Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Galeria 1

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Galeria 1 | Autor: Roman Telech

Wybierz opinię:

atypowy

  Niestety, ale proza Romana Telecha okazała się moim największym literackim rozczarowaniem, jakiego doświadczyłem w tym roku. Staram się być ostrożny w doborze lektur, zwłaszcza w przypadku autorów, których nie znam, jednak od czasu do czasu postanawiam spróbować czegoś „nowego”. Można natrafić w ten sposób na wyjątkowe perły, o których prawdopodobnie nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Znacznie częściej jednak utwierdzimy się w przekonaniu, że napisanie dobrej książki nie jest tak łatwe, jak czasem mogłoby się wydawać.

 

Zdecydowałem się na lekturę tej książki, ponieważ żywo interesują mnie relacje polsko-ukraińskie. Wiem, że nasza wspólna historia nie jest łatwa. Jest tu wiele bólu, (bardziej lub mniej uzasadnionych) wzajemnych pretensji, a to wszystko zroszone niemałą ilością krwi. Roman Telech jest współczesnym autorem (urodzony w 1954 roku), który zdaje się, że może znacznie wzbogacić nasza zrozumienie tych skomplikowanych relacji. „Galeria” ukazała się początkowo w dwóch tomach, właśnie w języku ukraińskim i prezentowano je na lwowskim Forum Książkowym. Sam autor jest członkiem Zjednoczenia Łemków w Polsce. Od 1989 roku, aż do 2016 roku mieszkał w Kanadzie, ale to mogło mu pomóc nabrać odpowiednią, szerszą perspektywę. Takiego spojrzenia na relacje między środowiskiem polskim, łemkowskim i ukraińskim oczekiwałem w „Galerii”. Zamiast tego otrzymałem prozę, która momentami zdaje się być aż do przesady liryczna. To książka, w której znacznie łatwiej zgubić sens, niż go odnaleźć.

 

O czym jest „Galeria”? Naprawdę nie wiem, choć starałem się uchwycić znaczenie zawartych tu obrazów. Myślę, że „obraz” jest w tym wypadku najlepszym określeniem, bo trudno poszczególne teksty nazwać opowiadaniami czy też rozdziałami. To raczej niezwiązane ze sobą krótkie opowiastki, które są bardzo surrealistyczne, i gdy już spodziewamy się, że oto wiemy dokąd zmierza Roman Telech, nagle wprowadza postaci zupełnie nowe, które okradają (przynajmniej mnie) z możliwości uchwycenia sensu tego abstrakcyjnego tekstu. Było to dla mnie po pewnym czasie doświadczenie męczące i zniechęcające.

 

To oczywiście nie tak, że oczekuję od książki, by zawsze podawała mi oczywisty sens na talerzu. Lubię niedopowiedzenia i zwroty akcji. Uwielbiam, gdy po odłożeniu książki, jestem zmuszony wracać do niej myślami przez kolejne dni, bo oto odkrywają się przede mną kolejne warstwy tego, co autor chciał mi przekazać. Jednak potrzebuję tego, aby zechciał on wyciągnąć do mnie pomocną dłoń. W przypadku prozy Romana Telecha takiego zaproszenia, do wspólnego odkrywania prawdy, nie otrzymałem. Czuję raczej, że rzucał mi kłody pod nogi, i pisał w taki sposób, aby sens – o ile takowy tu jest – pozostał ukryty.

 

Wierzę jednak, że „Galeria” zawiera w sobie głębszą, ukrytą wartość. Roman Telech w słowie końcowym daje się poznać jako autor zaangażowany politycznie. Dość jasne jest to po jakiej stronie politycznej barykady się widzi. Pomijając nawet fakt, że przeszło dwie dekady spędził na emigracji w Kanadzie, gdy po 1989 roku konstytuowała się polska niepodległość! Dziś mieszka pod Warszawą i właśnie w obronie konstytucji gotów jest walczyć – przynajmniej piórem. W ostatnich wersach pierwszego tomu „Galerii” odwołuje się do słów księdza Jana Popiełuszki: „Miłość i prawdę można rozpiąć na krzyżu, można zdeptać, ale nie pokonać”. Komentuje je następująco: „Nasza niewola, nasze poniżenie,w tym że jesteśmy obojętni w obecności kłamstwa, łamaniaprawa, bezczeszczenia swobody słowa i wyznania. Kiedyś myślałempodobnie, że również wobec Konstytucji III RP, która powinnabyć faktycznym papierkiem lakmusowym respektu dla prawai patriotyzmu. Niestety również teraz w XXI wieku KonstytucjaPolski jest mordowana jak w latach 80-tych ubiegłego wiekuks. Jerzy Popiełuszko i jemu podobni. Prawda to Miłość, onaw 10 palcach naszych obu dłoni, ona w przykazaniach bożych.”

