Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Moje Paranoje

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Moje Paranoje | Autor: Łukasz Fronczak

Wybierz opinię:

kurdemolksiazkowy

  Jak podkreślałam nie raz, lubię nieszablonowe książki. „Moje paranoje" Łukasza Fronczaka z pewnością się do nich zalicza. Autor daje nam możliwość zagłębienia się w swoje przemyślenia, które dojrzewały w nim przez 20 lat.

 

Tak jak nietypowy jest tytuł książki, nietypowa także jest jej treść. Swoje myśli autor przeplata wierszami. Z pewnością jest to ciekawy zabieg, ale nie jestem do końca przekonana, czy w 100% trafny. Momentami wydawało mi się, że w książce panuje chaos.

 

Wracając jednak do treści...

 

Bez wątpienia dla autora jednym z największych marzeń jest znalezienie miłości. Pan Łukasz opisuje, jak bardzo pragnie znaleźć osobę, z którą będzie mógł iść przez życie. To właśnie miłość ma być kluczem do szczęścia i spełnienia. 

 

Każdy z nas chce kochać i być kochanym, jednak uważam, iż uzależnienie swojego szczęścia od drugiej osoby nie jest dobrą drogą. Oczywiście, gdy zakochujemy się z wzajemnością, nasze życie zmienia się na lepsze. Często to ta druga osoba dodaje nam skrzydeł i motywuje do dążenia do celu, jednak życie jest bardzo przewrotne. Z dnia na dzień najbliższa nam osoba może stać się kompletnie obcą. Według mnie, aby być naprawdę szczęśliwym należy zaakceptować siebie, ale także nieustannie dążyć do samodoskonalenia. Wszyscy posiadamy wszelkie potrzebne składniki, które mogą pozytywnie zmienić nasze życie. Miłość drugiej osoby powinna być miłym dodatkiem, ale nie sensem egzystencji i koniecznym warunkiem do szczęścia.

 

„Moje paranoje" to tytuł, który wzbudził we mnie mieszane uczucia. Pan Łukasz w książce porusza wiele ciekawych kwestii takich jak polityka, patriotyzm, poszukiwanie miłości, strata bliskiej osoby, brak akceptacji ze strony społeczeństwa, ale także brak akceptacji samego siebie. Czasami odnosiłam wrażenie, że poruszonych wątków jest aż za dużo... Mam jednak na uwadze, iż autor gromadził te przemyślenia przez długie lata, w związku z tym staram się patrzeć na ten tytuł właśnie przez pryzmat czasu. Wydaje mi się jednak, że pogrupowanie książki według poszczególnych tematów byłoby dużo bardziej przejrzyste, a także pozwalało na lepszy odbiór.

 

Poprzez zawarte w książce myśli, autor zachęca czytelnia do analizy życiowych priorytetów. Pokazuje, że każdy z nas miewa momenty zwątpienia w siebie, w wiarę czy życie. Pan Łukasz nie tworzy nierealnej fabuły, ale w swojej twórczości porusza tematy, z którymi w większym bądź mniejszym stopniu może utożsamić się każdy z nas. 

 

Wiersz, który najbardziej zapadł mi w pamięć nosi tytuł „Luz". Autor motywuje w nim czytelnika do walki o swoje marzenia. Podkreśla, iż w życiu nie chodzi o to, aby zdobywać jak najwięcej, ale o to, aby cały czas brnąć do przodu. Każdy z nas miewa gorsze dni, podczas których wszystko nas denerwuje, jednak to właśnie w takie dni nie możemy dać się ponieść złości. Musimy wziąć się w garść i nie poddawać się.

 

Cóż więcej mogę dodać? 

 

„Moje paranoje" Łukasza Fronczaka to książka, na którą warto zwrócić uwagę. Wydaje mi się, że każdy czytelnik znajdzie w niej wiersz lub myśl, z którą będzie mógł się utożsamić. Polecam ten tytuł szczególnie osobom lubiącym poezję, ale także tym, którzy szukają pozycji zachęcających do refleksji. 

