Doris
-
„Pasożyty” to pierwszy tom cyklu powieściowego fantasy autorstwa Wiktorii Miszczyk. Książka bardzo grubaśna, licząca dobrze ponad 600 stron, z których jednak dobra redakcja powinna pozostawić co najwyżej połowę, gdyż książka jest po prostu przegadana.
Bohaterem uczyniła autorka Andrew Collinsa, który, po śmierci brata bliźniaka, pragnie jak najwięcej się o nim dowiedzieć od jego przyjaciół. A są nimi tytułowe Pasożyty właśnie oraz inne niezwykłe postaci, półanioły, półnimfy, zmiennokształtni i telepaci. W tym celu Andrew udaje się do szkoły, w której się wspólnie uczyli, a która tylko z pozoru przypomina zwyczajną szkołę szarą, nijaką bryłą budynku. Tak naprawdę to nic w niej nie jest normalne i pospolite, a już z pewnością nie uczniowie, którzy posiadają przynależne sobie moce, każdy inne. To świetna rzecz, jeśli tylko potrafi się nią odpowiednio władać.
Andrew rozpoczyna więc prywatne śledztwo. Co się takiego stało, ze jego bliźniak nie żyje? Liczy, że od jego przyjaciół zdoła wyciągnąć odpowiednie informacje. Co jednak robić, gdy ich wersje zasadniczo się różnią? Relacje te i inne przemyślenia poznajemy naprzemiennie, każdego z nich oddzielnie, w niezwykle jednak krótkich fragmentach, co bywa trudne w odbiorze czytelniczym, tak szybko się one zmieniają, że trudno zachować jasność myślenia.
Dlaczego Pasożyty? Bo pasożytują, karmią się emocjami innych. Każde z nich żeruje na innych uczuciach, które pochłania, gdyż bez nich nie może funkcjonować. Andrew bezwiednie wciąga się w relacje z Pasożytami, wchodząc niejako na miejsce pozostawione przez brata. Sam również odkrywa, że ma pasożytnicze skłonności, chociaż jest Feniksem. Czyżby i jemu miało grozić niebezpieczeństwo? Chris sam targnął się na swoje życie, ale jakie były tego przyczyny i okoliczności, nie do końca wiadomo
Autorka stworzyła interesujący świat alternatywny, który niechętnie styka się i przecina z ludzką rzeczywistością, chce być osobny i realizować się samodzielnie. Niewiele też o ludzkiej stronie wie. Bohaterowie są dość różnorodni, autorka wprowadziła ich do powieści doprawdy wielu. Jednak charakterami przypominają klony, jeden w drugi. Znerwicowane, depresyjne, z emocjami wyrzucanymi na zewnątrz niczym z eksplodującego gejzera, histerycznie. Dla czytelnika jest to dość męczące i nie pozwala mu za bardzo tych bohaterów polubić. Jeszcze bardziej frustrujący jest jednak spory chaos w narracji, zbyt często przeskakującej od bohatera do bohatera, włączającej wlokące się, nic nie znaczące dialogi, szczędząc nam za to wnikliwszej charakterystyki owego magicznego świata, który przecież niósł ze sobą wielki potencjał i multum możliwości. Jest to pierwszy tom cyklu, akcja nie została zamknięta. Jest wiec nadzieja na naprawienie popełnionych tutaj błędów. Pozostaje nam oczekiwać, że kolejna część wciągnie nas znacznie bardziej i, pozbawiona bałaganu, pozwoli płynnie i bez trudności wejść w zaczarowany świat bohaterów.