Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Piąta Pora Roku

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Piąta Pora Roku | Autor: Iwona Dźwięga

Wybierz opinię:

inka

  Przepiękna okładka Piątej pory roku, w której centralne miejsce zajmują dłonie misternie ułożone na skrzypcach, utrzymana jest w chłodnych odcieniach kobaltu. Nasuwa skojarzenia z Błękitną nutą Andrzeja Żuławskiego oraz Niebieskim Krzysztofa Kieślowskiego. Oba filmy traktują o muzyce. Fabuła książki Iwony Dźwięgi również porusza się w tej tematyce. Skąd przywołanie literatury, kina i plastyki?

 

Problematyka korespondencji sztuk rozgrzewa estetyków od starożytności. Za królową długo uznawano słowo pisane sprowadzając pozostałe rzemiosła do funkcji pomocniczych. Dopiero XIX i XX wiek ogłosił równorzędność i samodzielność poszczególnych eksperiencji, pochylając się nad ich odrębnymi technikami i środkami wyrazu. Doceniono również nieograniczone możliwości adaptacji. Bowiem to od wyobraźni autora zależy, w jaki sposób zostanie dokonany przekład i który artefakt zostanie wyżej oceniony. Dzieło pierwotne, wyjściowe, czy finalny produkt artystycznej przeróbki. Nie szokuje zatem dekonstrukcja utworów Szekspira w balet, musical, komiks, czy plakat. Nie dziwi również sięganie po wątki muzyczne, by wpleść je w fabułę powieści.

 

Iwona Dźwięga za bohatera Piątej pory roku obrała Alana Berensona, mistrza skrzypiec, którego od pierwszych stron lektury otaczają nuty. Rytm pociągów, samochodów, szumiących drzew, deszczu, wspomnień z dzieciństwa tworzą „magię dźwięków ułożonych w niepojętą zmysłami logikę, matematyczną dokładność i architektoniczną precyzję zbliżoną do konstrukcji najdoskonalszej budowli”. Hołd muzyce oddają słowa, emocje. Okazuje się, że można „zachorować” na miłość do muzyki, a ona sama jest jak dialog między ludźmi.

 

Czytelnik poznaje głównego bohatera w momencie jego dorastania, pierwszych fascynacji, poznawania świata, niezrozumienia przez otoczenie. Czas przeszły miesza się z teraźniejszym. Warunkuje dalszy rozwój fabuły. Trzeba uważnie kontrolować te przeskoki. Tym bardziej, że Dźwięga posługuje się pełnymi porównań i metafor językiem: tony krążą jak motyle, ludzie jak mrówki, sztuka jak batonik lub lizaczek.

 

Autorka w zaplanowany, metodyczny sposób, krok po kroku, rekonstruuje losy Alana, jego rodziców i rodzeństwa. Badania neurologiczne w szpitalu, mające odkryć źródło postępującego niedowładu rąk, odsyłają do mozolnych prób zostania wybitnym wirtuozem. Siła i wrażliwość to motory napędzające motywację bohatera. Wydaje się, że nic innego ponad muzykę się nie liczy. Bolesny upadek z drzewa okupiony długą rekonwalescencją, docinki rówieśników, trema przed publicznymi koncertami – konkretne wrażenia i wydarzenia walczą o miejsce ze sprawami transcendentalnymi: przemijaniem i „wewnętrznym rozedrganiem”.

 

Niemalże w didaskaliach autorka przemyca informacje o sferze prywatnej, znacząc swojego bohatera bolesnymi refleksjami: „Był zawsze gdzieś obok, a jednak daleko, jak zawsze w swoim świecie, nie rozumiejąc ani żony, ani córek, które pewnie na swój sposób kochał, ale przecież nie był tak naprawdę obecny w ich życiu”. Ambiwalentny może być także stosunek do własnej drogi: „Sztuka, którą uwielbiał (…) często wyzwalała w nim najgorsze cechy (…), ta sama sztuka pozwalała mu raz za razem podnosić się z kolan i znów z małych kawałków zbierać się w całość”.

 

Lektura Piątej pory roku pasuje do jesiennego, wieczornego czytania. Pozwala zatrzymać się, zastanowić nad własną obecnością, pozachwycać wielowymiarowością drugiego człowieka. Spowalniaczami akcji są retrospektywy, czy odtwarzanie losów najbliższych: ojca, stryja Ralpha, braci Tima i Williama, córek. Ale także ogólne rozważania „(…) czy w świecie zdominowanym przez pieniądz można czuć się wolnym?”. Ciekawie prezentują się też ustępy porównujące rzemiosło muzyka i chirurga. Kwestie ceny, jaką trzeba zapłacić za popularność. I czy warto dla poklasku rezygnować z wewnętrznej równowagi. Pojawiają się tutaj także rozważania z zakresu estetyki, sztuki, roli artysty.

 

Powoli do akcji wkracza postać charyzmatycznego dziadka Daniela. „Świat zza kulis wygląda zupełnie inaczej niż ten widziany z perspektywy widowni”. Zapewne dlatego, w ramach rozliczania przeszłości, Alan decyduje się na wyjazd do Warszawy. Koncerty w Polsce, wywiady, zwiedzanie i porównywanie („kamienice na Starym Mieście jak domy dla lalek”) – zupełnie inne, niż te amerykańskie. Dla Alana polskie korzenie są abstrakcją. Nie identyfikuje się z nimi, jedynie rejestruje wrażenia.

 

Końcowe partie powieści rozczarowują. Brakuje w nich tego polotu, który przykuwa uwagę na początku. Wydawałoby się, że sporządzanie bilansu życiowych sukcesów i porażek implikuje większą wrażliwość, uważność. Tymczasem bohater Iwony Dźwięgi traci punkty na rzecz postaci drugoplanowych, które przejmują scenę. Jak Anna, która czekała na słynnego wirtuoza, jak na piątą porę roku. Mitycznego jednorożca. Marzenie, które nadaje sens, ukierunkowuje działania, mimo ograniczeń. Koncert życia wybrzmiał technicznie poprawnie. Ale daleko mu było do maestrii. Szkoda, że autorka nie znalazła rozwinięcia dla wątku dziadka. Zasygnalizowanie historii bez uargumentowania jej zasadności tylko drażni i pozostawia w niedosycie.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial