Doris
-
„Wybitna indywidualność, wysoki, przystojny, o magnetycznym spojrzeniu i ujmującym obejściu, dowcipny, mądry, był postacią fascynującą.” – tymi słowami Helena Modrzejewska określiła Tytusa Chałubińskiego, człowieka renesansu, wszechstronnego i przyjacielskiego, który spopularyzował niewielką wioskę Zakopane i otaczające ją Tatry, wokół których zebrał i scalił dużą część środowiska kulturalnego ówczesnej Polski.
Jak zawsze, wraz z portretem niepospolitego człowieka otrzymujemy obraz czasów, w jakich żył, a były to czasy burzliwe, gdy na ziemiach polskich, będących od lat pod zaborami, próbowano z jednej strony polskość wykorzenić, z drugiej zaś w jakiś sposób jej bronić, przeciwstawiać się zniewoleniu. To wówczas budzą się najbardziej żarliwe patriotyczne uczucia, wzbiera odwaga i gotowość do zmian.
Autorka przybliża nam Warszawę Chałubińskiego, a właściwie dwie zupełnie różne Warszawy: tę patriotyczną, zaangażowaną, rozdyskutowaną i tę rozbawioną, korzystającą z każdej okazji do świętowania, tańczenia, nawet na gruzach siebie samej, jakby jutra miało nie być. Obraz i jego lustrzane, wykrzywione odbicie. Nikt chyba nie wątpi, po której stronie szukać Chałubińskiego.
Z przejęciem czyta się fragmenty poświęcone bohaterom patriotycznych zrywów, tak wówczas drastycznie tłumionych, te wszystkie zdrady, dramaty, zsyłki i śmierci. Przypominają się licealne lektury i dzieła wieszczów… a także „bohater” wielu z nich, panoszący się w Warszawie Paskiewicz, od którego wzięło początek powiedzenie „paskiewiczowska noc”. I późniejsze początki tak zwanej pracy organicznej, mające na celu odbudowanie potencjału gospodarczego i poprawienie bytu ludzi. Chałubiński i jego epoka to jedno, bowiem zawsze pozostawał w centrum wydarzeń, zaangażowany, zainteresowany i posiadający tę rzadką umiejętność skupiania wokół siebie ludzi.
Poznajemy też, dzięki Chałubińskiemu-lekarzowi, dwa kolejne, przeciwstawne oblicza Warszawy. To bogate, szlachecko-mieszczańskie i to ubogie, brudne, zaniedbane – domy biedoty, które Tytus również często odwiedza, by nieść lekarską pomoc, widzi więc stan ulic, domów, ich wnętrza, całą ludzką nędzę. W dodatku w 1852 roku spada jeszcze na Warszawę dodatkowo epidemia cholery, choć nawet ona nie jest w stanie Chałubińskiego przestraszyć.
Można się zastanawiać nad fenomenem Chałubińskiego, skąd brał czas na rozwijanie swoich licznych zainteresowań, z których żadnego nie traktował połowicznie, po macoszemu, a w każde zagłębiał się całym sobą. Medycyna, wiadomo-profesja, ale dochodzi do tego pasja przeprowadzania doświadczeń chemicznych, mineralogia, muzyka i literatura. Nie zapominajmy też o miłości do gór, która szerokim echem odbiła się w środowisku i przyciągnęła do Zakopanego świat warszawskiej inteligencji. Dzięki owej różnorodności w życiu Chałubińskiego biografia ta nie ma nawet szans, by nużyć czytelnika. Opowieść swoją autorka przeplata cytatami fragmentów wypowiedzi ludzi epoki, wydawnictwo Iskry zaś starannie ozdabia je fotografiami miejsc i ludzi, by słowa wsparte obrazem zyskały więcej głębi i znaczenia.
Po śmierci cara odczuwamy bardzo wyraźnie zmianę ponurej, zastraszonej paskiewiczowskiej Warszawy w miasto świateł, gwaru, kultury i ożywionych ludzi. A wraz z tym odradzanie się patriotycznych nastrojów i wolnościowej myśli, które za kilka lat zaowocują powstaniem styczniowym, również obrazowo przedstawionym w tej monografii.
Chałubiński był lekarzem z powołania, bardzo oddanym swojej pracy, o czym też świadczą jego żartobliwe słowa, które jednak pięknie i dobitnie go określają: „Już ja to nieraz mówiłem, że kiedy mnie będą wieźć na Powązki, to jeszcze zapewne wypadnie mi po drodze choć parę wizyt zrobić, zanim mnie ziemią zasypią.”
Przebogata w wątki jest ta pięknie wydana biografia Tytusa Chałubińskiego. Oprócz tych najważniejszych, a więc historyczno-patriotycznego, kariery lekarskiej naszego bohatera, jego przyjaźni i zauroczenia Tatrami, jest jeszcze całe mnóstwo, bardzo romantycznych, perturbacji osobistych, historia rozwoju medycyny pod zaborami, eksperymentowanie, zakładanie lecznic, walka z pandemią no i przejście z rozrywanego wydarzeniami romantyzmu w pragmatyczny, uładzony pozytywizm. Do tego koniecznie dodajmy ciekawe, znane sylwetki ludzi nauki i kultury, ukazane w perspektywie przyjaźni, a co najmniej zażyłej znajomości z Chałubińskim. To książka niezwykle bogata w treść, wiele wyjaśniająca, przekazująca ducha tamtych czasów i ciesząca oko piękną szatą graficzną.