 

Panu Łukaszowi gratuluję udanego debiutu literackiego i życzę weny podczas pisania kolejnych książek! 

Doris

       Teksty Łukasza Fronczaka zamieszczone w tym niewielkim zbiorku nie są wielką prozą, a tym bardziej poezją, co na pierwszy rzut oka sugerowałoby rozmieszczenie tekstu na stronie, charakterystyczne dla wiersza. Są po prostu rozmyślaniami, refleksjami przeniesionymi na kartkę papieru. Często pomaga to uporządkować bałagan panoszący się w naszych głowach, poukładać to, co najważniejsze na samej górze, pozaznaczać priorytety. Jeśli zaś zapiski przydadzą się też innym, sprowokują do zastanowienia, to tym lepiej. Warto świadomie przeżyć własne życie.

 

       „Moje paranoje” to świetny tytuł. Bardzo chciałoby się być tak idealnym człowiekiem, jakiego hołubimy w marzeniach, nigdy się nie potknąć, nie popełnić grzechu, nie splamić się obmową, zazdrością, małostkowością czy pychą. Ale przecież jesteśmy tylko ludźmi, będziemy więc błądzić, zbaczać z trasy, ulegać pokusom i zastawiać pułapki na innych. Ważne, by starać się po prostu dorastać do własnego ideału, błędy naprawiać i drogi prostować. I dlatego ta książeczka wydaje się być ważna mimo, że nie mówi nam niczego, czego byśmy nie wiedzieli już wcześniej.

 

       Pragniemy w życiu celu, chcemy kochać, ale też być kochani, wybierać zawsze słusznie i nikogo nie krzywdzić. Nie zawsze się uda, wiadomo. Jednak warto się starać. Tylko czasem nachodzi mnie w trakcie lektury tej książki myśl, że autor w swoim dążeniu by być idealnym zapomina żyć, po prostu cieszyć się życiem. Czyżby bał się spróbować zaistnieć w realnym świecie i zmierzyć się z prawdziwymi trudnościami? Tak właśnie sobie myślę, gdy czytam:

 

„Prawdziwy związek, póki co, jest dla mnie nieosiągalny.

To jak wyciąganie dłoni z nadzieją, że zdołam ukraść

gwiazdkę z nieba.”

 

       Widać, że autor, stykając się z szarą, często brzydką rzeczywistością, reaguje gwałtownym rozczarowaniem, ba, rozpaczą niemal, co dziwi, bo świat przecież nigdy nie był inny.

 

„Wystarczy spojrzeć komuś w oczy, by zauważyć fałsz,

dwulicowość i wewnętrzny brud.”

 

       Oj, gdybyż to było takie proste. Jakoś tak ciągnie Łukasza Fronczaka do czarno-białej dychotomii. Ona wszak nie istnieje. Życie pełne jest różnych odcieni szarości, nie licząc pięknych, pastelowych plam, które czasami spotykamy też w tej małej prozie, odmalowane radośnie. Za rzadko wszakże, za rzadko…

 

         Autor co prawda dość często zarzeka się, że wie, iż ludzie są ułomni i mają prawo błądzić, że nie powinno się oceniać innych ani uważać się za lepszego, wywyższać się. Jednak tutaj jakoś teoria rozchodzi mu się z praktyką w różne strony. Być może te dywagacje pomogą komuś wejrzeć w siebie, zachęcą do prób wyprostowania pogmatwanych relacji. Mnie jednak wydały się trochę zbyt nieporadne i naiwne, ogólnikowe, a więc nieumocowane dostatecznie w rzeczywistości. Są to jednak, jak zaznacza sam autor, jego osobiste paranoje, więc nie mam odwagi oceniać ich treści, forma zaś wymaga jeszcze sporego podszlifowania.

MagLaw

  Długo zbierałam się do recenzji tomiku poezji Łukasza Fronczaka "Moje paranoje 2002-2022" Łukasza Fronczaka nie dlatego, że nie mam opinii na jego temat, ale dlatego, że chciałam zachować jak najbardziej dyplomatyczną postawę. Tylko, że niestety nie da się zachować ogładę i powściągliwość w ocenie, czegoś czemu do poezji jest bardzo daleko. Przynajmniej w mojej ocenie, która z pewnością jest subiektywna, gdyż do znawstwa poetyki daleka mi droga.

