Pani M.
-
Hans Prinzhorn był psychiatrą i historykiem sztuki. Jego kolekcja, licząca ponad 5000 eksponatów, to prace stworzone przez pacjentów szpitali psychiatrycznych. Prinzholn docenił prace ludzi żyjących w izolacji społecznej. Większość artystów stanowili schizofrenicy. Z czasem ta osobliwa sztuka stanęła na czele artystycznej awangardy. Zyskała swoich zwolenników i przeciwników. Ci drudzy uważali, że jest bezwartościowa i należy ją zniszczyć. Jedną z takich osób był Adolf Hitler, niespełniony artysta, który nie dostał się na wiedeńską akademię. Kiedy w końcu udało mu się dojść do władzy, nakazał skonfiskowanie dzieł współczesnych. Miały zostać publicznie wystawione jako „sztuka zdegenerowana”. To był dopiero początek szaleństwa, które doprowadziło do mordowania pacjentów szpitali psychiatrycznych, a następnie do masowych mordów na ludziach uznawanych za gorszych. Jedynie Aryjczycy i ich sztuka mieli prawo przetrwać.
Szczerze powiedziawszy, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po tej książce. Owszem, wiedziałam o tym, że Adolf Hitler nie dostał się na wiedeńską Akademię Sztuk Pięknych, ale moja wiedza na temat kolekcji Hansa Prinzhorna i jego samego była niewielka. Nieco obawiałam się tego, że przeczytanie tej publikacji będzie dla mnie trudne, skoro niespecjalnie orientuję się w tej kwestii. Malarstwo nigdy nie było moim konikiem i gdybym została zarzucona nazwami stylów czy nazwiskami, to czułabym się zagubiona. Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. Publikacja jest napisana prostym językiem i nawet niezaznajomieni z tematem czytelnicy bez trudu się w niej odnajdą. Poza tym jest wydana w przyjazny dla oka sposób.
Kiedy czytałam tę książkę, łapałam się za głowę, widząc, do czego mogą doprowadzić czyjeś chore ambicje. Zastanawiałam się, jak można kogoś tak bardzo nienawidzić, żeby zatrzeć po nim wszelki ślad. Pękało mi serce, gdy czytałam o wspomnianej przeze mnie prześmiewczej wystawie prac artystów chorych psychicznie. Oczywiście Niemcy musieli pokazać dla kontrastu swoje cudowne dzieła, które górują nad wytworami chorej wyobraźni. W głowie mi się nie mieści coś takiego… A to był początek szaleństwa.
Nie spodziewałam się tego, że ta książka przeczołga mnie emocjonalnie. Im dalej w las, tym trudniej było mi ją czytać. I nie, nie dlatego, że była zła. Po prostu wszystko we mnie krzyczało, gdy widziałam, co się dzieje. Patrzenie na wojnę przez pryzmat sztuki było dla mnie nowym doświadczeniem, trudnym, ale nie żałuję, że postanowiłam zapoznać się z tą książką.
Na końcu znajduje się wkładka ze zdjęciami. Możecie zobaczyć na niej na przykład dzieła pacjentów szpitali psychiatrycznych czy jeden z obrazów Hitlera. Nie powiem, ładny, ale moim zdaniem czegoś mu brakowało. I tu nie chodzi o to, że wiem, kto jest autorem. Kiedy porównałam go z obrazami malarzy chorych psychicznie, doszłam do wniosku, że brakuje mu duszy. Nie umiem powiedzieć nic o autorze, patrząc na niego. A gdy patrzę na obrazy artystów skazanych przez Hitlera na śmierć, przenoszę się do innego świata. Jest w nich coś magicznego, nie umiem tego opisać słowami, ale mogłabym je oglądać godzinami.
Ta publikacja to zupełnie inne spojrzenie na wojnę, a także kawał historii sztuki, nieznanej mi do tej pory. Polecam tę książkę wszystkim pasjonatom malarstwa oraz czytelnikom, którzy chcą przekonać się, jak wyglądała walka Adolfa Hitlera z artystami, którzy przebywali w szpitalu psychiatrycznym.