 

Można by się zatem spodziewać literatury zaangażowanej. Ale jest to raczej strumień świadomości autora, z którym w, wielu przypadkach, ciężko jest się zgodzić. Dla przykładu i wyrobienia sobie osobistego zdania na temat prozy Romana Telecha, umieszczam poniżej fragment – jeden z bardziej zrozumiałych literacko, ale dość kontrowersyjnych merytorycznie:

 

„Kto może wiedzieć o pierwszych schadzkach tajemnychbractw? Pierwsza masońska loża powstała za czasów króla Salomona. Dante i święty Tomasz z Akwinu, też przyjaciele masońskiego świata. Sataniści tworzą swoje twórcze projekty z satanistyczną misterią, miłością połączoną z inteligencją zła. Lucyferbył jednym z najdoskonalszych aniołów zanim wybrałPiekło.

 

W szóstej erze ludzkiego dziania się pojawiło się dwóch Antychrystów. Jeden mistyczny, a drugi realny. Realny Antychryst totaki, który odkrył swoim ciele pięć ran ukrzyżowanego Chrystusa. Bonifacy byt Antychrystem mistycznym, nieobecnościCelestyna nie traktuje siępoważnie. Bonifacy to bestia, która wychodzi z morza, kiedy siedem głów symbolizuje siedem grzechów głównych. A otaczają ten krajobraz kardynałowie i zgrajeszarańczy, ciałem jednego z nich byłApollon. Benedykt XI był Antychrystem realnym, bestią, która wyszła ziemi. Dalej niedosyć święconej wody na kabałę szatańskich zgonów. Odwiedzaj Chrystusa, zapraszaj w gości. Sam przychodź do Niego w gości.”

 

Myślę, że powyższy fragment nie wymaga większego komentarza, ale pomoże zdecydować Ci, czy jest to proza, w którą chcesz się zanurzyć. Ja osobiście nie odnalazłem się w tym co proponuje nam Roman Telech.

Doris

       „Galeria” Romana Telecha to zbiór mikropowieści wyrzucanych wprost z bujnej wyobraźni autora na stronice książki, wydaje się, że zupełnie bezładnie, chaotycznie, bez jakiegoś wcześniejszego zamysłu. Nie dziwi to jednak, jeśli uzmysłowimy sobie fascynację autora cortazarowską „Grą w klasy”, gdzie podobny zabieg był szczegółowo zaplanowany i konsekwentnie prowadzony od pierwszego do ostatniego rozdziału.

 

       W tym przypadku jednak ów pomysł okazał się szalenie karkołomny zarówno dla autora, jak też, a może nawet przede wszystkim, dla czytelników. Mimo czynionych wysiłków nie udało mi się dostrzec żadnego związku między poszczególnymi opowiadaniami. Są niczym zupełnie oddzielne cząstki, samotnie dryfujące w przestrzeni, łączy je tylko przedziwna, surrealistyczna rzeczywistość, umiejscowiona gdzieś między Polską i Ukrainą, meandrująca, trudna do określenia. Zbiór przypadkowych, przynajmniej takie odnosimy wrażenie, bohaterów, wrzuconych w jeden świat, toczących rozmowy o wszystkim i o niczym zarazem, mało dla nas czytelne, trudne do zrozumienia. To ojciec i córka, to znów dziadek z wnuczką, jakaś para lub siostry zakonne…

 

       Kończąc kolejne opowiadanie pozostawałam w bezradnym oszołomieniu, daremnie próbując pojąć, wychwycić jakiś najdrobniejszy sens, ogólne przesłanie, cokolwiek, co mogłabym wynieść z jego treści. I poległam, nie udało mi się, choć nie twierdzę, ze sensu w tym zamyśle literackim nie ma. Być może wymaga on większej niż moja inteligencji, albo też intuicji.

 

       Jednak autor ma dar tworzenia pięknych, ulotnych zdań, tkania lirycznych obrazów, które zachwycają porównaniami, zbitkami słów, robiącymi wrażenie na czytelniku.

       Gdy czytamy:

„Babie lato snuło białopopielate nitki, nie niszczyły żadnej ze swoich wiązek. Wodniste lusterko kruszy się. Lustro ciszy w sukni żółto-dźwięcznej. Odfruwały od niej dźwięki, niczym roje motyli i trzmieli.”

 

       albo:

 

„Wiatr złoto-chromowy wypłakuje twoje imię. Listek złocisto-karminowy krąży nad głową, po czym opada. Chłodnawe pasaże ciągną się, jak krople cieknące z sopli w toni bagnistych traw. Wyciągasz rękę, by dotknąć, by musnąć ozonowość stratosfery, by wyczuć ten łaskawy, śmiejący się puls.”