 

Nie ukrywam jednak, że zaciekawiło mnie co za demony targały duszę Autora, że skłoniły go do przelania swych przemyśleń na papier, a ponieważ oceny na portalach czytelniczych były obiecujące, dałam się skusić. Sama zapowiedź treści i przemyśleń Autora brzmiała obiecująco i wzbudza zainteresowanie. Autor wskazywał, że oddaje w ręce czytelnika zbiór myśli z ostatnich dwudziestu lat swojego życia, które mają zapowiadać emocjonalną podróż przez bogate i głęboko osobiste doświadczenia. Jednak, niestety po przeczytaniu tego tomiku, niestety ja tej głębi doświadczeń nie doznałam, przeciwnie pozostało uczucie rozczarowania.

 

Początkowo może wydawać się, że to zbiór jak każdy inny, ale szybko okazuje się, że brakuje tu spójności, a poziom tekstów oscyluje na poziomie podstawówkowej twórczości szóstoklasisty. W miarę zagłębiania się w tekst, trudno odnaleźć jakiekolwiek sprecyzowane tematy czy przemyślenia. Zamiast tego otrzymujemy chaotyczną mieszankę emocji, bezładnie wrzuconych wierszy i myśli, które sprawiają wrażenie nieuporządkowanych zrzutów zapisanych na kartkach albo wręcz nieudolnych tłumaczeń tekstów angielskich piosenek, przełożonych na rodzimy język.

 

Najbardziej niepokojącym aspektem jest podejrzenie, że ta książka jest formą terapii dla autora. Samo w sobie nie byłoby to zarzutem, gdyby Autor po napisaniu tych tekstów włożył je do szuflady i nigdy nie ujrzałyby one światła dziennego. Niestety Autor postanawia podzielić się swoimi przemyśleniami, co niestety jest już krokiem w kierunku znęcania się psychicznego nad czytelnikiem. Przywoływanie na kartach tomiku niezwykle intymne i bolesne wspomnienia może być dla niego wyzwalające, ale dla czytelnika jest to wyjątkowo niekomfortowe i wręcz bolesne. W przeciwieństwie do terapii, gdzie zaufanie buduje się z terapeutą, tutaj jako czytelnicy czujemy się zmuszeni do wchodzenia w zakamarki czyjegoś umysłu bez zaproszenia, co więcej styl i forma są tak nieudolne, że wręcz czytelnik sam czuje się atakowany grafomańskim stylem autora.

 

No właśnie, bo język poezji w tym tomiku często pozostawia wiele do życzenia. Brak tu finezji i mistrzostwa w formie artystycznej wyrazu. Wiersze nie wydają się w pełni przemyślane ani wyważone, albo mają formę luźnego strumienia myśli, albo rymów częstochowskich. Często używane są oklepane frazy i metafory, które nie wnoszą nic nowego ani inspirującego.

 

Po lekturze większości wierszy pozostajemy obojętni, niezachwiani i nie jesteśmy w stanie zrozumieć prawdziwego przekazu. Autentyczność emocji, o której wspominał autor w wstępie, wydaje się zagubiona w morzu niezrozumiałych słów, wręcz bełkotu Autora.

 

Podejrzewam, że zamiarem autora było oddanie nie tylko swoich myśli, ale także swoich emocji, które go przepełniały przez ostatnie dwadzieścia lat. Niestety, w efekcie tomik ten wydaje się być chaotycznym zlepkiem myśli, które nie trafiają do czytelnika w przemyślany i przystępny sposób.

 

Wnioskiem jest, że "Moje paranoje" Łukasza Fronczaka pozostawia wiele do życzenia. Przekaz jest niejasny, język poezji niedopracowany, a emocjonalna natura tomiku nie jest przekazywana czytelnikowi w sposób przystępny i angażujący. Jest to niestety zbiorowisko wierszy, które można by określić jako przypadkowe i niekonsekwentne. Zdecydowanie nie poleciłabym tego tomiku poezji żadnemu miłośnikowi literatury, szukającemu inspiracji czy głębszego przemyślenia.

Damato

  Książka Łukasza Fronczaka została wydana w Warszawskiej Firmie Wydawniczej w 2022 roku. Autor opisuje w niej swoje przeżycia wewnętrzne na przestrzeni dwudziestu lat, tj. przedział 2002 - 2022. Myślę, że grafika na okładce idealnie oddaje fabułę publikacji. Widzimy na niej mężczyznę w charakterystycznej pozie, który jest oparty o mur w jakimś zaułku. Możemy domniemywać, że jest pogrążony w swoich rozmyślaniach, może nawet nad sensem życia? Projekt okładki z pewnością nawiązuje do filozoficznego zacięcia autora oraz tego co nagromadziło się w jego głowie przez ten okres. Grafika nie jest kolorowa, tak więc użycie tylko czerni i bieli również nie może być przypadkowe. Zostawiam tutaj Czytelnikowi pole do dalszej, własnej interpretacji. Dodam tylko, że osobiście lubię okładki stonowane, wyważone i mające drugie dno, które niosą własny przekaz.

 

Publikacja “Moje paranoje” to zbiór bardzo osobistym myśli autora, które zawarł w krótkich, aczkolwiek licznych rozdziałach. Fragmenty rzadko są ze sobą związane. Są bardziej zbiorem przypadkowych myśli, które autor chciał z siebie wyrzucić - tak to odebrałem podczas czytania. Co bardzo zwróciło moją uwagę to kwestie, które na przestrzeni całej książki były ze sobą sprzeczne. To pokazuje zależność, że człowiek w czasie tak długiego okresu może zmienić wyznawane wartości i poglądy. Choć nie bez znaczenia jest przecież charakter, czy samopoczucie w danym momencie, gdy wygłaszamy jakiś własny postulat. Odniosłem wrażenie, że autor poprzez książkę “Moje paranoje” chciał pokazać innym z jakimi wewnętrznymi rozterkami musiał się zmagać, co mu ciążyło i jak sobie z tym poradził lub nie. Dokonuje swoistego rozliczeniami ze swoim dotychczasowym życiem, wspomina również przełomowe momenty życia. Wplata również bardzo często ogólne przemyślenia na temat otaczającego świata, czasami są to ostre, trafne spostrzeżenia, czasami jednak bardzo kontrowersyjne i nie powiązane ze sobą.

 

Dokonując podsumowania to mam ambiwalentne odczucia co do książki “Moje paranoje”. Jak najbardziej doceniam szczerość i odwagę autora, bowiem na kartach publikacji dotykał tematów bardzo osobistym, trudnych. Nie chciał unikać takich spornych kwestii, które często dzielą nasz naród jak wiara, polityka czy stosunek do ojczyzny. Tematem niełatwym, z którym autor ewidentnie się zmaga jest miłość, której bardzo pragnie. Nie rozumiem tak przesadnej i wielkiej potrzeby bycia z kimś. Odnosi się do niej w wielu fragmentach. Tak samo jak na tematy wielkiej i żarliwej religijności.

 

Przeszkadzał mi natomiast wielki chaos myślowy oraz brak spójności. Dotyczył na przykład stosunku do wiary. W jednym fragmencie autor dziękuje Bogu, by w późniejszym go dyskredytować. Tak nie powinna wyglądać prawdziwa wiara. Podobnie się to ze stosunkiem do innych osób - ”Czasem kocham wszystkich za to, że są, jacy są, a po chwili denerwuje mnie najdrobniejszy szczegół.” Książka nie ma głównej osi czy fundamentu, jest to po prostu zbiór niepowiązanych ze sobą tematów i myśli. Przeszkadzał mi również ton i sposób w jaki autor przedstawiał swoje wywody. Był bardzo pretensjonalny i można było odczuć, że Fronczak ma wiele żalu w sobie, który tłumił w sobie przez bardzo długi okres czasu. Jednak zamiast rzeczywiście udać się do dobrego specjalisty autor wybrał napisanie oczyszczającej książki. Czy był to lepszy wybór? Pozostawiam odpowiedź Wam.

 

“Wolę żyć przeciętnie, ale poczuć wreszcie ten jedyny wewnętrzny impuls, strzał, sygnał, który sprawi, że całe moje życie wywróci się do góry nogami. Chcę być bogaty, ale wewnętrznie.”

Olga Piechota

  Każdy z nas w jakiś sposób się zmienia, choć istnieje określenie „ludzie się nie zmieniają”. Może diametralnie nie, na co zresztą wskazuje psychologia i Wielka Piątka, niemniej nie ma wątpliwości, że wraz z różnymi przeżyciami, wydarzeniami, doświadczeniami człowiek inaczej patrzy na niektóre aspekty swojego życia i przede wszystkim dojrzewa. Według mnie główne cechy charakteru i temperament pozostają takie same, ale nie oznacza to, że człowiek się nie zmienia. Zresztą patrząc na swoich bliskich i siebie samą mam dowody, że wiele rzeczy wygląda inaczej niż kiedyś. A co Wy – moi kochani czytelnicy – na ten temat myślicie?

 

Jak pewnie część z Was zauważyło, powoli wracam do czytania poezji. Jest to dla mnie istotny element mojego życia literackiego, niemniej bardzo niespójny i skomplikowany. Moja relacja z poezją jest do logicznego opisania. Dominują emocje, dominuje podziw i dominuje nienawiść, jakkolwiek mogłoby się wydawać, że są to wykluczające się aspekty. Jednak już wracając do dzisiejszego tematu, zapoznałam się z tomikiem poezji, który zbiera w sobie wiele lat twórczości Łukasza Fronczaka, a mowa tutaj o „Moich paranojach”. Natomiast moje emocje w tym przypadku są niespójne i właśnie nielogiczne.

 

Stylistycznie nie mogłam się w nich odnaleźć. Niektóre dzieła były pełne życia, pełne metafor albo satysfakcjonującej mnie prostoty. Inne wydawały mi się skomplikowane, niezrozumiałe, co w konsekwencji wywoływało we mnie niechęć i już w moim przypadku tradycyjną frustrację. Nie potrafiłam się odnaleźć w środkach stylistycznych, nie wiedziałam, co tak naprawdę ma do przekazania poeta. Pod tym względem było mi naprawdę ciężko, czytając tomik „Moje paranoje”.

 

Natomiast sama treść… również była dla mnie nierównomierna. Były elementy, które niezwykle mnie poruszyły i sprawiły, że wiele emocji przetoczyło się przez moje ciało. Czułam wtedy, co Łukasz Fronczak chciał przekazać i co prawdopodobnie wtedy czuł. Dla takich momentów było warto czytać cały ten tomik wierszy. Niemniej były właśnie te, których nie rozumiałam albo nie odczuwałam tak intensywnie. Brakowało mi iskry w nich. I jakkolwiek rozumiem, że wiersze były pisane na przestrzeni lat, więc i umiejętności pisarza, i jego emocje się zmieniały, to denerwuje mnie taka nierównomierność.

 

Gdy w tej chwili piszę tę recenzję, mam taką myśl, że nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć na temat tego tomiku wierszy. Przeczytałam, rozważyłam i niestety nie pozostał ze mną na dłużej. Jest tylko ulotną chwilą refleksji, która w żaden sposób nie oddziałuje na rzeczywistość. Czasami tylko tyle wystarczy, jest to jak najbardziej dobre, ale nie jest tez czymś, co ma szansę zmienić moje życie lub przejść do historii. To stanowczo za mało.

 

Dzieło Łukasza Fronczka polecam, ponieważ pojawia się kilka wartościowych aspektów. Jednak nie będzie to coś na dłużej, nie będzie to coś wybitnego. „Moje paranoje” potrafią być chaotyczne i niespójne i myślę, że czytelnicy właśnie tego powinni się spodziewać podczas lektury.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial