Zrodzeni Z Legendy | Autor: Tracy Deonn

  Ostatnio wpadłam w prawdziwy wir książek fantastycznych. Tylko od czasu do czasu porzucałam magiczne światy na rzecz kryminału lub książki typowo młodzieżowej. To jednak połączenie fantasy z literaturą dla młodzieży zdecydowanie jest moim ulubionym gatunkiem. Niestety, w tym przypadku coraz trudniej mnie zaskoczyć. Mam wrażenie, że już niemal wszystko czytałam, wątki w wielu książkach zdawały mi się powtarzać i nudzić. I właśnie wtedy pojawili się „Zrodzeni z legendy", autorstwa Tracy Deonn. Książka, która przemawiała do mnie już okładką, na której widnieje silna i piękna kobieta, władająca wielką mocą. Poszłam na żywioł i nie przeczytałam nawet opisu. Po prostu czułam, że ta książka mnie nie zawiedzie. I tak też było.

Po tym, jak jej matka zginęła w wypadku, szesnastoletnia ciemnoskóra BreeMatthews chciała znaleźć się jak najdalej od rodzinnego domu. Program dla zdolnych uczniów w Chapel Hill wydawał się być najlepszą formą ucieczki – przynajmniej do czasu, kiedy pierwszego wieczoru na kampusie dziewczyna stała się świadkiem ataku magicznego potwora. W lesie niedaleko szkoły pojawił się demon żywiący się ludzką energią. W obronie uczniów stanęli członkowie tajemniczego stowarzyszenia, którzy mówili o sobie: Zrodzeni z legendy. Jeden z nich, nazywający siebie merlinem nastolatek o przeszywającym spojrzeniu i arystokratycznych rysach, próbował nie tylko uchronić szkołę przed napaścią. Usiłował też wymazać z pamięci Bree wszystko, co widziała. Bezskutecznie. Użyty przez niego czar nie tylko nie usunął wspomnienia ataku demona, ale też pomógł dziewczynie przypomnieć sobie szczegóły nocy, gdy zginęła jej matka. Kiedy umierała, w szpitalu znajdowała się osoba władająca magią. Bree rozpoczyna śledztwo mające odkryć, co tak naprawdę się wtedy stało.

Pierwsze, za co autorce należą się ogromne brawa to pomysł na fabułę i świat, w jaki zabiera czytelników. Aż trudno uwierzyć w to, że „Legenda o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu" jest tak dobrze znana, a zarazem jej motywy są tak rzadko wykorzystywane we współczesnej literaturze. Tracy Deonnjako pierwsza przypomniała mi o tej legendzie za pomocą młodzieżowej książki fantastycznej. Jak się okazuje jej inspiracją były jednaklegendy arturiańskie, a moc przedstawionej magii opiera się na wierzeniach ludów afrykańskich.Wykreowała świat, który niejako graniczy z ludzkim, a który pełen jest magii, tajemnic i potężnych średniowiecznych rodów. Autorka świetnie rozgraniczyła oba światy. W jednym z nich Bree się uczy, rozpacza po utracie matki i odnajduje samą siebie. W drugim nie ma jednak miejsca na okazywanie słabości. Tak jak pozostali potomkowie potężnych rodów musi ukrywać swoją tożsamość i radzić sobie z wieloma trudnościami.

Bree jest niezwykle wyrazistą bohaterką, która od razu wzbudziła moją sympatię. Nie jest bowiem postacią wyidealizowaną. Dziewczyna ma wiele mocnych stron, ale jest zagubiona i potrzebuje przede wszystkim wiary w siebie. Pisarka świetnie poruszyła tu wątek śmierci bliskich i problemów, z którymi zmagamy się po ich utracie. Bree trudno zrozumieć innych, ale też sama w wielu kwestiach czuje się nierozumiana. Potrzebuje pomocy i wsparcia, ale tak jak w wielu przypadkach we współczesnym świecie doznaje więcej przykrości i zostaje pozostawiona sama sobie. Dziewczyna jako afroamerykanka musi radzić sobie także z wieloma uprzedzeniami, stereotypami i podziałami – szczególnie w magicznym świecie, gdzie doświadcza tego ze zdwojoną siłą. Tym samym autorka obrazuje uniwersalny problem rasizmu, który z biegiem lat wciąż nie maleje, a w niektórych środowiskach jest nawet silniejszy.

Całość została bardzo dobrze napisana. Widać bardzo duży kunszt pisarski, a autorka dzięki swojemu talentowi i wielkiej kreatywności zaserwowała czytelnikom znakomitą fantastykę, która dostarcza wielu emocji. W wielu momentach skłania nas do przemyśleń i porusza ważne, uniwersalne wątki. Za jedyny minus mogłabym podać dość rozwlekane pierwsze strony książki, jednak uważam, że bez tak obszernego wprowadzenia, niektórzy mogliby się pogubić w obu światach. Autorka zadbała, aby wszystko było zrozumiałe i nie chciała wprowadzać w głowach czytelników chaosu.

„Zrodzeni z Legendy" to pierwszy tom trylogii i na pewno nie ostatni, po który sięgnęłam. To znakomita literatura nie tylko dla młodzieży, ale i starszych czytelników. Polecam ją wszystkim fanom fantastyki, ale też tym, którzy za nią nie przepadają. Ta książka może zmienić wasze zdanie.