Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Szczelinami

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Szczelinami | Autor: Wit Szostak

Wybierz opinię:

Agnesto

  Co napisać o książce, która nie dość, że jest ni powieścią, ni zbiorem wierszy, to na dodatek słowom jako takim ucieka. Parafrazując – szczelinami ze mnie ulatują myśli, mkną ku górze, znikają. Pomiędzy szczelinami wersów wszystko się wymyka, bo wszystko pragnie wolności i własnego życia.

 

„Początek jest trudny

zwłaszcza gdy już wiemy

że pierwsze nie jest pierwsze”

bo przecież...

„pierwsze słowo dziecka wybrzmiewa

w świecie w którym żyją inne słowa”.

 

Do Szczelinami” Wita Szostaka podchodziłam trzy raz i dopiero ten ostatni okazał się być ostatecznym. Dokończonym. Dokonanym. I przyznam się szczerze, że początkowo nie rozumiałam tych wersów. Nie umiałam odkryć ich sensu ani treści, nie umiałam łączyć ze sobą tak, by tworzyć z nich obraz. Jednak zanim sięgnęłam trzeci raz wysłuchałam rozmowy z Witem Szostakiem, który opowiadał o pomyśle na powieść, o pracy, o sobie, i o tym, co w „Szczelinami” jest – według niego, bo każdy znajdzie tu coś innego. Coś, co będzie tylko jego, a co przeniknie w niego szczelinami ciała i umysłu. Znajdzie to, czego teraz potrzebuje.

 

„wpuszczam sobie w żyły

dawki cudzych wierszy

i czekam aż się rozejdą

po kościach i narządach”.

 

Te słowa są jak widma, które „po ludziach zostają na siedzeniu” w tramwaju. Przystanki rozrywają epizody nie tylko podróżujących wraz z tobą, ale i twoje epizody, bo czytając robisz przerwy. Co kilka stron zamykasz tę książkę, by rozsmarować w sobie przeczytane słowa. Utykasz te wiersze w szpary między sobą, a światem, by zapanować nad własnymi szczelinami, by zatrzymać siebie w sobie.

 

„Szczelinami” jest o mamie. Tkwi na osiedlu, na którym się urodziła i na którym pewnie umrze. Przez lata wiele się tu zmieniło – bezdomni na ławkach, grzebiący w śmietnikach. Wszyscy mądrzy stąd uciekają, a osiedla zmieniają się w slumsy. Lecz ona tu jest. Jeździ tramwajem, podgląda ludzi obok, ale tez przygląda się sobie. Wspomina życie – radości, smutki, zakochania ale i rozczarowanie, samotność, czekanie... Wspomina o wstydzie, stracie, ale i odkrywaniu siebie na nowo. Słowa Szostaka układają się w obraz, jak klocki. Z wersów wysupłujesz sobie własne słowa i nawlekasz je tworząc nowe wiersze, które spisujesz na marginesie. Stajesz się poetą poezji wyczytanej i zasianej.

 

Treść wchodzi w ciebie wszystkimi szczelinami i tnie cię na rozgrzane plastry.

 

Zarówno rozdziały, jak i poszczególne wiersze można czytać wybiórczo, jednak najbardziej smakują czytane po kolei. Czytaj fragmentami, odkładaj, sięgaj ponownie. Czytaj z ołówkiem w ręku i wyłapuj słowa, których połączenie cię zatrzymuje. Będziesz do nich wracać i połykać je ponownie, łapczywie chłonąć. To „taniec po słowach”, do którego kroki rozpisał Wit Szostak.

 

Najbardziej wstrząsną mną rozdział ”Cień w podziemiu” o dziewczynce mieszkającej z dziadkami, gdzie

„każda noc

jest umieraniem w mroku,

lite drzwi, tylko szczelinami światło,

dziewczynka przed ciemnością nakrywa się kołdrą po uszy,

wtedy słyszy własny oddech,

szczelinami nic nie przyjdzie”...

 

Dziecko, którego zniknięcia nikt nie zauważy przez wiele godzin. Zejdzie schodkami do piwnicy, tuż po śladach dziadka i tam już zostanie, ukryta w ciemności, i będzie czekać, czy ktoś...? Po nią...? I kiedy...?

 

To cena zwyczajności”.

 

Ta zwyczajność tworzy tą smutną powieść o pustce rozlanej po świecie. Wyczytane słowa moszczą się w tobie, układają. Znajdują własne miejsce i sens.

 

W tą powieść musisz „wejść”. Musisz ją oswoić na swój sposób, dać na siebie szansę i potrzebny czas. Musisz nadać jej swoje tempo i rytm. Te wiersze są, jak

 

„korytarze (…)

długie i ogrzewane

można się nimi snuć

bez końca

w poszukiwaniu

sensu”.

 

Dawkuj sobie słowa, by mogły w tobie osiąść i budować coś w tobie. Coś, co wymyka się okiełznaniu, a co ma sens, który odkryjesz później. Daj sobie czas na budowanie w sobie wierszy Szostaka i przyglądaj się swojemu wnętrzu. Przyglądaj, akceptuj i zachowaj pokorę. Odkryjesz tu siebie (lub siebie zgubisz), bo „Szczelinami”... wszystko ulatuje...

 

Malujesz obraz, który potem żyje, przeinacza się, wymyka ramom.

Maluję od nowa, na nowo...

„Obrysowuję twoją twarz słowami

żeby ją uratować ocalić

przed rozpadem który i tak nastąpi

próbuję ukryć ją w swoim

własnym niezrozumiałym języku”.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial