Sylfana
-
Tomik autorstwa Gorecan Katji, słoweńskiej twórczyni i poetki to niebanalna przyjemność obcowania ze sztuką. Ta niepozorna książeczka jest kontaminacją wieku różnych dziedzin kultury: oczywiście samej poezji, prozy, muzyki, teatru, a nawet tańca. Jest to gotowy scenariusz spektaklu, który może łączyć te wszystkie gałęzie i stanowić coś wyjątkowego, bardzo uniwersalnego, ale też mocno współczesnego. Bohaterką, bądź też bohaterkami, są tu kobiety, dziewczyny, będące osamotnione, w koszmarnej rzeczywistości, z której nikt nie może je wyciągnąć. To dzieje się przez kulturę przemocy, cywilizację samotności zagubienia, w której kobiety dalej są spychane na margines nicości. Widać to wyraźnie w każdej części „wystąpienia”. Mamy tutaj chór, który wspomina o zaistniałej sytuacji, jest pewnego rodzaju krzykiem niemocy, smutkiem, aktem bezradności.
Czyta się całość tego dzieła ciężko. Nie z powodu charakteru tekstu, ale z powodu podjętej tematyki. Myślę, że każda kobieta będzie odczuwała tę trudność, będzie musiała robić przerwy, odkładać książkę na jakiś, bliżej nieokreślony czas. Wywołuje ona szok, cierpienie i inne trudne uczucia. Łapie gdzieś za strunę serca, odziera ze spokoju duszę, zostawia nas nagich – bez możliwości obrony, bez żadnej ochronnej tarczy. Jest to niebywale trudne doświadczenie, jednak, jak się okazuje potem, warte przeżycia.
Jak już wspomniałam, tomik pokazuje nam postaci kobiece. Nie są to jednak dziewczyny tylko i wyłącznie z teraźniejszości. Są to także ich babki, prababki, osoby żyjące przed wiekami, a także te istoty, które dopiero się urodzą i już przy swoich narodzinach będą napiętnowane niemocą, uprzedzeniami, trudnościami. Obrazki przesuwające się ze strony na stronę są makabryczne. Stanowią o niepogodzeniu się z własnym losem, ogromnej dozie odczuwanego bólu, ale także cały czas o chęci walki ze światem o odzyskanie własnej niezależności i wolności. Książka ta jest głosem kobiety, jednej, która istnieje w nas wszystkich. Stanowi ona spoiwo łączące, pokazuje jak bardzo jesteśmy do siebie podobne, mimo wizualnych różnic. Nasze jestestwo jest takie samo, jest jednorodne, choć z większością dziewczyn świata się przecież nie spotkamy.
Trzeba śmiało powiedzieć, że autorka nie mówi tu o bliżej nieokreślonym złu, co więcej, ona je dookreśla w sposób bezpośredni. Mówi o gwałtach, zabójstwach, przemocy psychicznej i fizycznej, poronieniach i innych ciężkich doświadczeniach życiowych. Z jednej strony głos wypowiadających się kobiet jest niejednorodny, chaotyczny, dziwny, z drugiej zaś trony pokazuje, że te głosy są jednym, zgranym krzykiem poczucia niesprawiedliwości i chęci wyzwolenia się z przywołanego systemu. Widać wyraźnie, że Gorecan Katja jest mocno uświadomioną feministką, która bada losy kobiet. Jest pewna swoich przekonań, staje się poniekąd przedstawicielką wspomnianego głosu. Jest jak spoiwo łączące wszystkie dziewczyny, z każdego zakątka świat, z każdego czasu i przestrzeni jaka się już przydarzyła, przydarza teraz i dalej będzie przydarzać. Język jest tutaj adekwatny do treści, gorzki, ostry jak brzytwa, bezpośredni. Musi taki być – ma zwracać uwagę „przechodniów” czytelniczych, ma podnosić raban, wywołać rewolucję. Ta książka jest pełna siły i niezgody na taki świat. Jest tak mocno życiowa, że nawet każda użyta metafora wbija się w umysł i pozostaje w nim na długo, jeśli nie na zawsze.
Bezwzględnie polecam tę pozycję, nie tylko dziewczynom, ale również, a może nawet przede wszystkim chłopakom, którzy nie mają tej świadomości, nie są w stanie przyjąć ogromu cierpień, które nieraz sami wywołują. Ten tomik ma wyciągać z niewiedzy, ma być tchnięciem życia w nową rzeczywistość.