Pyciaaa
-
Niektóre serie urzekają od pierwszych stron. W moim przypadku tego typu tytułem stała się trylogia Ukryte dziedzictwo duetu pisarskiego znanego pod pseudonimem Ilona Andrews. Pierwsze dwa tomy przeczytałam ciągiem i od tego czasu z niecierpliwością wyczekiwałam finałowego. Na szczęście Fabryka Słów nie kazała długo czekać. Gdy tylko Pożoga trafiła w moje ręce, zaczęłam czytać. Po lekturze zaś mogę powiedzieć jedno – chcę więcej!
Nevada Baylor prowadzi agencję detektywistyczną w świecie, w którym magia istnieje. Do tej pory udało jej się zmierzyć z wieloma potężnymi rodami i zyskać jeszcze potężniejszych sprzymierzeńców. Jednak nie nadszedł czas na odpoczynek. Szykuje się kolejne zlecenie. Tym razem do dziewczyny zgłasza się była narzeczona Szalonego Rogana, Rynda. Stale też rodzinie Baylorów nie udało się rozwiązać problemu Victorii Tremaine, która pragnie z sióstr zrobić swoje spadkobierczynie. Nevada i jej bliscy po raz kolejny podejmują się zadania z pozoru niemożliwego. Tym razem jednak stawka jest wyższa, niż mogłoby się zdawać.
Trylogia Ukryte dziedzictwo to jedno z najlepszych urban fantasy, z jakim miałam styczność, a sama Pożoga jest idealnym zwieńczeniem historii, która w rzeczywistości ma czytelnikom jeszcze wiele do zaoferowania.
Ilona Andrews stworzyła niezwykle charyzmatycznych i wielobarwnych bohaterów. O nich się nie zapomina. Tygodnie po przeczytaniu powieści stale wracam do Nevady, Rogana, Arabelli, Cataliny i pozostałych postaci, które na stałe znalazły miejsce w sercu i myślach. Relacje między nimi pełne są słownych przepychanek i różnicy zdań. Kiedy jednak sytuacja staje się poważna, wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Pożoga jest jedną z nielicznych książek, gdzie znalazłam tak dobrze wykreowaną rodzinkę, która aktywnie brała udział w wydarzeniach. Główna bohaterka zaś liczyła się z ich zdaniem, szanowała ich i kochała, a jednocześnie nie ograniczała.
Samą powieść czyta się szybko. Pełna jest humorystycznych akcentów, kiedy czytelnik nie jest w stanie powstrzymać uśmiechu. Scena gdy Szalony Rogan buduje schody do okna pokoju Nevady z palet i opon jest wisienką na torcie. W Pożodze znajdziecie mnóstwo tego typu obrazów. Jednocześnie nie jest to historia naiwna czy nastawiona jedynie na rozbawienie odbiorców. Ogromną zaletą powieści jest odpowiednie połączenie emocjonującej, chwilami dość brutalnej, akcji z luźnymi, zabawnymi wydarzeniami.
Muszę wspomnieć również o systemie magicznym. Nie spodziewałam się, że będzie on tak rozbudowany. Ilona Andres przedstawia czytelnikom świat logicznie zbudowany, w którym magia podporządkowana jest konkretnym zasadom. Podobnie jak Rody.
Jedynym problemem jest dla mnie samo zakończenie. Choć jest to koniec trylogii, nie kończy się seria. Jednakże w kolejnych tomach nastąpi zmiana bohaterów. Stery przejmie Catalina, siostra dotychczasowej głównej bohaterki. Z tego powodu oczekiwałam zamknięcia najważniejszych wątków. Niestety tak się nie stało. Wciąż nie znamy wielu sekretów, w tym tego najważniejszego dotyczącego spisku Magnusów. Nie jest to jednak coś, co zabiera przyjemność z czytania.
Pożoga to książka, o której się nie zapomina. Ilona Adrews intryguje, zaskakuje i bawi. Wprowadza odbiorców do świata złudnie przypominającego nasz, a jednak pełnego magii. Kreuje charakterystycznych, wielobarwnych bohaterów, którzy ujmują swoją odwagą, charyzmą czy inteligencją. Każda kolejna strona wchłania czytelnika coraz bardziej, sama powieść zaś trzyma w swoich sidłach do samego końca. Za to finał pozostawia po sobie niedosyt i sprawia, że pozostaje jedynie nadzieja, że Sapphire Flames zostanie wydane najszybciej, jak się da.