 

        Możemy, a nawet powinniśmy, zachwycić się tym subtelnym pochwyceniem nastroju chwili, zgrabnym połączeniem doznań zmysłowych, plastycznym oddaniem barw, dźwięków, zapachów… wręcz organoleptycznym, wyzwalającym w nas poetycką wizję świata. Ale to zaledwie urocze fragmenty całości, której nie sposób odszyfrować. Mamy też frazy nawiązujące do Euromajdanu, do łemkowskiej kultury, do poszanowania prawa, konstytucji, do księdza Popiełuszki i ukraińskości Krymu. Są to znów zaledwie dwa, trzy zdania w większym akapicie. Poszczególne elementy robią wrażenie osobnych, takich trochę miniobrazków, miniatur, chciałoby się je jakoś scalić, wydobyć pełnię ogólniejszej refleksji…

 

       Tak więc trudna to lektura i frustrująca, robiąca wrażenie nierozwiązywalnego rebusu, w pewnymi zachwycającymi detalami, niczym błyszczące klejnociki. Chciałabym usłyszeć od autora coś bliżej o jego zamyśle, o tym dlaczego przyjął tak skomplikowaną konstrukcję opowiadań, tak zamotał narrację. Być może wtedy doznałabym wreszcie poznawczego olśnienia.

 

Kozel

  Zapowiedzi i wydawnicze deklaracje z pewnością można w tym wypadku uznać za dumne i szumne… Szkoda tylko, że na szumie się skończyło. Ambicją Romana Telecha było stworzenie literatury inspirowanej czy też nawiązującej do twórczości Julia Cortazara. Nie ukrywam, że właśnie to wskazanie najbardziej zachęciło mnie do przeczytania Galerii. Jednocześnie właśnie to wskazanie stało się przyczyną poważnego literackiego rozczarowania. Zacznijmy jednak od początku…

 

O czym opowiada Galeria? Szczerze mówiąc, bardzo trudno jest to wyjaśnić w skróconej formie. Książka jest swego rodzaju zbiorem obrazów, scenek, felietonów. Można nazwać ją swoistym zapisem strumienia świadomości autora. Zanim zaczęłam ją czytać, pierwsze przewertowanie nasunęło mi skojarzenia z Zapiskami na pudełku od zapałek Umberto Eco, jednak były to tylko pozory. Na twórczość Eco składają się felietony o różnej tematyce – żartobliwe, celne, nierzadko wywołujące prawdziwe wybuchy śmiechu, jak w mojej ulubionej opowiastce o walizce na kółkach. U Telecha jest zgoła inaczej…

 

Krótkie, stanowiące niezależną całość teksty trudno w zasadzie nazwać rozdziałami czy opowiadaniami. To luźne opowiastki bardzo silnie nacechowane indywidualizmem i surrealizmem. Inspirację Cortazarem widać niemal w każdym fragmencie. W której jeszcze książce można znaleźć rozdział w całości poświęcony opisowi pocałunku? U Cortazara właśnie. Telech do tego klimatu wyraźnie aspiruje, jednak można powiedzieć – używając sportowego słownictwa – że pozostaje o kilka długości w tyle za swoim idolem.Ja osobiście się w tej narracji pogubiłam. Tym bardziej, że w momencie, w którym intencja Telecha stawała się dla mnie jaśniejsza, zaczęły pojawiać się zupełnie nowe postaci, wątki, skojarzenia, dygresje… To wszystko sprawiało, że uciekała mi możliwość uchwycenia sensu tego abstrakcyjnego tekstu. Po pewnym czasie to doświadczenie stawało się na tyle uciążliwe i demotywujące, że zniechęcało do lektury w ogóle.

 

Oczywiście, nie spodziewałam się, że tego typu literatura będzie łatwa i przyjemna, a wszystkie jej sensy autor wyłoży przede mną na tacy. Myślę, że to byłoby naiwne i sprzeczne z założeniami wstępnymi. Poza tym bardzo lubię niedopowiedzenia i miejsca, które pozostają wolne na moją interpretację. To jednak nie oznacza, że im bardziej zagmatwana treść, tym lepiej. Mam nieodparte wrażenie, że Telech uznał, że im bardziej zamiesza w treści, im bardziej skomplikuje z założenia prostą formę i im więcej udziwnień wprowadzi jednocześnie, tym bardziej intelektualny i ambitny będzie efekt. Niestety, tak się nie stało…

 

Aby jednak włożyć łyżkę miodu do tej ogromnej beczki dziegciu, muszę zwrócić uwagę na dość sprawne operowanie przez autora językiem. Warto nieco więcej światła skierować na specyficzne i oryginalne słowotwórstwo o różnorodnych korzeniach: począwszy od polskich, przez angielskie, aż po ukraińskie i łemkowskie. Nacisk dobrze położyć zwłaszcza na te ostatnie dwa aspekty. Sam autor jest przecież członkiem Zjednoczenia Łemków w Polsce, a zainteresowanie tematami Wschodu i relacji Polski z sąsiadami zza tej granicy znalazło silne odzwierciedlenie również w Galerii.

 

Podsumowując jednak, muszę stwierdzić, że moje doświadczenia z tą właśnie lekturą trudno nazwać pozytywnymi. Nie wiem, czym kierował się autor, jaka była intencja i cel napisania książki, czy chciał po prostu pobawić się słowami i rozkoszować własną sprawnością językową, czy też może poddać próbie intelekt czytelnika… Mam zresztą dylemat, jak ocenić tekst, który przeczytałam czy raczej – trafniej rzecz ujmując – przebrnęłam. Całość jest zagmatwana, pozbawiona spójności, dezorientująca.

Monika

  Rozpocznijmy tę literacką podróż przez labirynty umysłu autora. "Galeria 1", to dzieło, które otwarcie przyznaje się do swojej fascynacji twórczością Julio Cortázara, wprowadzając czytelnika w fascynujący świat myśli, obserwacji, a czasem ciętego dowcipu samego Romana Telecha.

 

Przede wszystkim, poetyka tego tomu jest zachwycająco różnorodna, korzenie słowotwórstwa sięgają od polskich, przez angielskie, ukraińskie, aż po łemkowskie. Ten multikulturowy językowy kalejdoskop stanowi fascynujący element tego literackiego eksperymentu.

 

Od pierwszego spojrzenia może wydawać się, że każda z opowieści jest oderwana od siebie, dryfuje nieodłącznie w abstrakcyjnej przestrzeni, nie pozostawiając czytelnikowi jasnego związku między nimi. Jednak, właśnie ta surrealistyczna, często nieuchwytna rzeczywistość, umiejscowiona gdzieś pomiędzy Polską a Ukrainą, wprowadza nas w ten fascynujący i niekonwencjonalny świat.

 

Każda mikropowieść zdaje się być jak samotna planeta w kosmicznej przestrzeni literatury. Autor zdaje się podążać za słowami Cortázara, że "każda chwila, dotyk, barwa, wrażenie są niepowtarzalne, więc galeryjne, mozaikowe, liberalno wciąż inne". To właśnie ta niepowtarzalność i różnorodność stanowi o sile tej książki.

 

Czytając "Galerię 1", trudno oczekiwać spójnej narracji czy linearnego porządku. To wyzwanie, w którym możemy doświadczyć literackiej improwizacji, przemawiającej do wyobraźni i intuicji. Roman Telech wydaje się przede wszystkim malować obrazy słowami, tworzyć poetyckie impresje, które zaskakują różnorodnością tematów i stylów.

 

Podczas lektury, można poczuć się, jakby się podążało za duchem surrealizmu, gdzie każdy rozdział to jak kolejny eksperyment, który nie musi być koniecznie logicznie powiązany z poprzednim. To poetyckie doświadczenie jest niemal jak chodzenie po ścieżkach snu, gdzie granice między światem rzeczywistym a fantastycznym zacierają się.

 

Należy przyznać, że książka "Galeria 1" dostarcza niezwykłych chwil i obrazów, które mogą zdumiewać, zarówno pod względem lirycznego piękna, jak i zagadkowej nieuchwytności. Roman Telech potrafi tworzyć piękne, ulotne zdania, pełne barw, dźwięków i zapachów, które wprowadzają czytelnika w poetycką wizję świata.

 

Jednak, to trzeba przyznać, to trudna lektura, która pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Zbiór mikropowieści zdaje się być niczym oddzielnymi kawałkami układanki, które nie zawsze łączą się w spójną całość. Może to być wyzwanie dla czytelnika, które nie zawsze prowadzi do pełnego zrozumienia.

 

Mimo to, warto podkreślić, że "Galeria 1" jest dziełem pełnym inspiracji, nietuzinkowych obrazów i eksperymentów językowych. To książka, która zachwyca wizją autora, ale także pozostawia wrażenie niedopowiedzianej historii. To wyzwanie intelektualne, które może wymagać wielu lektur i refleksji. Jest to zdecydowanie literatura dla tych, którzy poszukują czegoś nowego i niekonwencjonalnego w światku literackim. Roman Telech zaprasza nas do swojej "Galerii 1" i pozostawia nas z pytaniami, które pozostają bez odpowiedzi, ale które mogą stać się impulsem do dalszych rozważań i refleksji na temat natury literatury."

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial