że historia obejmuje inne wsie, takie jak: Seroczyn, Ceranów czy Szkopy W tych właśnie okolicach zaczyna się spisana historia przez Ewę Jakubowską. Poznajemy Mariannę z Gródka, szesnastoletnią dziewczynę i dwudziestojednoletniego młodzieńca, Antoniego Woźniaka. Spotykają się, gdy młoda dziewczyna wraca z pola, a chłopak podąża do Jabłonny Lackiej na grę w karty do księdza w miejscowej parafii. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Wiedzą, że razem spędzą życie, choć od początku przeciwności losu, jak kłody, kładą im się pod nogi. Muszą wziąć potajemnie ślub (zawarty w 1885 roku), ponieważ są unitami. Unici na tych ziemiach zamieszkiwali od XVI wieku. Właśnie w Gródku powstała cerkiew unicka, której istnienie datuje się na rok 1596. Gdy po powstaniu styczniowym nastąpiła gwałtowna rusyfikacja, unici byli prześladowani przez zaborcę, zmuszani do przejścia na prawosławie. Dlatego śluby czy chrzciny narodzonych niemowląt odbywały się potajemnie.

 

Taki był początek losów rodziny Woźniaków. Na początku wspomnień poznamy przedstawicieli oby rodzin, Woźniaków i Osipiaków. Następnie autorka skupia się już na Woźniakach i zstępnych w pierwszej linii. A byli to: Stanisław, Jan, Sabina, Leokadia, Henryk, Feliks, Ignacy, Antoni i Marianna, oraz kolejnymi osobami z kolejnych pokoleń. Tak krystalizuje się obraz rodziny, jak żyli, jak sobie radzili w trudnych czasach. Bardzo ciekawe są rozdziały dotyczące wspomnień najstarszych członków rodziny. Oni przestawiają nam obraz wsi. Jeszcze bardziej interesującymi dla mnie były kolejne rozdziały. Ciekawy historii Gródka, z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem jego historię. Nie mniej pasjonowałem się opisanym codziennym dniem z życia wsi, świętami, czy gwarą, jaką się posługiwali. Ciekawym jest rozdział, który dotyczy podlaskiego haiku (japońska forma poetycka).

 

Dodatkowo zdjęcia, czy to te najstarsze, czy z epoki kolorowych zdjęć, dają nam możliwość jeszcze bardziej poznać podlaską rodzinę. Jak twierdzi pani Ewa, takie zdjęcia pozwalają powrócić przeszłości. I ta przeszłość jest bardzo namacalna.

 

Zachęcam do lektury i dziękuję pani Ewie, że mogłem poznać wspaniałą historię jej rodziny.

love_book_passion

  Rodzina Woźniaków" Ewy Jakubowskiej, to książka opisująca losy rodziny, której losy toczą się na Podlasiu. Podlasie nie jest dla mnie do tej pory odkrytym regionem naszego kraju, dlatego z jeszcze większym zaciekawieniem sięgnęłam do jego dawnych czasów. Okładka książki, muszę przyznać szczerze, nieco mnie zmyliła, gdyż byłam przekonana, że jest to książka historyczna. Nic bardziej mylnego. Książka ta przedstawia losy rodziny Woźniaków, które sięgają początkiem do końcówki XIX wieku i toczą się początkiem XX wieku. Pozornie jest to zwyczajna rodzina, niemniej jednak autorka pokusiła się o dogłębne przeanalizowanie losów tej rodziny, dotarła do najstarszych z dostępnych przodków, spisując ich dzieje, które z samego osadzenia w ramach czasowych były trudne. Przełom XIX i XX wieku w Polsce niestety nie należał do łatwych, a życie ludzi kształtowała w głównej mierze historia.

 

Książka przedstawia nam dzieje rodziny Woźniaków, od momentu, gdy szesnastoletnia Marianna Osipiak z Gródka wraca z pola i na swojej drodze spotyka przystojnego, dwudziestojednoletniego Antoniego Woźniaka podążającego na grę w karty u miejscowego księdza. Młodzi ludzie już od pierwszego wejrzenia wiedzą, że są sobie pisani. Jest to dosłownie miłość od pierwszego wejrzenia. Niestety życie bywa okrutne i już od początku postanawia rzucać ich miłości kłody pod nogi. Niemniej jednak niezrażeni zakochani na przekór wszystkiemu i wszystkim postanawiają potajemnie się pobrać. Znacznym utrudnieniem w ich byciu razem jest również ich wyznanie religijne, bowiem są Unitami, którym w tamtych czasach nie było łatwo. Byli oni prześladowani i traktowani jako gorsi ludzie.

 

Od tej pory autorka skupia się już wyłącznie na losach rodziny Woźniaków. Sięgamy do ich przodków, ale także mamy okazję poznać nowe pokolenia. Autorka pisząc książkę skupiła się na życiu codziennym ludzi w tamtych, jakże trudnych czasach. Mamy możliwość spojrzeć na codzienne życie zwyczajnej rodziny, która wiodła normalne życie na polskiej wsi. Poznajemy ich zwyczaje, gwarę – która w tamtym rejonie naszego kraju jest do dziś dnia dość charakterystyczna. Dla mnie ta książka była bardzo ciekawą przygodą, która pozwoliła mi przybliżyć nieco wiejską codzienność sprzed lat, a co więcej, książka ma dla mnie szczególne znaczenie, gdyż moi dziadkowie również mieszkali na wsi, a właśnie dzięki nim tą wieś pokochałam! Oczywiście nieporównywalne były czasy, które autorka opisuje, a dzisiejsze czasy, chociażby przy pracach polowych, jak również prowadzeniu domowego ogniska.

 

Książka ta pomogła mi uświadomić sobie jakie mamy szczęście, że żyjemy w takich, a nie innych czasach i jak bardzo nie potrafimy tego docenić. Być może nie jest idealnie, szczególnie teraz w obliczu toczącej się tuż obok nas wojny, ale jakże zmieniło się ludzkie podejście do życia. Nikt nikomu nie wybiera „drugiej połówki", każdy ma prawo do swojej wiary i własnych przekonań. Nikt z tego powodu nie jest prześladowany. Technologie, które tak bardzo się rozwinęły, niejednokrotnie znacznie ułatwiając nam życie, niemal na każdym polu i w każdej dziedzinie. Mamy wolność wyboru, możliwość decydowania za siebie samych, ale nie do końca potrafimy to wszystko docenić. Życie dla większości stało się jedynie pędem za dobrem materialnym, zatraciliśmy się w tym zapominając o wartości życia rodzinnego i o tym, jak wielkie znaczenie ma miłość.

 

Dodatkowym atutem książki jest dokumentacja fotograficzna, która pozwala nam zobaczyć to wszystko, o czym czytamy! Zdjęcia to wspaniała pamiątka, którą sama ogromnie doceniam, dlatego chętnie zobaczyłam wspomnienia rodziny Woźniaków.

 

Książka to piękna historia, która pozwala zajrzeć nam do przeszłości. Cieszę się, że autorka w tak znacznym stopniu postanowiła zagłębić się w tą historię i nam ją przybliżyć!

AdamTS

  Niewielka książeczka powstała z pasji, miłości i szacunku dla tradycji. Ewa Jakubowska zebrała w całość te wspomnienia swoich przodków, które udało jej się w różnej formie zarejestrować i udokumentować. Jak z żalem stwierdza sama autorka, tak wiele historii bezpowrotnie zniknęło w pomroce dziejów, że to co udało się spisać, stanowi tylko nikłą część rodzinnych perypetii Woźniaków. Wypada tylko żałować, bo mógłby to być materiał na sążnistą biografię rodu, choć już to z czym zapoznajemy się dzięki Ewie Jakubowskiej czyta się z dużym zainteresowaniem.

 

W historii rodziny Woźniaków, jak w soczewce, skupiają się losy typowe dla wielu, jeśli nie dla zdecydowanej większości polskich rodzin. Wielkim walorem takich rodzinnych opowieści osadzonych w realiach lokalnych jest możliwość poznania innego punktu widzenia na wiele znanych nam spraw, wydarzeń czy procesów historycznych. Na przykład w powszechnej świadomości Polaków, patrząc z takiej ogólnej historycznej perspektywy, mówimy o dwóch wielkich wojnach XX wieku, mając na myśli oczywiście I i II wojnę światową. Tymczasem z perspektywy mieszkańca Podlasia  czy Mazowsza wyglądało to nieco inaczej. To nie były tylko dwie wojny. Dla nich „kolejną wojną” było każde przejście frontu przez ich okolicę, więc już tylko w latach 1914-1915 mieli tych wojen „pod dostatkiem”. Skądinąd malowniczo położony Gródek nad Bugiem znajduje się na podejściu do tzw. Bramy Brzeskiej, obszaru strategicznego z wojskowego punktu widzenia i to w zasadzie w skali globalnej, co oczywiście wprost przekładało się na intensywność losów jego mieszkańców.

 

Jeden z bohaterów opowieści Jakubowskiej, Wiesław Kondracki w czasie niemieckiej okupacji był małym chłopcem, do którego obowiązków należało wypasanie gęsi. W trakcie jakiejś wojennej ruchawki niemiecki żołnierz kazał mu zostawić gęsi w polu i zmykać do domu. Jakże był zdziwiony kiedy mały chłopiec stanowczo odmówił, powołując się na to, że mama wydała mu takie polecenie i on musi je wykonać. Nawykły do tego, że „ordnung muss sein” Niemiec, pełen podziwu nagrodził malca czekoladą. Wiele lat potem sam bohater tej historii żartobliwie zastanawiał się jak powinien ocenić swoją postawę. Z jednej strony przecież „stawił opór okupantowi”, z drugiej przyjął od najeźdźcy czekoladę, a więc dopuścił się kolaboracji z wrogiem.

 

I taka właśnie jest ta opowieść o Woźniakach. Prosta, zwykła nie nadęta. Nie tonie we krwi, dawnych bohaterach i martyrologii. Oczywiście nie sposób ich uniknąć, bo to wspólny mianownik dziejów wszystkich mieszkańców naszego pięknego kraju, który Norman Davies ochrzcił swego czasu mianem „Bożego igrzyska”,ale jeśli już pojawiają się w książce, opisane są tak samo jak wszystkie inne zdarzenia z życia rodziny. Wojny i cierpienia są – niestety – takim samym stałym elementem ludzkich losów jak miłość, radość, szczęście. Okresy wojny i zamętu przeplatają się z pokojem tak jak narodziny z pogrzebami, ale w każdym czasie dwudziestojednoletni kawaler, jadący bryczką na karty do księdza, mógł spotkać na drodze wracającą z pola szesnastolatkę z grabiami na ramieniu.

MarJadka

  Parę razy pojawiała mi się „Rodzina Woźniaków”, kiedy przeglądałam różne rzeczy w internecie. Uznałam więc, że mnie woła i oto mam w swoich rękach niewielką objętościowo książkę, przy tum lekką, co jest zawsze niewątpliwą zaletą.

 

Zaintrygowało mnie, czym wyróżniła się rodzina Woźniaków, że aż powstała o niej książka. Autorka, Ewa Jakubowska, pochodzi z tej rodziny i ona właśnie postanowiła zatrzymać na papierze informacje nie tylko o swojej rodzinie, ale także o czasach, w których żyli (i żyją) Woźniakowie i ich miejscu zamieszkania, jakim był Gródek niedaleko Warszawy. Bo nie da się oddzielić ludzi od czasu i miejsca, w którym przyszło im żyć.

 

Rodzina Woźniaków nie zapisała się w historii niczym nadzwyczajnym ani spektakularnym. A jednak Ewa Jakubowska potrafiła pokazać swoją rodzinę tak, że ona na kartach książki po prostu … ożywa. Krótkie rozdziały, w których opisane barwnym językiem postacie wydają się tak żywe, że chciałoby się je dotknąć. Dodatkowo, zamieszczone drzewo genealogiczne rodziny Woźniaków, porządkuje relacje i pozwala w łatwy stosunkowo sposób umieścić w historii rodziny daną osobę. Dla mnie to bardzo duże ułatwienie, bo dzięki temu nie myli mi się kto z kim i dlaczego.

 

Czy książka Ewy Jakubowskiej może służyć jako przewodnik turystyczno-krajoznawczy? Chyba nie da się tego tak określić, ale na pewno jest świetnym wyjściem – i zachętą – do własnych poszukiwań śladów rodziny Woźniaków. Myślę, że jest to też znakomity start do poszukiwania śladów własnej rodziny. Bo napisana przez Ewę Jakubowską historia rodziny Woźniaków jest świetnym przykładem na to, jak można udać się w przeszłość, by szukać. Czego? Nie tylko śladów własnej rodziny, ale dowiedzieć się o czasach, w jakich żyli nasi przodkowie. Bo dziejąca się historia zawsze kształtuje człowieka, ale także jego decyzje mają znaczący wpływ na zachowanie i to co się będzie działo u przyszłego pokolenia, a nawet pokoleń.

 

Praca u podstaw. Ile razy to hasło budziło moją niechęć! Ale gdybym w czasach szkolnych, przy okazji omawiania epoki pozytywizmu, przeczytała „Rodzinę Woźniaków” – inaczej popatrzyłabym na tamten okres i lekturę choćby „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Bo owszem, jest tutaj wyraźna praca u podstaw. Ale tutaj nie jest to jedynie hasło. To umiłowanie ziemi i przekonanie, że naprawdę trzeba pracować, by mieć efekty. I opisani ludzie pracują ciężko, ale oni kochają swoją małą ojczyznę, kochają ziemię, która ich żywi i daje dochód. Inaczej przyjmuje się opisane w literaturze hasło „praca u podstaw”, a inaczej, kiedy ukazane jest ono na przykładzie konkretnych ludzi, i nie przeszkadza, że osobiście mi nieznanych.

 

Drzewo genealogiczne przedstawione w książce „obejmuje” prapradziadków z obu stron, pradziadków i ich dziewięcioro dzieci, w tym dziadka autorki – Feliksa Woźniaka. Każdej osobie Ewa Jakubowska poświęca miejsce, choć nie zawsze udało się dotrzeć do wyczerpujących informacji. Ale to, co udało się znaleźć, wystarcza na to, by opisana osoba ożywała na kartach książki. Zresztą wiadomo jak kto wyglądał, dzięki dołączonym zdjęciom.

 

To co jest dużą wartością, to opis przedwojennej wsi na podstawie wspomnień najstarszych członków rodziny. A potem opisuje Gródek w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Gródek ożywa. Autorka malowniczo przekazała jak wyglądał zwykły dzień na wsi, jakie były święta i odpusty, jaką gwarą się porozumiewano. Jest nawet podlaskie haiku 😊

 

Cennym uzupełnieniem książki jest bibliografia, a także zamieszczone przed nią podziękowania – myślę, że można skorzystać z podpowiedzi, jaką są wymienione osoby, którym Ewa Jakubowska dziękuje i również się z nimi porozumieć – oczywiście w przypadku, gdyby kogoś temat bliżej zainteresował.

 

Jednym zdaniem – książka bardzo inspirująca.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial