Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Oddech Wolności

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Oddech Wolności | Autor: Kazimierz Stanisław Kosim

Wybierz opinię:

atypowy

  Osoby, które regularnie śledzą moje literackie zmagania, wiedzą, że od jakiegoś czasu chętnie sięgam po książki opisujące lata siedemdziesiąte. Mam tu pewien deficyt poznawczy, który zafundował mi system edukacji w Polsce. Ani na historii, ani na języku polskim, nie starczało nigdy czasu aby wnikliwie omówić to co działo się w naszej ojczyźnie po II Wojnie Światowej. Dla nauczycieli może był to chleb powszedni i nie bardzo widzieli potrzebę omawiania tego na lekcjach, ja jednak urodziłem się zbyt późno by pamiętać czasy komunizmu. Dlatego też od jakich dwóch lat chętnie sięgam po książki, które uczą mnie tego jak żyło się w Polsce w tym niełatwym, ale arcyciekawym czasie.

 

Przeczytałem już kilka biografii Gierka, a teraz postanowiłem ubogacić swoją wiedzę o wspomnienia człowieka innego niż Pierwszy Sekretarz Partii. Idealnie się złożyło, gdy zobaczyłem, że swoje biograficzno-historyczne wspomnienia publikuje Kazimierz Stanisław Kosim. Okazuje się, że jest to już drugi tom jego autobiografii. Pierwszy poświęcony był dekadzie lat sześćdziesiątych, w których opisuje swój ślub i życie z Ryszardą. Czytany przeze mnie tom to dekada lat siedemdziesiątych, rozkwitu PRL-u, czyli to co szczególnie mnie ciekawiło.

 

Nie powinno być to dla nikogo wielkim zaskoczeniem, ale życie pracownika fabryki samochodów jest jednak mniej porywające niż codzienność wspomnianego już Edwarda Gierka. Prawdopodobnie nie znalazłby się śmiałek, który postanowiłby napisać biografię Kazimierza Stanisława Kosima, ponieważ nie jest nikim na tyle znanym, by zagwarantować wysoką sprzedaż książek. Polacy niechętnie czytają, jeśli więc mają sięgnąć po lekturę to musi być ona albo lekka, albo napisana w sposób genialny, albo przynajmniej kontrowersyjna czy opisująca kogoś powszechnie znanego. „Oddech wolności” nie spełnia tych warunków i nie sądzę aby miał szansę znaleźć się na liście bestsellerów. Książka nie porywa fabułą ani stylem. Nie ma w niej niczego szokującego – są to jak wskazuje podtytuł – zwyczajne wspomnienia, zwyczajnego człowieka. Żyjemy jednak w takich czasach, że każdy może zostać publikowanym autorem. Nie jest do tego konieczny ponadprzeciętny talent – wystarczy chęć i odrobina środków finansowych, a zobaczymy na okładce książki swoje nazwisko.

 

Podejrzewam, że tak się wydarzyło w przypadku Kazimierza Stanisława Kosima. Nie zrozumcie mnie źle! Nie uważam, że nie potrafi on pisać – zupełnie nie to mam na myśli. Jego biograficzno-historyczne wspomnienia nie są antyliteraturą. Po prostu nie jest to poziom, który przyniesie autorowi jakąkolwiek nagrodę literacką. Jest to warsztatowo poprawne pisanie, ale raczej przypomina strumień świadomości niż książkę stworzoną z konkretnym zamysłem. To troszkę jak spotkanie przy świątecznym stole, gdzie zawsze znajdzie się ten jeden wujek, który bardzo wnikliwie lubi opowiadać wydarzenia ze swojej przeszłości. Takie skojarzenie towarzyszyło mi, gdy przedzierałem się przez kolejne rozdziały tej autobiografii. Wiele rzeczy można opowiedzieć znacznie krócej, ale autor ma prawo przelać na papier wszystkie swoje myśli. Czytelnik jednak zadecyduje czy znajdzie w sobie takie pokłady ciekawości i cierpliwości by ważyć w myślach każde z zaproponowanych przez Kazimierza Stanisława Kosima zdań. Momentami lektura staje się nużąca.

 

Rozumiem, że autorowi przyświecała potrzeba podsumowania swojego życia. Urodził się w 1937 roku, jest już na zasłużonej emeryturze i ma wiele czasu na przemyślenia. Wielu ludzi decyduje się podzielić nimi w gronie swoich najbliższych. Autor jednak jest miłośnikiem literatury i postanowił zmierzyć się z tą formą porządkowania wspomnień. Stąd ambitny plan tworzenia tak szczegółowej autobiografii. Szanuję takie podejście i nawet mogę mu kibicować – jednak zastanawiam się czy nie lepiej by to rozliczenie z przeszłością wyszło, gdyby postawił sobie jaśniejszy cel. Wtedy mógłby zrezygnować z opisu wielu detali, skupiając się na parciu do wcześniej przedsięwziętego założenia. Myślę, że to bardziej by zaangażowało czytelnika i dało mu poczucie, że wspomnienia, z którymi obcuje, chcą go czegoś konkretnego nauczyć. Jestem przekonany, że bogate doświadczenie autora ma taki potencjał. Stworzenie dobrej autobiografii jest jednak zadaniem bardzo karkołomnym.

Beata Szwajdych

  Nieświadoma tego, że "Oddech wolności. Biograficzno - historyczne wspomnienia" to już druga część wspomnień Autora, zaczęłam po odkryciu tej nowinki podchodzić do lektury tej pozycji bardzo sceptycznie. Skoro już jednak się stało i mleko zostało rozlane, a książka jest u mnie i czeka na półce, to przecież przeczytam, prawda? Zwlekałam z tym czytaniem dość długo, ponieważ nie lubię zaczynać od środka - czyli jak dla mnie od tej nieodpowiedniej strony. Tak naprawdę nie trzeba się obawiać nieznajomości wcześniejszych losów Autora, które stanowiły bardziej skondensowaną autobiografię. Nie stoją one na przeszkodzie w zrozumieniu tego tomu. Jak sam Autor właśnie, Pan Kazimierz Stanisław Kosim pisze we wstępie - pierwsza część skupiała się głównie wokół jego osoby i lat jego wczesnej młodości, druga z kolei, czyli ta aktualnie przeze mnie omawiana, to relacja z życia małżeńskiego w czasach PRLu.

 

Przedstawiona jako biografia dwojga, ale także jako szerokie spojrzenie na otaczającą ich rzeczywistość, sprawy społeczne, polityczne, walkę o marzenia i szeroko rozumianą wolność. Będąc osobą wychowaną już po upadku komunizmu, wiem tylko (albo aż) tyle o tamtej codzienności, ile opowiedzieli mi rodzice lub dziadkowie. Czyli osoby nie będące w centrum wielkich, przełomowych wydarzeń, a jedynie płynące z nurtem życia, podobnie jak Autor tej książki, pracownik fabryki samochodów. Osoba będąca świadkiem historii i minionych lat.

 

Niestety ze smutkiem muszę stwierdzić, że te wspomnienia mnie nie porwały. "Oddech wolności" to publikacja napisana dosyć trudnym do przetrawienia stylem dla współczesnych młodych, kojarzącym mi się właśnie z anegdotami mojego dziadka, urodzonego w czasie trwania Drugiej Wojny Światowej. Stylem eleganckim, kwiecistym, ale też momentami archaicznym, takim do którego aktualne pokolenia już coraz mniej są przyzwyczajone. Oczywiście w miarę czytania Odbiorca systematycznie zatapia się w słowach, przestaje odczuwać dyskomfort, może i z czasem zanurza się w opowieści. Mi niestety nie było to dane. Nie umiem znaleźć przyczyny, co sprawiło, że książka bardziej mi się dłużyła niż wciągała. Być może powodem było to, że jednak spodziewałam się czegoś zgoła innego. Może mniej... zwyczajnego? Może mniej rozciągniętej historii o wszystkim i zarazem o niczym. Miałam poczucie, że Autor pisał płynąc z nurtem, gdyż wszystko jest chronologiczne i spójne, ale bez większego celu, morału. Ot, gawęda o życiu opowiadana przy wódeczce i śledziku, tylko w tym przypadku to taka kilkudniowa posiadówka.

 

Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest niepoprawna, czy niepotrzebna książka. Zakładam, że trafiła na nieodpowiednią osobę, bo wiem, że są rzesze ludzi realnie zainteresowane zwyczajnością tamtych realiów. Przypuszczam też, że gdyby to był pamiętnik kogoś z moich bliskich, to o osobach mi znanych i znajomych moich przodków mogłabym czytać z wypiekami na twarzy. Natomiast dostając tak pełną detali opowieść z życia osoby podsumowującej cały swój żywot, ale dla mnie całkowicie obcej mentalnie i uczuciowo, nie czułam potrzeby wchodzenia w aż tak głębokie przemyślenia. Nie mogę z czystym sumieniem polecić tej książki, ale też nie chcę jej nikomu odradzać. W tym przypadku jestem zmuszona użyć jakże nielubianego przeze mnie sformułowania, że "każdy powinien przekonać się sam". Nieraz już spotkałam się z sytuacją, że jakieś dzieło wysoko przeze mnie ocenione, komuś innemu kompletnie nie odpowiadało i na odwrót. Ja po pierwszy tom dla uzupełnienia informacji z pewnością sięgać nie będę.

Misteriosa

  Ostatnio czytam dużo książek o życiu w czasach PRL. Książka „Oddech wolności” Kazimierza Stanisława Kosim to kolejna z nich. Chciałabym podzielić się moimi refleksjami na temat książki,   która zapewnia fascynujący wgląd w życie w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

 

Początkowo autor opisuje swoje życie rodzinne w czasach dzieciństwa. Zapoznaje nas także z historią swoich przodków i przodków swojej żony. Akurat ta część trochę mniej mnie interesowała. Później jednak autor wraca do swojego życia. Dzieli się z nami wielkim nieszczęściem, które spotkało go w dzieciństwie. Życie rodziny autora, jak każdy pewnie się domyśla, nigdy już nie było takie samo. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, autor dobrze sobie radził z codziennością, nauką, relacjami z innymi osobami pomimo tragedii rodzinnej.

 

Autor opowiada także o czasach swojej młodości kiedy poznał swoją przyszłą żonę. Następnie przybliża nam okres, w którym mieli plany, żeby założyć rodzinę, ale wszystko zostało utrudnione przez problemy mieszkaniowe.  Dowiadujemy się jak w tamtych czasach wyglądało przyznawanie obywatelom mieszkań, ile trzeba było czekać, czy trzeba było za nie płacić, od czego zależała wielkość przyznanego mieszkania itp. Dla osób urodzonych w latach 90-tych lub później może to być trudne do wyobrażenia. Teraz rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

 

Spora część książki poświęcona jest pracy autora w fabryce samochodów, która ostatecznie została przejęta przez Żerań FSO. Towarzyszymy autorowi w pięciu się po szczeblach kariery i poznawaniu stopień po stopniu tajników pracy przy produkowaniu samochodów, ich naprawianiu i kontrolowaniu jakości. Oczywiście tutaj również nie było cały czas różowo. Z powodów rodzinnych autor musiał odejść z tego miejsca, chociaż praca przy samochodach była spełnieniem jego marzeń. To wydarzenie pokazuje nam, że nie zawsze możemy mieć to, czego chcemy, ale warto o tym pamiętać i wierzyć, że nasze marzenia mogą się spełnić.

 

Kolejnym wątkiem, któremu autor poświęcił dość dużo uwagi są podróże. Autor z rodziną i przyjaciółmi z przyjemnością i zainteresowaniem zwiedzali inne kraje i poznawali styl życia mieszkańców oraz realia tam panujące. Pomimo trudnych warunków społecznych, autor z bliskimi osobami wyznaczali coraz to nowsze cele podróży i ambitnie dążyli do ich realizacji.

 

Moją uwagę zwrócił styl pisania autora. Jest on na pewno archaiczny i dzisiaj już niespotykany. Trochę czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do niego podczas czytania, ale potem było już z górki. Wręcz spodobał mi się elegancki, pełen kultury i dobrych manier język. Jedyne co mi przeszkadzało to to, że autor dość często powtarzał te same informacje. Przykładowo: kiedy pisał o mieszkaniu, któryś raz z rzędu informował pod jakim adresem ono się znajduje, co wcale nie było potrzebne w konkretnej wypowiedzi.

 

Podsumowując, "Oddech wolności" to książka, którą zdecydowanie warto przeczytać. Autor skupia się głównie na własnym życiu i rodzinie, co stanowi fascynujący mikrokosmos tamtych czasów. Chociaż mniej porusza kwestie polityczne, to śledząc losy autora, nie sposób nie wyciągnąć wniosków na temat ogólnych warunków życia i wyzwań społecznych epoki PRL. Styl pisania, choć archaiczny, wzbogaca narrację, nadając jej unikalny charakter. Mimo pewnych powtórzeń, książka ta jest cennym źródłem wiedzy o życiu w minionych latach, a także inspirującym świadectwem determinacji i siły ludzkiego charakteru w obliczu trudności. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać tę książkę. 

Doti

       Swojej książce nadał autor podtytuł „biograficzno-historyczne wspomnienia” i umieścił je na osi czasu jednej dekady: 1971-1981. To nieco mylące, gdyż często cofamy się tutaj do lat 50-tych i 60-tych, jakże różnych od gierkowskiego PRL-u. A zapiski autora mają wiele wspólnego z dziełem kronikarskim, szczegółowo omawiającym warunki bytowania, zamieszkiwania, podróżowania w opisywanym okresie.

 

       Dzieje autora i jego rodziny ukazane są na tle przeobrażeń w kraju, a sprawy bytowe wyrastają często na ważniejsze od tych dotyczących uczuć i emocji, po których autor potrafi się prześlizgnąć z obojętną powierzchownością, na tyle zdawkowo, jakby się dla niego nie bardzo liczyły.

 

       Faktem jest, że rozrysowywanie rodzimego drzewa genealogicznego zyskuje na popularności i coraz częściej poszukujemy zarówno w domowych szufladach, jak i w archiwach, dokumentów, zdjęć, śladów rodzinnej historii. Autor zainteresował się najpierw drzewem rodowym swojej młodej macochy, której wejście do rodziny wkrótce po śmierci matki wszystkich zaskoczyło. Próbuje więc umieścić jej postać na tle własnej rodziny, dołączyć dodatkowe konary do drzewa Kosimów, ukorzenić i zobaczyć, na ile pasują.

 

       Przez okres dzieciństwa autor przemknął dość szybko, by skupić się na życiu dorosłym, już po zawarciu małżeństwa. Trudno się temu dziwić, zważywszy, na jak daleki plan zeszły dzieci z pierwszego małżeństwa, gdy ojciec autora założył drugą rodzinę. To fragment dość mocno bulwersujący.

 

       Kroczymy więc z państwem Kosim przez PRL-owską codzienność, co bywa naprawdę ciekawe, gdy weźmie się pod uwagę, jak wielu czytelników ma o niej zaledwie mgliste pojęcie. Sprawy mieszkaniowe, problemy z wychowaniem dziecka, żłobek (a były wówczas też żłobki pracownicze), wymagania odnośnie pracy, jakie stawiała wyższa uczelnia, kupno motocykla i związana z tym radość. Sporo miejsca zajmują umieszczane co jakiś czas własne refleksje. One właśnie były dla mnie najciekawsze, jako że odnosiły się do sytuacji społeczno-politycznej kraju po wojnie, do usadawiania się coraz mocniej i pewniej partyjno-komunistycznego systemu w strukturach państwa i reagowania na ten fakt zwykłych obywateli, którym nie pozostawiono wyboru. Poznajemy też historię Fabryki Samochodów Osobowych, od samego początku. Autor, jako pracownik zakładów potrafi o nich zajmująco opowiadać.

 

       Bardzo rzeczowe i pełne szczegółów są te wspomnienia, ale też chyba nadmiernie poważne. Brakuje mi w nich lekkości, humoru, anegdoty. Wszak po latach łatwiej o taki dystans do przeszłości, by dało się zauważyć wszelkie paradoksy i zabawne strony wydarzeń. Tymczasem zamiast tego mamy nieco archaiczny, sztywny język i dosłowność, co nie ubarwia lektury. Niemniej jednak każda autobiografia wnosi coś nowego do naszego rozumienia świata, ubogaca go, warto więc pisać i czytać, dzielić się wspomnieniami i wrażeniami.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial